Pewne zwycięstwo w meczu na szczycie
W 27. kolejce Ligi Endesa Real Madryt pewnie pokonał Tenerife i powiększył swoją przewagę nad Kanaryjczykami w tabeli. Królewscy prowadzili w tym spotkaniu praktycznie od samego początku do końca rywalizacji.

Bruno Fernando, MVP dzisiejszego meczu z Tenerife. (fot. Getty Images)
Real Madryt pewnie i wysoko pokonał na wyjeździe Tenerife i umocnił się na prowadzeniu w Lidze Endesa. Powiększył przewagę do dwóch wygranych i zyskał nad Kanaryjczykami lepszy bilans bezpośrednich pojedynków. Do tego Valencia zagra dzisiaj z Unicają, więc któryś z tych zespołów również straci dystans do madrytczyków. Graczem meczu został Bruno Fernando (10 punktów, 10 zbiórek), a Chus Mateo mógł swobodnie rotować składem, dając odpocząć kluczowym zawodnikom.
Od początku meczu było widać zamysł Chusa Mateo, żeby oszczędzać kluczowych zawodników na wtorkowy mecz z Paris Basketball. Na ławce spotkanie rozpoczął Tavares, a w wyjściowej piątce pojawili się Garuba z Fernando. Zadziałało to perfekcyjnie, ponieważ Królewscy mieli przewagę pod tablicami. Tenerife bardzo odczuwała nieobecność Frana Guerry. Gra podkoszowa dała madrytczykom przewagę, szczególnie że sporą wartość z ławki wnieśli rezerwowi. Brakowało tylko skuteczności na obwodzie, ale i tak pierwszą kwartę należy ocenić pozytywnie (15:23).
W drugiej części trochę się wyrównała walka pod tablicami, ale Real Madryt dalej uważnie obchodził się z piłką i zanotował tylko jedną stratę. Z bardzo dobrej strony pokazywał się Rathan-Mayes. Kanadyjczyk był ostatnio odstawiony na boczny tor i chciał w tym meczu udowodnić, że zasługuje na więcej szans. Zdobył 9 punktów i wnosił dużo energii do ataków drużyny. Udało się też trafić pierwsze rzuty z dystansu. Przewaga Królewskich sięgnęła nawet 17 oczek, ale dzięki dobrej grze Szermadiniego i rzutom za trzy punkty Kanaryjczycy trochę zmniejszyli stratę przed przerwą (34:45).
Po zmianie stron Real Madryt rozpoczął kwartę od celnej „trójki” Abalde, ale później miał trochę problemów w ofensywie. Na parkiecie od początku trzeciej kwarcie pojawił się Musa, który nie grał w pierwszej połowie, jednak Bośniak potrzebował czasu, żeby wejść w to spotkanie. Szermadini z Huertasem i Abromaitisem pomogli Tenerife zbliżyć się na dystans 7 punktów. Wtedy gospodarze zaczęli popełniać błędy, które Real Madryt wykorzystywał. Ostatecznie udało się powiększyć przewagę do 17 oczek na koniec kwarty (49:66).
Pierwsze punkty w czwartej kwarcie zdobył Feliz, ale później znów madrytczycy się zacięli. Tenerife zanotowała w tym czasie serię 8:0, co zmusiło Chusa Mateo do poproszenia o czas. Zadziałało, bo piłka zaczęła wpadać do kosza. Poza tym cały czas Królewscy dobrze zbierali piłkę pod koszem rywali. Mieli natomiast problem, gdy na parkiecie znajdował się Badji. Senegalczyk wiele razy zablokował próby gości. W ostatnich minutach Tenerife grało bez najlepszych zawodników, bo Kanaryjczycy też mają w nadchodzącym tygodniu ważny mecz w europejskich pucharach. Zwycięstwo Realu Madryt było niezagrożone i całkowicie zasłużone.
68 – Tenerife (15+19+15+19): Kostadinow (4), Fernández (7), Fitipaldo (0), Scrubb (4), Abromaitis (15), Krämer (12), Drell (7), Huertas (9), Costa (0), Badji (0), Szermadini (10), Doornekamp (0).
79 – Real Madryt (23+22+21+13): Abalde (9), Campazzo (0), Deck (5), Garuba (6), Fernando (10), Rathan-Mayes (9), González (0), Hezonja (16), Musa (5), Tavares (10), Llull (1), Feliz (8).
Wynik dwumeczu: Real Madryt 175:154 Tenerife
Poza kadrą znaleźli się:
- Eli Ndiaye – uraz barku
- Serge Ibaka – decyzja trenera
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze