Advertisement
Menu
/ marca.com

Laporta to mój idol

Pedro Morata to dziennikarz Marki i radia COPE z Walencji, który zajmuje się sprawami organizacyjnymi i finansowymi w hiszpańskim futbolu. Przedstawiamy pełne tłumaczenie jego felietonu, w którym między innymi krytykuje Real Madryt i jego prezesa za ich zachowania względem kolejnych działań Barcelony.

Foto: Laporta to mój idol
Florentino Pérez z Joanem Laportą w trakcie Klasyku w kwietniu 2024 roku. (fot. Getty Images)

Laporta to mój idol. Muszę to przyznać. Nie znam nikogo, kto byłby zdolny do osiągnięcia tego (umyślnie lub przypadkowo), że Florentino Pérez, sekretarz stanu Rodríguez Uribes (zadeklarowany madridista), Wyższa Rada Sportu, czyli rząd oraz 18 pozostałych ekip Primera División chcą, by Barcelona została mistrzem. I słuchajcie: Laporta przecież nie zrobi im świństwa!

Poza wysłaniem im gestu Kozakiewicza, który był pokazywany przez wszystkie telewizje. Rzadko gest ma aż taki sens i mówi tak wiele przy byciu tak krótkim. To środkowy palec do wszystkich, którzy walczą, by Barcelona grała na tych samych zasadach, co reszta klubów duszonych przez Finansowe Fair Play La Ligi, które tylko Barcelonie udaje się ośmieszać swoimi sztuczkami i wynalazkami. To wszystko przy braku kar ze strony La Ligi i na końcu amnestiami politycznymi. Do wszystkich poza Florentino Perezem, którego Laporta swoją niewidzialną magią przekonał do uratowania Barcelony z katastrofy finansowej, w której się znalazła. Co więcej, dzięki tej pomocy teraz wygrywa tytuły.

Prezydent Realu Madryt (podkreślmy, że nie prezydent Generalitat de Catalunya) włożył do kieszeni Barcelony 517 milionów euro (poprzez współpracę swojego podopiecznego Anasa Laghrariego z funduszem Sixth Street) za zakup 25% praw telewizyjnych Barcelony na 25 lat. To dosyć droga opłata, jaką pobrał Laporta, by nie wyjść z Superligi Florentino. Czapki z głów, Janie.

Z tymi 517 milionami i jedną z dwóch dźwigni o wartości 200 milionów euro (Barça Studios) Barcelona rozwiązała temat budowy kadry, którą wzmocniła Lewandowskim, Raphinhą, Koundé czy Iñigo Martínezem. Wygrała potem z Realem „bękarckie” Superpuchar i La Ligę 2022/23. Teraz jest na drodze do tego samego w sezonie 2024/25.

Ale jak wszystkie działania Laporty popierają jego socios, to samo ma miejsce z Florentino. Do tego stopnia, że Florentino wysyła Real Madrid TV i sekretarza swojego zarządu na wojnę przeciwko sędziom, gdy jednocześnie sam prezes nie przestaje pomagać odwiecznemu rywalowi. I do tego robi to z sukcesem. Jeśli madridistas oceniają dobrze, że ich prezes z powodu Superligi pomaga Barcelonie w odbieraniu im tytułów, to jest ich sprawa.

Chociaż to oskarżenie wystosował sam Tebas, to nikt nie zdementował tego, jakoby Florentino zdzwonił też do rządowej Wyższej Rady Sportu, by zasugerować czy wręcz „zarządzić” zarejestrowanie Olmo i Paua Víctora, nawet gdyby miało się to odbyć na podstawie Prawa Turystycznego. Nie mogę w to uwierzyć, ale tego oskarżenia nie wystosował dziennikarz, a sam prezes La Ligi. Jaka siła wyższa zachodzi, że prezes Realu Madryt i sekretarz stanu, który jest madridistą, współpracowali, by gwiazdorski transfer Barcelony na ten sezon mógł grać dalej, chociaż 31 grudnia wygasała jego licencja?

La Liga też ponosi swoją pokutę. Gdyby nie zarejestrowali go tymczasowo w sierpniu na cztery miesiące w miejsce kontuzjowanego piłkarza, teraz nie mieliby tej szopki na swoim stole, która niesamowicie szkodzi wiarygodności kontroli finansowej La Ligi, którą Barcelona deprawuje i robi sobie z niej jaja.

Dlatego nikt nie powie mi, że mojemu idolowi Laporcie nie ustawiły się w linii wszystkie planety, by Barcelona i jej sztuczki mogły zabłysnąć. Na tyle, że gdyby Guardia Civil zatrzymała go teraz ze 180 km/h na autostradzie, to i tak by się uratował, bo funkcjonariuszom wypisałby się do długopis. Więcej, Laporta doprowadziłby do wystawienia mandatu radiowozowi za złe zaparkowanie. No słuchajcie, to mój idol. A jeśli jest moim idolem, jak ma nie być idolem barcelonistas?

To wszystko pomimo wymyślenia 2 dźwigni na 200+100 milionów euro z wątpliwym pochodzeniem. Pierwszą już wyeliminował jego własny audytor. Pamiętacie tę dźwignię w końcówce sierpnia 2022 roku. Dwa kontrakty na 100+100 milionów euro od dwóch przyjaciół (Rouresa i Socios.com) za 49% praw do Barça Studios. Każdy wpłacił jedynie po 10 milionów euro, ale dziury w przepisach La Ligi pozwoliły, by do Finansowego Fair Play klubowi zaliczono 200 milionów euro. Wiemy, co stało się potem. Nie zapłacili, ale piłkarze byli już kupieni i z nimi wygrano mistrzostwo.

Wokół drugiej dźwigni, tej tak zwanej mołdawskiej, też unosi się smród. Chodzi o sprzedaż 475 miejsc VIP na najbliższe 20 lat. Mówimy o 100 milionach, z których 30 otrzymali od poważnego biznesmena. I kolejnych 28 milionach od mołdawskiego biznesmena, którego historia zmusza do podniesienia gardy. W tej operacji 70 milionów znowu śmierdzi.

Dzisiaj rachunki Barcelony są jak jenga lub puzzle. Teraz tu dołożę 100 milionów z lóż VIP, teraz dołożę 200 z Barça Studios, teraz zabiorę 100 milionów, bo tak mówi audytor, teraz audytor zabiera mi też 140 z 200 milionów z Barça Studios, teraz dodam sam sobie 150 milionów ze spółki Locksley, które należą do mnie, ale dopiszę je sobie, jak gdyby ktoś mi to wypłacił. Tak to wygląda w sprawie, którą prowadziło już czterech różnych audytorów. Audytorzy są jak notariusze rachunkowości. Zmieniają się, bo nikt nie jest w stanie utrzymać rachunkowej jengi Barcelony.

Te wspomniane 150 milionów euro pochodzi z tego, że Barcelona zaksięgowała sobie 667 milionów euro ze sprzedaży 25% praw telewizyjnych na okres 25 lat, chociaż zapłacono jej za to tylko 517 milionów euro.

Teraz w styczniu i lutym dopisywano sobie kolejne 100 milionów euro przychodu z lóż VIP jako nadzwyczajny przychód w tym sezonie, ale czwarty audytor to odrzucił, więc Barcelona znowu przekracza Finansowe Fair Play o przynajmniej 90 milionów euro, czyli latem znowu będzie powtórka z historii, dopóki Laporta znowu nie poczaruje. Nie wiem tylko, w jaki sposób. Mnie nie pytajcie. Czy to będzie Florentino, czy to będzie katalońskie prawo, czy to będzie Uribes, czy to będzie Von der Leyen… Coś się wydarzy, a on znowu ominie przepisy. Pozostałych 18 drużyn spędziły lato ściśnięte przez Fair Play, bo nie miały marginesu na działania. Musiały na przykład dokapitalizować się jak Atlético, by potem Barcelona od dźwigni pokazała im środkowy palec. Atlético i wszystkim innym.

Bo pozostałe kluby milczą i przełykają to jak papużki nierozłączki zamiast zrobić to, co dyktuje odpowiedzialność i godność: zastrajkować. Przynajmniej na jedną kolejkę La Ligi. Bo inaczej nie da się walczyć z takimi pociskami ze strony rządu, Florentino czy kto tam akurat się nawinie.

Pozostałe 18 przełykających klubów zasługuje na to, co się dzieje za to, że nie robią nic ze środkowymi palcami Laporty w kierunku rywali sportowych, kontroli finansowej i pieniędzy, które wykładają niektórzy właściciele klubów. Bo prezes Barcelony nie ryzykuje w tym wszystkim ani euro ze swojej kieszeni. Więcej, potrafi wypłacić pośrednikowi 49-milionową prowizję za wygładzenie krawędzi na linii Nike-Barcelona. W międzyczasie tacy właściciele, jak Miguel Ángel Gil, Angel Haro, Peter Lim czy José Danvila dokładają do klubów ze swojej kieszeni. W tym czasie Barcelona idzie dalej ze swoimi dźwigniami. Jestem wielkim fanem Laporty.

Mam wiedzą, że Aperribay z Sociedadu, Haro z Betisu, Torres z Getafe czy Ronaldo z Valladolidu w imieniu klubów bardzo zbliżyli się do Florentino i pewnie nawet nie wzięliby udziału w strajku La Ligi, gdyby do tego doszło. To oni zostaliby ośmieszeni, bo ten strajk dotyczyłby prawnej nienaruszalności Barcelony.

Myślę dużo o José Dánvili, który jest „skromnym” levantinistą, a nie funduszem inwestycyjnym. Wcześniej włożył w Levante 10 milionów euro i pożyczył klubowi kolejne 10 milionów, a latem kazano mu wyłożyć 1,2 miliona euro w ramach gwarancji w Finansowym Fair Play w temacie sporu dotyczącego jedynie graczy z drugiej drużyny. Co myśli sobie Dánvila, gdy widzi hulanki Barcelony przy pozwoleniu rządu i z Florentino patrzącym w drugą stronę albo wręcz pomagającym jej?

Bo Barcelona w grudniu i styczniu wykonała następujące działania i sztuczki:

  • sprzedaż lóż VIP mołdawskiemu biznesmenowi za 70 milionów euro, których otrzymanie jest mocno wątpliwe
  • zakontraktowanie audytora Abauding, który podpisał się pod prośbą o zatwierdzenie 100 milionów z tej dźwigni jako przychodu nadzwyczajnego w tym jednym sezonie, kiedy to zaliczka za usługę rozłożoną na 20 lat
  • niedługo potem zatrudniono nowego audytora Crowe, zaraz po zatwierdzeniu przez La Ligę otrzymania 100 milionów euro w tym sezonie i przyznania klubowi zasady 1:1, dzięki czemu Barcelona mogła przedłużyć umowy wielu piłkarzy. Nagle jednak okazało się, że Crowe odwołał tamtą interpretację i Barcelona musiała usunąć 100 milionów euro ze swojego sprawozdania. Laporta jednak już przedłużył umowy wielu piłkarzy, wykorzystując zasadę 1:1. La Liga odebrała mu już to prawo, ale umowy zostały przedłużone i zatwierdzone.
  • I na końcu swoimi sztuczkami Laporcie udało się doprowadzić do tego, że Wyższa Rada Sportu w ciągu 24 godzin przyznała amnestię Olmo i Víctorowi, by mogli grać dalej, chociaż 31 grudnia wygasły ich tymczasowe rejestracje. Następnie skorzystano na tym, że Radzie zajęło 86 z 90 dopuszczalnych dni rozwiązanie meritum sprawy i chociaż istnieją wątpliwości w sprawie mołdawskiego biznesmena, a audytor Crowe wydał negatywną decyzję, to Rada w sposób arbitralny i niepojęty orzekła, że Olmo i Victor mogą grać dalej, bo organ zatwierdzający odrzucenie ich licencji nie mógł o tym zdecydować. Organem były wspólnie La Liga i Federacja. Po pierwsze, wcale tak to nie wyglądało. Licencja automatycznie wygasła 31 grudnia, a Barcelonie nie udało się do tego dnia pozyskać potrzebnych przychodów, gdy wiedziała od 31 sierpnia, że jest to dla niej graniczna data w tej sprawie. Piłkarze zostali wyrejestrowani z winy Barcelony. Nawet jeśli ostateczne wyrejestrowanie zatwierdziła Komisja Monitorująca Porozumienie Koordynacyjne między La Ligą a Federacją, to kto inny miał to zrobić? Związek Szermierczy? UNICEF? Zarząd Festiwalowy?

Pamiętam, że po wyrejestrowaniu Olmo i Victora w styczniu napisałem, że teraz tylko sąd może przywrócić ich do gry. Wszyscy byliśmy głupcami, ja także, bo nikt z nas nie pomyślał, że Wyższa Rada wejdzie w ten temat i przyzna kolejną amnestię, jak w przypadku Puigdemonta. Nie widać powodu, ale zastosujemy amnestię.

To wszystko jest tak dziwaczne, a argument prawny Rady Sportu zastosowany do rejestracji wywołuje poczucie wstydu, ale tak jest zawsze z politykami.

Ta Rada Sportu i jej sekretarz stanu Rodríguez Uribes oraz dyrektor generalny Fernando Molinero przejdą do historii z dwóch powodów:

  1. Wejście w temat wyborów na prezesa Federacji i powołanie bezużytecznej Komisji Nadzoru, Normalizacji i Reprezentacji RFEF z prezesem Vicente del Bosque. Nie miała ona żadnego znaczenia ani władzy, ale rząd chciał mieć swoich ludzi w loży na meczach Hiszpanii na EURO. Wszystko podsumowała sytuacja, w której członków komisji wysłano do czwartego rzędu, a z przodu siedział ówczesny prezes Rocha.
  2. Przyznanie amnestii klubowi, który jest specjalistą od sztuczek rachunkowych mających na celu ośmieszanie kontroli ekonomicznej La Ligi, gdy rząd tak długo i mocno walczył, by kluby działały odpowiedzialnie w temacie długów.

Przyznano tę amnestię przy karnawałowym i absurdalnym argumencie. Bez żadnego wstydu, bez myślenia o tym, co reprezentuje Rada Sportu, która ma kierować się pewnym rygorem i ścigać oszustwa. Po prostu osłabiono organ kontroli La Ligi. Nie da się być bardziej niespójnym.

Na końcu La Liga zrobi z tego sprawę sądową przeciwko Radzie za uniemożliwianie kontroli finansowej nad klubami... co La Lidze formalnie nakazuje sama Rada. To bezsens na miarę obecnego momentu tego kraju, w jakim żyjemy, w którym wicepremierka mówi, że „to hańba, iż większą wartość ma domniemanie niewinności niż zeznania odważnej ofiary”. Nie mam więcej pytań. Sam za to płacę, a oni robią, co chcą.

Gdybym ja był pozostałymi klubami z Primery czy Segundy, zbuntowałbym się przeciwko Finansowemu Fair Play. Rozjechałbym je. I poprosiłbym o ochronę rząd lub Florentino. To już fakt, że pozostałe 40 klubów poza Barceloną i Realem nie mają odwagi zatrzymać La Ligi w takim stopniu, w jakim odważny, zabawny i niepowstrzymany magik pan Joan Laporta Estruch ucieka do przodu... To mój idol.

Kiedy La Liga wypuściła ostatnio komunikat o tym, że po raporcie audytora Barcelony (powtarzam, audytora samej Barcelony, a nie La Ligi) klub znowu przekracza limit płacowy i zabrane mu są prawa z zasady 1:1, to prezes Barcelony z całym swoim morale i siłą wyszedł, by powiedzieć: „Nie pozwolę, by zabrali nam w biurach to, co wygrywamy na boisku”. Czyli klub, który korzysta sportowo z kadry za 300 milionów z Finansowego Fair Play zbudowanych na różnych sztuczkach i wyśmiewa kontrolę ekonomiczną, jest tym obrażonym, a jego prezes odgrywa rolę ofiary. To fenomen polityczny godny zbadania. Nie wiem, jakim cudem on jeszcze nie dostał swojego miejsca w polityce. To mój idol i mówię to szczerze.

A socios Barcelony nie mówcie o sprawozdaniach z nałożonym makijażem ani 49 milionach euro prowizji dla Darrena Deina (tylko dla niego?), ani wszystkich przyszłych przychodach, jakie dzisiaj już wydali, ani o tym, jak zapożyczona pozostanie Barcelona po rządach Laporty, ani żadnych tego typu drobnostkach. Socio obchodzi to, by jego drużyna wygrywała, by wszystko było spiskiem socjologicznego madridismo, by Florentino pomagał im w zdobywaniu mistrzostw i by Laporta pokazywał swoje gesty Kozakiewicza w kierunku Tebasa, Federacji i reszty odbiorców. Dla socio ten gest jest bardziej niż wystarczający, by wynieść swojego prezesa na ołtarze.

P.S. Modlę się, by Barcelona wygrała mistrzostwo i Puchar Króla po golach Daniego Olmo. To byłaby poetycka sprawiedliwość dla Florentino, tych milczących socios Realu Madryt, Rodrígueza Uribesa - sekretarza stanu będącego kibicem Realu... oraz pozostałych 40 klubów udających nieme pluszaki. W sobotę Valencia dopisała trochę wersów tej poezji. A Osasuna postawiła się wnioskiem o walkower za nieuprawniony skład Barcelony, ale patrząc na to wszystko, przy dobrym wysiłku Laporty szybciej skończy się to przyznaniem 6 punktów niż odebraniem 3.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!