„Bardzo wygodnie gra się przeciwko temu Realowi, który nie jest głodny zwycięstw”
Carlos Carpio, zastępca redaktora naczelnego dziennika MARCA, w najnowszym tekście dzieli się swoimi przemyśleniami na temat meczu Realu Madryt z Valencią. Przedstawiamy opinię dziennikarza.

Vinícius w meczu z Valencią. (fot. Getty Images)
Tego można było się spodziewać. Real Madryt pożegnał się z walką o mistrzostwo Hiszpanii w 30. kolejce La Ligi, przegrywając na własnym stadionie z Valencią. Równie dobrze jednak mogło się to wydarzyć w 29. kolejce z Leganés albo w 27. przeciwko Rayo Vallecano. Trzy słabe mecze z rzędu na własnym stadionie (cztery, jeśli doliczyć półfinał Pucharu Króla z Realem Sociedad), w których Królewscy balansowali na krawędzi, licząc na to, że ich talent zadziała jak siatka ratunkowa.
Wczoraj jednak ostatecznie spadli w przepaść po kolejnym pokazie apatii w pierwszej połowie spotkania. Już pierwsza akcja meczu zdradziła brak koncentracji i powtarzający się problem z podejściem mentalnym. Rüdiger i Lucas podali piłkę w sposób, który naraził debiutującego bramkarza, Frana Gonzáleza, na poważne kłopoty. Kibice na Bernabéu wygwizdywali drużynę już w pierwszej połowie, a w przerwie robili to jeszcze głośniej, licząc, że zmotywuje to zespół do kolejnej remontady. Tym razem jednak los nie był po ich stronie.
Ta liga jest dla Realu Madryt praktycznie stracona… i to z wielu powodów. Nie chodzi tylko o to, że Barcelona gra znacznie lepiej. Problemem jest to, że piłkarze Dumy Katalonii mają dużo większy głód zwycięstwa. Bardziej im zależy. Właśnie dlatego potrafią wszyscy razem pracować w pressingu. Właśnie dlatego gra przeciwko Barcelonie jest dziś o wiele trudniejsza niż przeciwko Realowi, który pozwala rywalom na spokojne rozgrywanie piłki w środku pola, czekając jedynie na swój moment.
Zawodnicy Barcelony harują bez piłki, bo wiedzą, że jeśli tego nie zrobią, Flick posadzi ich na ławce. Tymczasem Ancelotti daje swoim ofensywnym graczom wolną rękę, niezależnie od tego, co robią. A przecież Vinícius i Rodrygo zdobyli zaledwie trzy bramki w ostatnich szesnastu meczach. Od dawna ofensywa Realu opiera się niemal wyłącznie na Kylianie Mbappé, trochę też na Bellinghamie i… to właściwie tyle.
Wczoraj Ancelotti zrzucił winę na zmęczenie i pecha, próbując w ten sposób usprawiedliwić dziesiątą porażkę w tym sezonie. Ale prawda jest taka, że Real gra źle od początku rozgrywek. I co gorsza – cały czas sprawia wrażenie drużyny, która jest równie słabo przygotowana taktycznie i mentalnie, jak to miało miejsce na starcie sezonu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze