Przed meczem z Olympiakosem
Zadowoleni? Tak średnio. Cztery punkty w dwóch meczach to nie jest zły wynik...
Zadowoleni? Tak średnio. Cztery punkty w dwóch meczach to nie jest zły wynik, ale też nie ma powodów do dumy. Niezależnie od tego, co pokazują tabele, Real Madryt na boisku prezentuje się kiepsko i jeżeli coś się szybko w tej kwestii nie zmieni, możemy zacząć tracić punkty w zastraszającym tempie. Mecz z Espanyolem był pierwszym tego objawem, a przecież w środę czeka nas dużo trudniejszy przeciwnik, mistrz Grecji, Olympiakos. Dobry wynik sam w sobie nieznacznie tylko zmieni sytuację Los Blancos, ale już dobry wynik po równie dobrej grze oznaczać będzie, że drużyna wreszcie dostała impuls, który pozwoli jej powrócić do stylu z samego początku sezonu. Z drugiej strony brak jednego i drugiego mocno skomplikuje naszą sytuację w grupie, a do tego będzie dowodem, że Bernd Schuster ma jakieś, mniejsze lub większe, kłopoty z prowadzeniem drużyny.
Olympiakos Syndesmos Filathlon Peiraios, jak brzmi pełna nazwa naszego jutrzejszego rywala to klub w sile wieku - niedawno obchodził 80. urodziny - i największy potentat greckich boisk. Trzydzieści pięć tytułów mistrzowskich, dwadzieścia dwa Puchary Grecji, wśród tego tuzin dubletów. Takie sukcesy przy tak silnych jak na tamtejsze warunki rywalach muszą budzić wielki szacunek.
W Lidze Mistrzów szło jednak rzeczonemu klubowi zazwyczaj średnio, a już na pewno gorzej niż prawie lokalnemu (Pireus, choć formalnie jest odrębnym miastem, to obecnie są to raczej przedmieścia Aten) arcyrywalowi, Panathinaikosowi, a pierwsze w historii wyjazdowe zwycięstwo odniósł dopiero w ostatniej kolejce, pokonując w Bremie Werder 3:1 po serii 31 kolejnych remisów i porażek. Zajęli tym samym pierwsze miejsce w grupie, wyprzedzając Real Madryt lepszym bilansem bramkowym. Nasz remis z Lazio był bowiem dla rzymian drugim z rzędu podziałem punktów po tym, jak mecz w Pireusie zakończył się wynikiem 1:1 dzięki bramce Luciana Zauriego w samej końcówce.
Od czasu, kiedy pierwszy raz trafiliśmy na klub zwany Thrylos, Legenda, co miało miejsce 22 października 1997 roku, mamy przyjemność grać z nim dość często. Dopiero co minęło przecież dziesięć lat, a środowe spotkanie będzie już siódmym w historii tych drużyn. Ostatnie jak na razie odbyło się w grudniu 2005, kiedy to po golach Sergio Ramosa, Erola Buluta (obecnie w Metalurgu Donieck) i Rivaldo (AEK) Olympiakos odniósł pierwsze w historii zwycięstwo nad Realem Madryt. Pierwszy z wzmiankowanych meczów pamięta tylko dwóch spośród co najmniej 22 zawodników, których zobaczymy na murawie w Pireusie; ta szczęśliwa para to oczywiście Raúl i Predrag Djordjević. W 2005 roku wystąpiło już oczywiście odpowiednio więcej piłkarzy, którym udało się "przetrwać" po dziś dzień w swoich drużynach... z jednym, niezwykle ciekawym wyjątkiem, któremu na imię Raúl.
Raúl Bravo, oczywiście to o niego chodzi, dwa lata temu był zawodnikiem wyjściowej jedenastki na mecz w Pireusie, a dwa lata później, już jako zawodnik Olympiakosu, zagra w obronie Greków przeciw byłym kolegom. Z ligą hiszpańską dobrze zaznajomieni są też Darko Kovał?ević, który do niedawna występował w Realu Sociedad i Luciano Galletti, którego poprzednie kluby to Real Saragossa i Atlético Madryt.
Całą trójkę niemal na pewno zobaczymy w wyjściowym składzie Olympiakosu. "Niemal", bo 47-letni trener Pangiotis Lemonis ma do dyspozycji dwóch równorzędnych napastników, którzy razem jak dotąd strzelili w lidze siedem goli, obok Kovał?evicia jest to Lomana LuaLua, ale czasem do gry desygnuje tylko jednego. Pozostała dziesiątka, przy założeniu, że napastnik będzie jeden, to według "Marki": Nikopolidis; Patsatzoglou, Antzas, Raúl Bravo, Domi; Galleti, Torosidis, Ledesma, Stoltidis, Djordjević. Warto dodać, że dla 36-letniego Antoniosa Nikopolidisa będzie to jubileuszowy, 75., mecz w europejskich pucharach. Co się zaś tyczy Michała Żewłakowa, hiszpańscy dziennikarze widzą go raczej na ławce. Jednak losy Polaka to dla trenera Lemonisa zmartwienie co najwyżej drugoplanowe. Z powodu kontuzji ze składu wypadli mu Didier Domi, Kyriakos Papadopoulos i Michalis Konstantinou i to właśnie tych piłkarzy będzie musiał jakoś zastąpić. A zmyślny czytelnik zapewne dostrzegł już, że hiszpańscy żurnaliści jakoś przeoczyli brak Domiego i ansonsują go w wyjściowym składzie.
Decyzje Bernda Schustera odnośnie składu raczej łatwo przewidzieć. W bramce z pewnością zagra Iker Casillas, w ataku zaś Raúl i rekordzista Ruud van Nistelrooy. Rekordzista w jakiej kategorii? Otóż w kategorii liczby strzałów oddanych na bramki rywali - było ich osiem. Trochę trudniej przewidzieć skład pomocy: raczej nie ma wątpliwości, że wystąpią Guti, Gago (raczej tylko dlatego, że kontuzjowany jest Mahamadou Diarra) i Sneijder, ten ostatni ponownie na lewej pomocy, ale już zagadką jest, komu Niemiec powierzy prawe skrzydło. Duże szanse ma bowiem Robinho, ale wcale nie mniejsze - Higuaín, a w odwodzie pozostaje Balboa.
Wobec braku Kapitana Mistrzów Świata, Najlepszego Piłkarza Europy Roku 2006 środek obrony przypadnie w udziale Metzelderowi i Ramosowi (który w weekend zagrał setny mecz o stawkę w barwach Realu Madryt), po lewej Gabriel Heinze będzie ponownie zastąpiony przez Marcelo, a po prawej... jeśli Bernd Schuster jest uparty, postawi na Salgado, jeśli nie, to na Miguela Torresa.
Sędzia
Sędziował będzie Norweg, pan Tom Henning Øvrebø. Ten 41-latek z Oslo, z zawodu psycholog, ma za sobą już 36 meczów w europejskich pucharach, z czego jedenaście w Lidze Mistrzów.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze