Advertisement
Menu
/ elpais.com

50 meczów z 50 możliwych i perspektywa Klubowego Mundialu

Po raz pierwszy od dekady Los Blancos wciąż walczą w kwietniu o trzy najważniejsze trofea, nie odpuszczając żadnego spotkania w kalendarzu, który grozi rekordową liczbą meczów.

Foto: 50 meczów z 50 możliwych i perspektywa Klubowego Mundialu
Jude Bellingham. (fot. Getty Images)

Wyniki Realu Madryt, podobnie jak jego terminarz, balansują na granicy wytrzymałości. Na tym etapie sezonu zakładano, że Królewscy mogą rozegrać maksymalnie 50 spotkań – i właśnie tyle mają już na koncie. Do tego dochodzą jeszcze trzy dogrywki. W wyjątkowym sezonie, który zakończy się dopiero 13 lipca w Stanach Zjednoczonych z powodu udziału w Klubowych Mistrzostwach Świata, Los Blancos nie oszczędzali się ani trochę. Albo dlatego, że awansowali w krajowych rozgrywkach, jak Puchar czy Superpuchar, albo przez to, że obudzili się późno w Lidze Mistrzów i nie zdołali uniknąć dodatkowej rundy play-off, w której trafili na Manchester City. Po zdanym z dużą pewnością siebie egzaminie z mistrzami Anglii pojawiło się przekonanie, że drużyna Carlo Ancelottiego przeszła przez najbardziej krytyczny moment, unikając odpadnięcia z Europy już w lutym. Włoski trener jednak ostrzegł: „Teraz zaczyna się to, co najtrudniejsze”, przypomina El País.

Zanim w lecie Real Madryt przeniesie się za Atlantyk na turniej organizowany przez FIFA, jego sezon w Europie potrwa co najmniej do 62 meczów – do rozegrania pozostało jeszcze dziewięć spotkań w La Lidze, finał Pucharu Króla i dwa ćwierćfinały Ligi Mistrzów z Arsenalem. To już teraz plasuje Królewskich w wyjątkowej sytuacji, i to bez wliczania nowego formatu Klubowych Mistrzostw Świata. W XXI wieku tylko raz rozegrali więcej meczów – 66 w sezonie 2001/02. Dwa razy osiągnęli dokładnie 62 (w sezonach 2002/03 i 2017/18), a w poprzednim sezonie zatrzymali się na 61. Ich sytuacja w La Lidze – trzy punkty straty do Barcelony i praktycznie przegrany bezpośredni bilans (0:4 na Bernabéu) – nie daje im większego pola manewru w zarządzaniu siłami. „To bardzo trudny sezon, gramy mnóstwo spotkań” – przyznał Antonio Rüdiger po swoim ratującym punkty golu z Realem Sociedad, opisuje El País.

Jak u tenisistów, po sezonie europejskim przyjdzie czas na amerykański, gdzie do rozegrania będzie maksymalnie siedem meczów. Jeśli Real dotrze do finału Klubowych Mistrzostw Świata oraz finału Ligi Mistrzów, może zakończyć rok z rekordową liczbą 72 spotkań. Prestiż sportowy turnieju pozostaje niewiadomą, ale nagrody pieniężne (ponad 115 milionów euro dla zwycięzcy) i szansa na globalną promocję sprawiają, że klub na pewno nie potraktuje tego jako przystanku bez znaczenia. Faza grupowa z teoretycznie słabymi rywalami (Salzburgiem, Pachucą i Al-Hilal) potrwa co najmniej do końca czerwca. Wyczerpanie za wyczerpaniem – a kalendarz musi jeszcze znaleźć sposób, by połączyć urlopy i miniprzygotowania z rozpoczęciem kolejnych lig, które w normalnych warunkach ruszają w połowie sierpnia. Tymczasem sezon zakończy się dopiero latem 2026, wraz z mundialem reprezentacyjnym, zauważa El País.

„Myślę, że jesteśmy w niezłej formie fizycznej” – zapewniał Ancelotti we wtorek tuż przed pierwszą w nocy. „Wprowadziliśmy świeże nogi. Ci, którzy weszli z ławki, dali dużo drużynie, a ci, którzy zaczynali, dotrwali do końca. Fizycznie Vinícius i Rodrygo zagrali spektakularny mecz. Bellingham również. W dogrywce mieliśmy więcej energii niż Real Sociedad” – podkreślił Włoch, który po kilku poważnych kontuzjach w tym sezonie pocieszał się, że dzięki temu zawodnicy będą mogli lepiej wytrzymać końcówkę rozgrywek. Teraz, poza poważnymi urazami Carvajala i Militão, raport medyczny nie budzi już takiego niepokoju jak jesienią i zimą. Carletto liczy, że w najbliższych dniach wrócą Ceballos i Mendy, a także ma nadzieję na powrót Courtois. We wtorek, dzięki rotacjom w Pucharze Hiszpanii, mógł stopniowo wprowadzać na boisko Mbappé, Modricia, Rüdigera, Frana Garcíę, Brahima i Gülera, stwierdza El País.

Gra też nie pomaga zapanować nad kalendarzem
Przygotowanie fizyczne zespołu, przynajmniej w pierwszej fazie sezonu, kiedy wokół formy drużyny pojawiało się najwięcej wątpliwości, było tematem sporów w Valdebebas – między sztabem szkoleniowym a odpowiedzialnym za ten obszar Antonio Pintusem. W ostatnich latach cieszył się on w klubie dużym uznaniem, właśnie dzięki imponującemu przygotowaniu zawodników. Siła fizyczna zawsze była tam uznawana za pewnik, zwłaszcza przy składzie pełnym młodych graczy o takim profilu. Jednak tegoroczna intensywność – sezon od sierpnia do lipca i walka o siedem trofeów – to dla wszystkich zupełnie nowe wyzwanie.

W środku tej niekończącej się karuzeli, bardziej płynna gra mogłaby choć trochę pomóc w radzeniu sobie z obciążeniami. Tymczasem, mimo że po raz pierwszy od sezonu 2013/14 (również z Carletto) Królewscy dotarli do kwietnia z szansą na trzy główne trofea, brak ciągłości w grze i niedostateczna stabilność w defensywie sprawiły, że wielu meczów nie udało się rozstrzygnąć wcześniej, mimo ofensywnego potencjału. „Mamy zawodników na bardzo wysokim poziomie, ale musimy grać lepiej. Fizycznie staramy się dawać z siebie wszystko” – ocenił Tchouaméni po kolejnym meczu na granicy wytrzymałości, konkluduje El País.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!