Starannie wypracowana porażka
W meczu 26. kolejki La Ligi Real Madryt przegrał na Estadio Benito Villamarín z Betisem 1:2. Jedyne trafienie dla gości zanotował Brahim Díaz.

Luka Modrić. (fot. Getty Images)
Carlo Ancelotti bardzo szybko mógł ucieszyć się z tego, jak łatwo Królewscy strzelili gola. Dominacja nie była wprawdzie ewidentna i oczywista, ale już pierwszy zryw przyniósł trafienie. Świetnie zachowali się Mbappé i Mendy, a Brahimowi pozostało już tylko trafić do praktycznie pustej bramki. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie był to jedyny zryw gości w pierwszej połowie.
Los Blancos całkowicie oddali inicjatywę rywalowi i właściwie jedyne zagrania, za które należało ich chwalić, dotyczyły interwencji w defensywie. Nie było jednak nic poza tym. Nawet Luka Modrić, od którego niezmiennie oczekiwać możemy cudów i wielkich rzeczy w ofensywie, wyróżniał się bardziej w destrukcji. Betis znalazł sposób na Królewskich, a ten jeden sposób – dośrodkowanie ze stałego fragmentu gry – mogło jeszcze bardziej zranić. Przy pierwszej próbie Johnny’ego Courtois był bliski obrony, ale piłka ostatecznie zatrzepotała w siatce, ale przy drugiej Belg spisał się wybornie, o co było trudno głównie przez rykoszet.
Do przerwy było 1:1, a jedni i drudzy mogli odczuwać niedosyt: Betis dlatego, że grał lepiej i przy remisie był w stanie nadal atakować, a Real dlatego, że stracił prowadzenie. Wrażenia artystyczne, za które na szczęście punktów nie ma, było jednak lepsze po stronie Isco i spółki.
Po przerwie nic się nie zmieniło. To, co oglądaliśmy od 10. minuty do końca pierwszej połowy po prostu trwało. Realowi brakowało w środku pola kogoś, kto to wszystko uporządkuje. Modrić nie był Ceballosem, a Tchouaméni nie był Fede Valverde. Nie można porażki Realu Madryt upraszczać wyłącznie do przegranego środka pola. Obrońcy też na pewno nie pomogli. Alaba pokazał, że nie jest gotowy (oby Ancelotti też to dostrzegł), a dyspozycja Rüdigera nie była wysoka. Ale po stronie Realu tak naprawdę trudno kogokolwiek wyłącznie chwalić.
Real Madryt strzelił gola w 10. minucie i wyglądał tak, jakby uwierzył, że jest już po zawodach i że można już myśleć o wtorkowej Lidze Mistrzów. Należy jednocześnie uznać wyższość Betisu, który dziś najzwyczajniej w świecie był lepszy od Królewskich w każdym elemencie. Dziś nawet czepianie się sędziego byłoby koszmarną pomyłką, bo Hernández Hernández mylił się rzadko, ale i tak odpuścił rzut karny i pomylił się w jednej z decyzji na korzyść Los Blancos.
Dzisiejszy mecz może spokojnie kandydować do miana najgorszego w tym sezonie.
Real Betis – Real Madryt 2:1 (1:1)
0:1 Brahim 10' (asysta: Mendy)
1:1 Johny Cardoso 34' (asysta: Isco)
2:1 Isco 54' (rzut karny)
Betis: Adrián; Sabaly (80' Aitor Ruibal), Bartra, D. Llorente, Ricardo Rodríguez; Johny Cardoso, Altimira (90'+1' Natan); Antony, Isco, Jesús Rodríguez (71' Chimy Ávila); Cucho (80' Bakambu)
Real Madryt: Courtois; Lucas, Alaba (59' Camavinga), Rüdiger, Mendy (85' Fran García); Tchouaméni, Modrić, Brahim (59' Arda Güler); Vinícius, Rodrygo, Mbappé (75' Endrick)
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze