Obszerny wywiad z Calderónem
Prezes <i>Blancos</i> dosłownie o wszystkim
Przeczuwa pan, co się dzisiaj może stać?
Myślę, że tak. Wielce możliwe jest, że Barça dzisiaj zremisuje (wywiad został przeprowadzony wczoraj około południa - dop. red.), ponieważ skupia się już na wtorkowym meczu, co jest logiczne. My natomiast bez względu na wszystko postaramy się po prostu wygrać. La Cibeles jest już gotowa.
Założyłby się pan z kimś, że w tym sezonie zdobędziecie mistrzostwo?
Mamy przewagę... Mistrzostwo możemy zdobyć praktycznie w każdej chwili, ale nie interesuje nas dokładny dzień. Mówiłem już, że skoro udało się nam wygrać w poprzednim sezonie, co było naprawdę bardzo trudnym zadaniem, wkroczymy w bardzo dobrą epokę pełną kolejnych tytułów. Po wygraniu wyborów zdecydowaliśmy się na całkowitą rekonstrukcję tego zespołu. Real Madryt zawsze mógł mieć w swoich szeregach najlepszych zawodników, ale w pewnym momencie zabrakło w tym klubie pewnej kultury, którą trzeba było na nowo wpoić - kultury pracy, poświęcenia i dyscypliny...
Chce pan przez to powiedzieć, że w szatni potrzebna była silna ręka?
To nie było niezbędne. Piłkarze są sportowcami i wiedzą, co muszą robić, aby zatriumfować. Jednak tym młodszym zawodnikom trzeba oczywiście najpierw wskazać odpowiednią drogę. Zrobiliśmy to, a piłkarze cudownie na to zareagowali, ponieważ chcą wygrywać.
Kto był odpowiedzialny za rozmowy z piłkarzami - pan czy trener?
Wszystko zaczęło się już w poprzednim sezonie. Kilka razy z nimi rozmawiałem, zatrudniliśmy również Javiera Lozano, który miał wpoić piłkarzom tę nową kulturę. Zawsze im powtarzałem, że Di Stéfano, który jest najlepszym piłkarzem w historii Realu Madryt, nie jest pamiętany i doceniany jedynie przez swoje wielkie umiejętności. On był w stanie wspomagać drużynę w defensywie, kreować grę i jednocześnie zdobywać najwięcej bramek. Właśnie to chciałem zmienić. Wcześniej w zespole panowała atmosfera lekkomyślności, frywolności i kaprysów.
I kiedy nastał kres tej ery? Za Capello czy za Schustera?
Razem z Capello zapoczątkowaliśmy te zmiany. Na przykład Raúl jest teraz dużo lepszy, ponieważ w końcu może żyć w kulturze, do której ciągle dążył. Właśnie dlatego udało mu się zdobyć aż 17 bramek. Sześć czy siedem lat temu było inaczej, ale odzyskał zapał i chęci. On kocha Real Madryt, a ci, którzy kochają ten klub, nie byli szczęśliwi w kilku ostatnich latach.
Przeczytał pan wczorajszy wywiad z Capello, który z ironią przypomniał, że "w tym sezonie miała być potrójna korona"?
Tak, czytałem to. Kiedy ktoś odchodzi, trzeba mu życzyć wszystkiego najlepszego.
Na każde pytanie będzie pan mi odpowiadał z polityczną poprawnością?
Uważam po prostu, że prezes Realu Madryt nie nadawałby się na swoje stanowisko, gdyby na początku sezonu nie mówił, że jego zespół powalczy o wszystkie trofea.
Czyli z obecnego sezonu będzie pan zadowolony tylko w połowie?
Tak. Ale trzeba pamiętać, że Real Madryt jeszcze nigdy w swojej 106-letniej historii nie zdobył potrójnej korony.
Co mówi panu pański lekarz?
Co sześć miesięcy przechodzę szczegółowe badania. W pierwszym roku mojego urzędowania czułem się perfekcyjnie. O dziwo w tym roku mam nieco wyższe ciśnienie. Lekarz mówi mi, że to przez stres, dlatego biorę jedną tabletkę. Poza tym jest dobrze. Jak mówi przysłowie: "Co cię nie zabije, to cię wzmocni". Jestem silniejszy niż rok temu.
Czy pańskie ciśnienie może być równie wysokie jak to, które panuje w klubie?
W tym roku nie. W poprzednim tak. Wtedy wciąż panowało wielkie wzburzenie i zdenerwowanie. Teraz już nikt nie podważa legalności naszych rządów.
Więc osobiście czuje się pan teraz pewny swojego stanowiska?
Teraz tak. Cały poprzedni rok był naprawdę bardzo ciężki, ponieważ każdego ranka, jak jechałem do biura, zastanawiałem się, co tym razem mi podłożą. Myślę, że teraz ludzie się nieco uspokoili, ponieważ uświadomili sobie, że ten zarząd działa na poważnie. Dajemy z siebie wszystko dla dobra klubu, drużyna znów zdobywa tytuły, a sytuacja ekonomiczna wygląda dużo lepiej.
Jest pan prawnikiem. Mógłby się pan zamienić w adwokata diabła i wypowiedzieć się na temat tych słabszych momentów tego sezonu?
Mam w zwyczaju jak najszybciej zapominać o złych rzeczach. Pozycję lidera zajmujemy już od drugiej kolejki i do tej pory nieprzerwanie utrzymujemy się na tym miejscu. Oczywiście zdarzały się nam słabsze mecze, które ostatecznie przegraliśmy, jak te z Getafe czy Deportivo. Ale żadne ze spotkań nie było tak słabe w naszym wykonaniu, jak te z poprzedniego sezonu.
W tym roku Schuster na pewno nie mógł się czuć swobodnie. Ile razy musiał go pan osobiście uspokajać?
Cóż, kilka razy na pewno. Ale naprawdę bardzo dobrze go rozumiem. Tydzień temu w końcu przyznał to, co mu zawsze powtarzałem - po prostu nie mógł przegapić przejścia do takiego klubu, co było jego życiową szansą. Jeśli nie udałoby mu się wygrać, byłby z pewnością bardzo krytykowany. Na szczęście udało mu się ze wszystkim poradzić, ponieważ zdobędzie mistrzostwo. Jestem przekonany, że teraz nieco się zmieni. Uzmysłowi sobie, że jest tutaj kimś ważnym, zdobędzie tytuł, mając dużą przewagę nad resztą stawki. To z pewnością pomoże mu się odprężyć. Poprawią się jego relacje z prasą, z kibicami. Ale cóż, on taki po prostu jest. Mało mówi, jest zamknięty. Ale zawodnicy są z niego zadowoleni. Widzą, że to odpowiednia osoba na tym stanowisku. Nigdy nie podnosi głosu na swoich podopiecznych. Myślę, że Schuster zapewnił nam większy spokój. Trener Realu Madryt powinien mieć piłkarską przeszłość, która łączyła go z tym klubem.
Czy był taki dzień, w którym ledwo się pan powstrzymał przez wyrażeniem swojej radości na loży honorowej?
W dniu meczu z Barceloną naprawdę chciałem wyrazić swoją radość, jaka mnie rozpierała. Nie tylko ze względu na to, ze zdobyliśmy Camp Nou, ale ze względu na styl, w jakim tego dokonaliśmy. Chciałem po prostu krzyknąć na cały głos "olé".
Utrzymuje pan z Laportą świetne relacje. Wymieniacie się między sobą jakimiś tajnymi informacjami?
Nie chcę wchodzić w szczegóły, ale tak, rozmawiamy między sobą o problemach, jakie się pojawiają w naszych klubach. Wydaje mi się, że to, co obecnie spotyka Laportę jest brakiem jakiejkolwiek wdzięczności. Zawsze będę go bronił. Nowy prezes przybył do rozbitej drużyny, która zmagała się z wieloma problemami. Ale zdobył mistrzostwo Hiszpanii, a następnie Ligę Mistrzów... Zachowanie takie jest niesprawiedliwe.
Ile pieniędzy przeznaczył pan w tym roku na transfery? 60 milionów?
Nie ma żadnej konkretnej liczby. Mówiłem już, że postaramy się sprowadzić naprawdę dobrych piłkarzy. Wzmocnień będzie niewiele, ponieważ fundamenty już mamy, ale przydadzą się lekkie korekty.
Ile nazwisk podał już panu Pedja?
Pięć czy sześć.
Jest wśród nich Cristiano Ronaldo?
Cristiano jest jednym z tych zawodników, których każdy chciałby mieć w swoich szeregach. Jednak nie chcę rozbudzać wśród kibiców zbyt wielkich nadziei na ten transfer.
Ale ja nalegam.
Ten piłkarz nie jest po prostu na rynku. Manchester nie chce go sprzedać. W takich sytuacjach najważniejsza jest decyzja samego zawodnika.
Ale on już wyznał, że chciałby grać w Hiszpanii. Mijatović rozmawiał już z nim?
Z tego, co wiem, to nie. Ale i tak nie moglibyśmy tego robić. Ja na przykład nie chciałbym, aby inne kluby rozmawiały z Sergio Ramosem, Ikerem czy innymi naszymi gwiazdami. To zawodnik musi się najpierw określić.
Widzę, że afera z Kaką dużo pana nauczyła.
Tak. Ale muszę przyznać, że kiedy kandydowałem na stanowisko prezesa, to rozmowy były naprawdę w zaawansowanej fazie, a sam zawodnik był skłonny się przenieść. Jednak później nadeszło wielkie rozczarowanie. Oczywiście, że bardzo chciałbym otworzyć przed wszystkimi drzwi i powiedzieć: "Oto Cristiano". Nie chcę jednak, aby ktoś źle zrozumiał moje słowa, ponieważ z tego może wyniknąć tylko niepotrzebna kłótnia z Manchesterem, a utrzymuję obecnie z nimi naprawdę dobre relacje. Powiem tylko, że jeśli Ronaldo będzie chciał któregoś dnia opuścić swój obecny klub, pojawi się tam wtedy Real Madryt.
Huntelaar, Ibrahimović...
Również znajdują się na liście. Ale najpierw się trzeba dowiedzieć, kto tak naprawdę chce opuścić swój klub.
A co z Baptistą czy Diarrą?
Dyrekcja sportowa jeszcze mi nie przekazała, jakie są plany co do tych zawodników. Trzeba poczekać do zakończeniu sezonu, ponieważ dopiero wtedy zasiądziemy do poważnych rozmów.
W tym roku dożywotnie kontrakty podpisali Raúl, Iker i Guti.
I w pewnym sensie również van Nistelrooy. Daliśmy mu szansę na to, aby mógł w tym klubie spokojnie zakończyć piłkarską karierę.
Sergio Ramos również otrzyma taki kontrakt?
Tak. Chcemy, aby był on w przyszłości symbolem naszego klubu.
A pan chciałby otrzymać taki kontrakt?
Nie. To niemożliwe. To wielki przywilej, na który trzeba sobie zasłużyć, a ja przecież nie musiałem się niczego wyrzekać. Chociaż prawdą jest, że panuje tutaj naprawdę wysokie ciśnienie i tracisz trochę prywatności.
Czy pańska rodzina radziła kiedyś panu, aby zrezygnować z tego stanowiska?
Było kilka takich sytuacji. Zwłaszcza w tych gorszych momentach. Ludzie chcą wiedzieć, jak wygląda rządzenie takim klubem, jakie mamy plany, kogo zamierzamy sprowadzić. Z tego powodu były takie sytuacje, że po prostu mieszano się w nasze prywatne życie, dlatego były momenty zawahania. Nie zastanawiałem się nad zrezygnowaniem z tego stanowiska, ale zwątpiłem w wielu ludzi. W naszym świecie jest podobnie, jak w świecie zwierząt. Tam również trafiają się szlachetne okazy, jak konie czy psy. Ale jest również wiele szkodników.
Dobrze pan poznał wszystkich pańskich współpracowników?
Miałem naprawdę dużo szczęścia, ponieważ zetknąłem się z lojalnymi ludźmi. Ale prawdą jest, że w moim otoczeniu można spotkać również takich pracowników, którzy woleliby, aby na moim stanowisku znalazł się ktoś inny. To przeszłość, ale musiałem zmierzyć się z naprawdę wielkimi postaciami, które były wspomagane przez innych ludzi. Byłem swego rodzaju intruzem, ponieważ byłem postrzegany zupełnie inaczej i naprawdę mało osób mi pomagało. Cóż, najbardziej pomogli mi ci, którzy na mnie zagłosowali, za co jestem naprawdę wdzięczny. Jednak w świecie biznesu i mediów wszyscy postrzegali mnie jako człowieka, który znalazł się na stanowisku, które nie było dla niego przeznaczone. Myślę, że teraz nieco to zanikło, ale znów się pojawi, kiedy coś nie pójdzie po naszej myśli. Na przykład w tamtym roku, kiedy tylko pojawiły się problemy, zaczął się robić wielki ruch. Ale ja się tym nie przejmuję.
Myśli pan o następnej kadencji?
Szczerze mówiąc, to nie wiem. Zostały mi jeszcze dwa lata i w ciągu nich może się jeszcze dużo zmienić. Najpierw chcę dotrwać do końca obecnej kadencji i wtedy dopiero wszystko przeanalizuję. Później wszystko zależeć będzie od socios. Jeśli oni nie będą ze mnie zadowoleni, to nie będę miał najmniejszych szans na pozostanie na tym stanowisku.
Dlaczego zawsze rozmawiamy tylko o piłce nożnej, a nie o koszykówce?
Cóż, dla mnie koszykówka zawsze była wielką pasją. Od dziecka świetnie się bawiłem na Vistalegre i teraz chcemy, aby ludzie znów poczuli zapał do tego sportu. W nowej ustawie, która przyjęta zostanie 18 maja, zmieniliśmy jeden z zapisów: "Real Madryt jest klubem piłkarskim i koszykarskim".
Znajdujemy się na torze wyścigowym Montmeló, więc ustalmy, że pański klub to Ferrari. Kto jest wtedy McLarenem, a kto BMW?
Villarreal jest klubem godnym uwagi, ponieważ dokonali wielkich rzeczy, a na to w dużym stopniu wpływa budżet. Myślę więc, że Barça byłaby McLarenem, a Villarreal BMW.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze