Advertisement
Menu
/ elmundo.es

Zło konieczne dla Florentino: Xabi Alonso między Ancelottim a Mourinho w obliczu dylematu zmiany

„Bohaterska porażka w Pucharze Króla nie powstrzymuje potrzeby zmian w Realu, gdzie coraz wyraźniejsze są oznaki wyczerpania cyklu. Model zarządzania klubem dodatkowo komplikuje wybór odpowiedniego profilu trenera”, zapowiada swój artykuł Orfeo Suárez na łamach El Mundo. Przedstawiamy jego pełne tłumaczenie.

Foto: Zło konieczne dla Florentino: Xabi Alonso między Ancelottim a Mourinho w obliczu dylematu zmiany
Carlo Ancelotti i Florentino Pérez. (fot. realmadrid.com)

Dobry szef, w którego wciela się Javier Bardem – prowincjonalny przedsiębiorca w komedii Fernando Leóna de Aranoa – ma zupełnie inny wymiar niż wielcy właściciele klubów piłkarskich, z którymi Carlo Ancelotti miał okazję współpracować. Od rodziny Agnellich i Silvio Berlusconiego po Romana Abramowicza, Nassera Al-Khelaïfiego i Florentino Péreza. Jednak niezależnie od tego, czy szef jest wielki, czy mały, zawsze potrzebny jest dobry i wierny pracownik – oddany trener. Włoch ma prawdziwy „dyplom” w pracy z właścicielami – opanował do perfekcji sztukę utrzymywania się na powierzchni, z wyczuciem pozwalającym znaleźć idealny punkt równowagi między hierarchią a niezależnością.

Efektem tego jest raczej skromny dorobek ligowy – sześć tytułów mistrzowskich w 22 latach pracy w Juventusie, Milanie, Chelsea, PSG, Bayernie i Realu Madryt – ale za to niemal tyle samo triumfów w Lidze Mistrzów (pięć, w tym trzy z Królewskimi). Ancelotti jest więc wyjątkową postacią, idealnie dopasowaną do złożonego ekosystemu madridismo, w którym nie tworzy się zespołów autorskich, bo sam klub jest już dziełem autorskim. Florentino dobrze o tym wie, dlatego pojawia się niepokój, gdy cykl zaczyna zdradzać oznaki wyczerpania, mimo bohaterskiej reakcji w finale Pucharu Króla przeciwko Barcelonie na stadionie La Cartuja. Bohaterskie zrywy są dobre na święta, a obecny Real potrzebuje rąk trenera – obu, lewej i prawej – od poniedziałku do niedzieli.

Siedem triumfów w Lidze Mistrzów, które prezes świętował podczas swoich dwóch kadencji, osiągnęli dla niego Vicente del Bosque, Zinédine Zidane i Ancelotti. Wszyscy to świetni trenerzy w szerokim znaczeniu tego słowa, choć rozstania z dwoma pierwszymi pozostawiły rany, których teraz – w przypadku Włocha – by nie było, mimo że podczas swojej pierwszej kadencji odchodził z żalem. Z Del Bosque Florentino rozstał się po zdobyciu mistrzostwa, w atmosferze buntu w restauracji Chistu, a potem wprowadził Real na karuzelę trenerów, która doprowadziła klub na margines – jak Atlético za czasów Jesúsa Gila. Po latach, niechętnie, sam przyznał, że to była jedna z największych pomyłek jego pierwszej kadencji – mimo wzajemnego braku porozumienia z Del Bosque, które trwa do dziś.

Słaba postawa zespołu w tym sezonie sprawiła, że w gabinetach klubu zaczęto myśleć o planie B, i fakty nie zmieniły tego nastawienia. Choć La Liga wciąż nie została rozstrzygnięta – nawet jeśli przypomina Everest – a w perspektywie jest jeszcze Klasyk na Montjuïc, Ancelotti podnosi brew i trzyma się kurczowo swojego „ratunkowego koła”, choć pogodzony z możliwym zakończeniem, którego ani on, ani klub nie chcą w dramatycznym stylu.

W głowie Florentino coraz bardziej obecny jest Xabi Alonso, który marzy o budowie zespołów autorskich. Dlatego prezes próbował wydobyć to, co najlepsze z José Mourinho – pomimo uprzedzeń i szumu – i sięgnął po nauki Pepa Guardioli. Bayer Leverkusen Xabiego jest właśnie takim zespołem. Xabi ma tę przewagę, że zna Real, zna Florentino i zna La Ligę. Jest jak syn, który wraca do domu – nie musi pytać, gdzie są ciastka i kawa. Ale nie szuka kompromisów – stawia wymagania, podejmuje decyzje i działa. Jego starcie z hiszpańskim urzędem skarbowym, „pełne ryzyka”, jak mówią osoby związane z Sądem Najwyższym, pokazuje, jak silny charakter posiada. Jeśli w coś nie wierzy, nie ma miejsca na kompromisy.

Obecna sytuacja Leverkusen jest inna niż przed rokiem – klub odpadł już z europejskich pucharów i nie ma szans na mistrzostwo Niemiec. Na jego czele stoi Hiszpan Fernando Carro, który doskonale wie, że jeśli zadzwoni Florentino, odejście Xabiego nie będzie problemem. Carro jest sprawnym i pragmatycznym negocjatorem, mówi tym samym językiem co José Ángel Sánchez, dyrektor generalny Realu. Porzucił potężną grupę medialną Bertelsmann, by zrobić karierę w sporcie, i dobrze wie, z kim trzeba żyć w zgodzie.

Na trzy kolejki przed końcem Bundesligi Bayern ma osiem punktów przewagi nad Leverkusen – tytuł jest więc praktycznie rozstrzygnięty. Gdy Real będzie grał klasyk na Montjuïc, 11 maja, wszystko najprawdopodobniej będzie już jasne. Zarówno Ancelotti, jak i Xabi Alonso czekają na decyzje, mając jeszcze rok kontraktu. Nie ma więc presji ani złych relacji – wręcz przeciwnie – co pozwala wybrać najlepszy moment… lub wcale go nie wybierać. Jeśli jednak zmiana nadejdzie, pojawi się dylemat: kto poprowadzi Real na Klubowych Mistrzostwach Świata – strategicznym celu Królewskich, zwłaszcza po nieudanym sezonie – oraz w kluczowej fazie przygotowań do nowego sezonu. Logiczne wydaje się, by zrobił to nowy trener.

Florentino uważa, że trener jest „złem koniecznym” futbolu i tak naprawdę tylko raz w pełni utożsamiał się z trenerem-autorem. Był nim Mourinho – człowiek wybrany na konkretne zadanie: stawić czoła Barcelonie Guardioli, jednemu z najlepszych zespołów w historii, i odbudować nadszarpnięte madridismo. Mourinho osiągnął cel, choć kosztem poważnych szkód wizerunkowych dla klubu. Dziś sytuacja nie jest identyczna, ale Barcelona znów rośnie w siłę – wygrała trzy z trzech Klasyków i odebrała Realowi dwa trofea w tym sezonie. „Tylko jeden trener jest w stanie wytrzymać to z Florentino – Ancelotti”, mówiła osoba, która pracowała blisko prezesa przed finałem w Sewilli. A presja tylko rośnie.

Historia pokazuje, że nigdy dotąd, gdy Real i Barcelona spotykali się w jednym sezonie cztery lub więcej razy, żadna z drużyn nie wygrała wszystkich meczów. Jeśli więc kierować się statystyką, na Montjuïc powinna paść wygrana Realu lub remis. Choć zawsze może zdarzyć się coś po raz pierwszy – nawet zatonięcie z założonym kapokiem.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!