Advertisement
Menu
/ YouTube.com

Keylor Navas: Gdyby to Florentino do mnie zadzwonił, to popłynąłbym do niego wpław

Keylor Navas udzielił wywiadu w programie El Larguero na antenie Cadena SER. Przedstawiamy pełny zapis rozmowy z byłym bramkarzem Królewskich.

Foto: Keylor Navas: Gdyby to Florentino do mnie zadzwonił, to popłynąłbym do niego wpław
Keylor Navas w barwach Newell's Old Boys. (fot. Getty Images)

Keylor Navas, dobry wieczór! A właściwie – dzień dobry dla ciebie.
Dobry wieczór wszystkim, jak się macie? Wszystko dobrze?

Jak się masz, bramkarzu? Dawno cię nie widzieliśmy. Wyglądasz świetnie, naprawdę w dobrej formie.
Dobrze się czuję, jestem bardzo szczęśliwy, spokojny, zadowolony i cieszę się z gry. Z tego, że wciąż mogę grać.

Masz 38 lat, jeśli się nie mylę?
Tak, 38, ale czuję się dobrze, i to jest najważniejsze.

Zanim przejdziemy do tego, jak ci się wiedzie w życiu i tak dalej, właśnie powiedziałeś coś, co aż postawiło mi włosy dęba – tych kilka, które mi zostały. Powiedziałeś: „Mogłem zagrać w finale Pucharu Króla, ale nie w drużynie, o której myślisz”. Wytłumacz to.
Jestem ubrany na biało… To znak. Biały strój!

No tak, ale i tak przyszedłeś tu, żeby nas zmylić. Więc?
Były pewne opcje. Tak, były możliwości.

Czyli co, zadzwoniła do ciebie Barcelona, gdy mówiło się o zastąpieniu Ter Stegena?
Pojawiały się gdzieś tam moje nazwisko, ale wiadomo, że to zawsze jest skomplikowane.

Ale zadzwonili do twojego agenta, bo nie mieli twojego numeru? I co ci wtedy powiedział?
Byliśmy bardzo spokojni.

Zaskoczyło cię to?
Wiesz, ja zawsze staram się traktować takie rzeczy tak, jak na to zasługują. Oczywiście, piłka to nasza praca, choć to także sport. A w moim przypadku odebrałem to raczej jako coś miłego – że klub, który przez tyle lat był rywalem, który wie, że zawsze byłem w bieli… widzi we mnie opcję. Myślę, że to coś, co należy docenić i uszanować. Nie patrząc na przeszłość – potraktowałem to jako komplement.

Bo mógłbyś być takim Szczęsnym Barcelony!
Tak, ale ja zawsze miałem chęć dalej grać, cieszyć się piłką, bo jeśli kochasz ten sport, to z wiekiem starasz się coraz bardziej o siebie dbać, być coraz bardziej odpowiedzialnym i profesjonalnym. Każdy rok to szansa, by jeszcze coś dołożyć do swojego profesjonalizmu i dobrze się czuć.

Twój agent to Jorge Mendes – dobrze mówię, prawda? – i on ma dobre relacje z Barceloną. Jak to było, kiedy powiedział ci: „Słuchaj, chcą cię przeciągnąć… na złą stronę”?
Na złą stronę! Ale tu jestem. W białej koszulce, jak wiecie. I uważam, że w życiu trzeba podchodzić do wszystkiego z naturalnością, jaką niesie dany moment. Jak powiedziałem – dla mnie to był tylko komplement i tyle. Oni mają swoją drogę, swoje decyzje, swoje sprawy – a ja mam swoje. Trzeba patrzeć w teraźniejszość, tamto to już przeszłość, historia i tyle.

Tak naprawdę chciałem tylko, żebyś powiedział coś, co spodoba się kibicom Realu: że nawet gdyby ci zaproponowali, to i tak powiedziałbyś „nie” Barcelonie.
No widzisz, jestem w bieli – wystarczy? Jasne, Jorge Mendes to mój agent, to mogło się zdarzyć. Ale gdyby to Florentino do mnie zadzwonił… to popłynąłbym do niego wpław, jeśli trzeba.

Zaskoczyło cię to, że Szczęsny zdołał odwrócić swoją sytuację? Przecież był już właściwie na sportowej emeryturze, a jednak wrócił i prezentuje się dobrze. Co o tym sądzisz?
Nie, mnie to nie zaskoczyło. Bo pozycja bramkarza to taka, że nawet jeśli długo się nie trenuje czy nie gra, to umiejętności się nie zapomina. Wszystko zależy od klubu – czy ma do ciebie cierpliwość, czy da ci czas: dwa, dwa i pół miesiąca, trzy miesiące, miesiąc – aż dojdziesz do formy. On dostał tę szansę. A był przecież przez wiele lat bramkarzem Juventusu i grał bardzo dobrze. Takich rzeczy się nie zapomina z dnia na dzień.

A teraz w Newell’s Old Boys, w Argentynie, spisujesz się znakomicie. Chyba masz sporo pracy, bo sporo strzałów idzie na bramkę. W ostatnim meczu miałeś chyba 13 albo 14 interwencji, prawda?
Tak, tutaj przeżywam nowe doświadczenie – futbol jest przeżywany z niesamowitą intensywnością. Pracy jest dużo, ale cieszę się z tego, bo lubię pracować, poświęcać się, a jeśli mogę pomóc drużynie – jednym albo dwunastoma obronami – to wracam do domu zadowolony.

I przez to znowu jesteś na radarze kilku klubów. Zostały wam dwie kolejki do końca tej pierwszej fazy, jeśli się nie mylę. A co potem? Zespoły z Klubowych Mistrzostw Świata – np. Monterrey, gdzie gra Sergio Ramos – są ponoć tobą zainteresowane.
Zobaczymy, co się wydarzy. Nic nie jest jeszcze przesądzone, ale oby.

W Hiszpanii jest kilka klubów, które są tobą zainteresowane. Co możesz nam powiedzieć? Albo Premier League – tam też przecież grałeś, choć krótko, w Nottingham Forest. Czy mógłbyś wrócić do Europy?
Bardzo bym chciał. Naprawdę bardzo chciałbym wrócić do Europy. Mam 38 lat, ale wciąż mam marzenia i mam nadzieję, że uda mi się je spełnić. Zawsze jestem wdzięczny, jak już mówiłem, gdy jakiś klub widzi we mnie potencjalnego zawodnika. Oby w najbliższej przyszłości udało się coś zrealizować i żebym mógł wrócić.

No ale masz jeszcze sporo paliwa w baku, prawda?
Tak, czuję się bardzo dobrze – dzięki Bogu – zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Myślę, że pokazuję to w każdym meczu i to właśnie mnie motywuje, żeby iść dalej.

Przecież sam powiedziałeś, że jeśli zadzwoni Florentino Pérez, to płyniesz do niego wpław – więc musisz być w formie jak byk!
No, najpierw musiałbym nauczyć się pływać, żeby się po drodze nie utopić, ale spróbowałbym! Ale wiadomo, z Realu odszedłem przez okoliczności piłkarskie.

Pamiętam, jak zapytaliśmy cię wtedy bez mikrofonu – w USA, w dniu, gdy ogłoszono transfer Courtois – czy możesz zostać w Realu mimo jego przyjścia. I odpowiedziałeś: „Mam tyle ochoty odejść, co umrzeć”. To wciąż prawda?
Tak, bardzo dobrze to pamiętam. Bo to była decyzja, którą podejmowałem nie sercem, ale rozumem – kierując się tym, co będzie lepsze dla mojej kariery. Wtedy musiałem odejść, bo wiedziałem, że nie będę miał wystarczająco minut. A jako piłkarz – chcesz grać. W innym klubie miałem taką możliwość, więc decyzja była konieczna. Ale gdybym miał kierować się tylko sercem – zostałbym w Madrycie na zawsze.

W sobotę wielki finał Pucharu Króla: Real Madryt – Barcelona. Tu przy stole toczą się zakłady – 95%, 70%, 60% dla Realu. Jak ty, były bramkarz Realu, oceniasz szanse?
Zanim odpowiem – myślę, że wszyscy już wiedzą, co myślę. Z mojego doświadczenia – jeśli chodzi o finały i Klasyki – to w przypadku Realu nie ma znaczenia, w jakiej formie zespół przyjeżdża. Bo Real Madryt ma DNA zwycięzcy. W każdej finale daje z siebie wszystko. A Klasyki… nikt nie chce ich przegrać. Ani oni, ani my – przepraszam, już miałem powiedzieć „my”, jakbym nadal tam grał. Ale wciąż czuję się kibicem. W każdym razie – takie mecze rządzą się swoimi prawami. To, co działo się wcześniej w sezonie, nie ma większego znaczenia. Oba zespoły są w stanie wejść na poziom, którego nie pokazały przez cały sezon – i wygrać. Ale jeśli ktoś ma doświadczenie i wie, jak grać takie mecze – to właśnie Real Madryt.

I na koniec – pytanie bardziej osobiste. Wiem, że psychicznie miałeś trudny czas w Paryżu, zwłaszcza pod koniec pobytu. Jak to znosiłeś i jak udało ci się to przezwyciężyć?
Przechodziłem naprawdę trudny okres. Bo wiadomo – w każdym klubie chcesz grać, chcesz mieć szansę, żeby powalczyć. Żeby cię zauważono. A kiedy to się nie dzieje – jest ciężko. Trudno znaleźć w sobie motywację, żeby codziennie iść na trening, wiedząc z góry, co się wydarzy w weekend. Ale zawsze trzymałem się mojej rodziny, mojej żony, i naszej wiary – że wszystko w końcu się ułoży. I dziś jesteśmy w Argentynie, ciesząc się grą. Dziękuję Bogu, że nie poddaliśmy się przez ten cały czas. Trenowaliśmy, pracowaliśmy, żeby być gotowi fizycznie i psychicznie. Dziś czuję się tak, jak wtedy, kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Hiszpanii – z marzeniem, z chęcią gry i codziennego rozwoju.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!