Advertisement
Menu
/ RealMadryt.pl

Real pokonany; trofeum dla Hamburgera

Przegrywamy po golu Adebayora

W ostatnim pojedynku w ramach Emirates Cup Królewscy przegrali z gospodarzami imprezy. Porażka ta spowodowała, iż zwycięzcami turnieju zostali niespodziewanie zawodnicy Hamburgera SV, którzy dzisiaj ograli Juventus 0:3. Jedynego gola w hiszpańsko-angielskim pojedynku strzelił Emmanuel Adebayor - w 49. minucie wykorzystał jedenastkę, podyktowaną za nieprzepisowe zagranie Michela Salgado.

Ważniejsze od wyniku jest jednak zdrowie Wesleya Sneijdera, który kilkanaście minut po pojawieniu się na boisku doznał urazu i został zniesiony na noszach. Nieoficjalnie wiadomo, iż może chodzić o uraz kolana.

Już pierwsza odsłona meczu sugerowała, iż bliżsi zwycięstwa będą podopieczni Wegnera. Anglicy, choć dalecy od najwyżej formy, dużo swobodniej rozgrywali akcje i prezentowali się dość solidnie. Na ich tle goście z Hiszpanii wypadli słabiej, ale to oni mogli objąć prowadzenie, kiedy w sytuacji sam na sam z Almunią znalazł się Raúl. Ostatecznie jednak kapitan nie oddał strzału na bramkę, padając w polu karnym.

Po przerwie od mocnego uderzenia zaczęli gospodarze, co natychmiast zaowocowało otwierającą wynik spotkania bramką. Cztery minuty po powrocie na murawę Salgado sfaulował w polu karnym Van Persiego i arbiter słusznie odgwizdał przewinienie Hiszpana. Futbolówkę w siatce umieścił mocnym strzałem reprezentant Togo, nie pomogły nawet podskoki Dudka na linii bramkowej. Mimo przeprowadzenia kilku zmian, niewiele zmieniło się w grze Królewskich i z czasem Kanonierzy przejmowali coraz większą inicjatywę. Chociaż czasu na odrobienie strat nie brakowało, wynik nie uległ zmianie i podopieczni Schustera stracili szansę na pierwsze w tym sezonie trofeum.

Abstrahując od wyniku spotkania (przegrana różnicą jednaj bramki to przecież nie powód do lamentów), dzisiejszy występ Blancos pozostawiał wiele do życzenia. Kulała druga linia, co przekładało się na mizerną postawę napastników. W ofensywie madrytczycy byli praktycznie bezradni, przygaszeni i niezdolni do zaskoczenia rywala. I przede wszystkim w akcje angażowała się za mała ilość zawodników, co doprowadziło do absurdalnej sytuacji, kiedy na lewym skrzydle w drybling musiał się wdać Diarra.

Błędów nie ustrzegła się też defensywa, ale w krytycznych momentach ratowała nas nieporadność przeciwników bądź interwencje Jerzego Dudka. Na szczęście skład był eksperymentalny, co poniekąd może usprawiedliwiać postawę drużyny, jednak warto zauważyć, iż indywidualnie nie błyszczał praktycznie nikt. Pojedyncze sytuacje mieli Robinho, wspomniany Diarra czy Raúl, jednak więcej w tym było szczęścia niż rozumu.

Arsenal: Almunia; Diaby (Ramsey, 73’), Sagna, Senderos, Gallas (Djourou, 88’); Nasri (Wilshere, 74’), Van Persie (Eboue, 64’), Denilson, Clichy, Adebayor (Bendtner, 74’) i Walcott (Vela, 64’).
Real Madryt: Dudek; Salgado, Heinze, Javi García, Torres; Diarra (De la Red, 78’), Guti, Callejón (Sneijder, 46’ (Parejo, 60’)), Baptista (Robben, 46’); Robinho (Saviola, 60’) i Raúl (van Nistelrooy, 46’).

Bramki:
1:0, Adebayor (karny), 48' - RapidShare! lub SendSpace!

Sędzia: Mark Clattenburg.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!