Skuteczna remontada w Belgradzie
Na zakończenie sezonu zasadniczego Euroligi Real Madryt wygrał na wyjeździe z Partizanem. Spotkanie nie układało się po myśli Królewskich, którzy zdołali odmienić jego losy w ostatnich minutach rywalizacji.

Džanan Musa. (fot. Getty Images)
Real Madryt wykonał swoje zadanie i pokonał w Belgradzie Partizan, kończąc sezon zasadniczy Euroligi z dorobkiem 20 zwycięstw i 14 porażek. Nie wystarczy to na czołową czwórkę i wiele wskazuje na to, że Królewscy mogą wypaść z najlepszej szóstki, ale tego dowiemy się jutro. Dzisiejsze spotkanie było bardzo trudne. W pewnym momencie wszystko wskazywało na zwycięstwo Partizana, ale madrytczycy przeprowadzili skuteczną remontadę, a zwycięstwo rzutem równo z końcową syreną dał Edy Tavares. Graczem spotkania został jednak Campazzo. Ibaka natomiast zakończył spotkanie z double-double: 11 punktów, 10 asyst.
Nieco lepiej mecz rozpoczął Real Madryt. Królewscy, głównie za sprawą Tavaresa, zyskali kilka punktów przewagi. Z dystansu trafił Deck za pierwszą próbą, ale natychmiast odpowiedział mu Bonga. Chus Mateo jako pierwszy sięgnął po rezerwowych, bo ofensywa zaczynała mieć coraz więcej problemów. Na parkiecie pojawili się Feliz z Ibaką. Serge zrobił pozytywną różnicę. Trafił trzy kolejne rzuty, dzięki czemu udawało się utrzymywać tempo rozkręcającego się Partizana. Ostatnie słowo w kwarcie należało do Serbów. Punkty zdobył Koprivica i klub z Belgradu miał dwa oczka więcej po pierwszej części (24:22).
Po krótkiej przerwie Real Madryt szybko odzyskał prowadzenie, lecz było to tylko chwilowe. Partizan bardzo dobrze prezentował się w ofensywie, więc rywalizacja była bardzo wyrównana. Warto dodać, że przed każdym wejściem na parkiet ogromną porcję gwizdów otrzymał Sergio Llull. Kibice Partizana ciągle pamiętają słynną bójkę w play-offach Madrycie, w której kapitan Królewskich miał swój udział. Królewscy się rozkręcali i regularnie trafiali do kosza, ale obrona nie potrafiła zatrzymać rywali, przez co w połowie dalej różnica była niewielka (46:48).
Po zmianie stron Real Madryt wrócił na parkiet w gorszej dyspozycji. Pierwsze punkty zdobył po niespełna dwóch minutach. Później Partizan rozpoczął całkiem udaną serię rzutów z dystansu. Królewscy starali się odpowiadać, ale nie robili tego tak regularnie jak gospodarze, więc ich przewaga zaczęła się powiększać. W dodatku świetne minuty rozgrywał Brandon Davis i pierwszy raz w całym meczu prowadzenie Partizana stało się dwucyfrowe. Madrytczycy nawet na linii rzutów osobistych nie wykorzystywali wszystkiego, przez to trzecią kwartę wyraźnie wygrali Serbowie (74:65).
Ostatnia kwarta rozpoczęła się od faulu Llulla, który sprawił, że był jeszcze bardziej wygwizdywany. Kapitan odwdzięczył się celnym rzutem z dystansu. Ważne ofensywne zbiórki notował Ibaka, ale Partizan ciągle utrzymywał prowadzenie poprzez rzuty za trzy punkty. Czas upływał, a po trafieniu Daviesa gospodarze mieli dziewięć punktów więcej na koncie. Wtedy najlepszy gracz Partizana sfaulował po raz piąty i wyleciał z boiska. Llull trafił z dystansu, po chwili wielkim sprytem popisał się Campazzo, a następnie świetnie zza obwodu rzucił Hezonja. Seria 8:0 błyskawicznie przywróciła madrytczyków do gry.
Na 43 sekundy przed końcem Campazzo doprowadził do remisu. Carlik Jones poślizgnął się w kolejnej akcji i Sergio Llull dał Realowi Madryt prowadzenie, gdy na zegarze zostało 6 sekund. Partizan wyprowadził świetną akcję i doprowadzi do remisu, zostawiając Królewskim 2 sekundy. W ostatniej akcji piłka niespodziewanie trafiła do Tavaresa, który zdążył oddać zwycięski rzut. Dzięki temu madrytczycy nie spadną niżej niż na siódme miejsce w tabeli.
89 – Partizan (24+22+28+15): Davies (22), Jones (15), Marinković (9), Bonga (14), Lakić (0), Lundberg (-), Ntilikina (3), Washington (-), Koprivica (5), Pokuševski (12), Brown (9), Mike (0).
91 – Real Madryt (22+26+17+26): Abalde (0), Campazzo (12), Hezonja (12), Deck (8), Tavares (14), Rathan-Mayes (-), González (-), Musa (15), Garuba (3), Ibaka (11), Llull (13), Feliz (3).
Wynik dwumeczu: Real Madryt 184:175 Partizan
Poza kadrą znaleźli się:
- Eli Ndiaye – uraz barku
- Bruno Fernando – decyzja trenera
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze