Od najcichszej i najbardziej nerwowej loży do nieokiełznanej fety w szatni
W środowy wieczór w loży honorowej na Metropolitano było mnóstwo szacunku i nerwów (więcej niż kiedykolwiek). Z kolei później na boisku i w szatni puściły hamulce, a piłkarze Realu Madryt nie zapomnieli o pokonanym rywalu.

Piłkarze Realu Madryt ruszają do świętowania awansu do ćwierćfinału Ligi Mistrzów po pokonaniu Atlético w serii rzutów karnych. (fot. Getty Images)
Choć wygrywanie w Lidze Mistrzów z bezpośrednim i bliskim rywalem stało się niemal zwyczajem, co potwierdzają ostatnie starcia między obiema drużynami, nie oznacza to, że świętowanie to przeszłość. Było to widoczne po serii rzutów karnych, gdy Antonio Rüdiger pokonał Jana Oblaka, wywołując eksplozję radości wśród zawodników Realu Madryt, którzy świętowali awans do ćwierćfinału i wyeliminowanie Atlético Madryt, zauważa José Félix Díaz z dziennika MARCA.
„Zawsze ich pokonujemy” – to był jeden z komentarzy, który padł wśród przedstawicieli Realu Madryt w loży honorowej. Dziennikarz przekazuje, że panował w niej pełen szacunku klimat i w której dobre relacje między Enrique Cerezo a Florentino Pérezem doprowadziły oba kluby do powrotu do dawnych nawyków w postaci spokojnych wspólnych obiadów, w których uczestniczy coraz większa liczba gości.
Napięcie, cisza i… dużo nerwów
Ten komentarz ze strony Królewskich nie zmienia faktu, że madryccy włodarze przeżywali mecz w pełnym napięcia milczeniu, jakiego rzadko doświadczali przedstawiciele Los Rojiblancos w loży honorowej na Metropolitano. Oni przed, w trakcie i prawie do końca spotkania wierzyli w zwycięstwo, w które madridistas wątpili lub przynajmniej nie wykazywali żadnych oznak optymizmu, donosi redaktor Marki.
Wizyta w szatni
Jeszcze w emocjach po nieuznanym rzucie karnym Juliána Álvareza i zgodnie ze swoją tradycją, Florentino Pérez zszedł do szatni. Świętowanie na murawie i obowiązkowe wywiady dla różnych stacji telewizyjnych nieco zakłóciły atmosferę w „legowisku” podopiecznych Carlo Ancelottiego. Źródło podaje, że prezes Los Blancos rozdawał uściski i przekazywał wiadomości, dając do zrozumienia, że oczekuje od swoich piłkarzy więcej i oczekuje od nich lepszej gry.
Gdy zawodnicy wrócili do szatni, rozpoczęła się w niej prawdziwa fiesta, a ponad wszystkimi innymi okrzykami wyróżniało się jedno bojowe hasło. „Grali jak nigdy, przegrali jak zawsze”, obok innych komentarzy, w których wspominano rzucanie przedmiotami podczas celebracji. Pojedynki pomiędzy Realem a Atlético stały się czymś więcej niż zwykłymi meczami piłkarskimi, a radość Królewskich, najpierw na boisku, a później w szatni Metropolitano, tylko to potwierdza. Zdaniem dziennikarza, triumf w serii rzutów karnych przeciwko rywalowi, który potrafi doprowadzić Los Merengues do granic możliwości, jest wystarczającym powodem do wybuchu euforii. Rzeczywistość jest taka, że drużyna Ancelottiego bardzo pragnęła pokonać Los Colchoneros.
Szatnia miała ogromną ochotę świętować, pamiętając przy tym o przeciwniku i zaczynając wierzyć, że zdobycie kolejnej Ligi Mistrzów jest możliwe. Zarówno trener, jak i piłkarze wiedzą, że przed nimi jeszcze długa droga, żeby to osiągnąć, ale fakt wykonania tak skomplikowanego kroku, jak wyeliminowanie Atlético, podnosi samoocenę i morale zespołu, który przez cały sezon prezentował regularną formę.
Włoch, który jak mało kto rozumie, czego potrzebuje szatnia, postanowił dać graczom nieco wytchnienia i zdecydował, że biorąc pod uwagę obciążenie i wykonaną pracę, konfrontacja z Villarrealem zostanie poprzedzona zaledwie jedną sesją treningową. Była to wiadomość, którą piłkarze Realu Madryt przyjęli z wielkim entuzjazmem, podsumowuje José Félix Díaz.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze