Louzán: mundial, sędziowie i cała reszta
„Real Madryt, zawsze jeden z filarów systemu, nie zamierza współpracować, a w ostatnich latach mourinhizowany Florentino przekształcił go w klub antysystemowy”, zaczyna swój felieton na łamach El País Alfredo Relaño. Hiszpan to emerytowany dziennikarz i były dyrektor dziennika AS od 1996 do 2019 roku, ale ciągle udziela się w mediach.

Rafael Louzán. (fot. Getty Images)
Oczyszczony z zarzutów o nadużycie władzy, obmyty w Jordanie Sądu Najwyższego, Louzán może teraz bez przeszkód przewodzić Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej. Do tej pory wydawał mi się słaby, mało przywódczy, podczas swoich najważniejszych wystąpień: w Superpucharze, kiedy odpowiadał Monice Marchante na temat sprawy Olmo; w końcowym przemówieniu, gdy unikał niewygodnego tematu żon i partnerek piłkarzy Mallorki; w oficjalnym komunikacie w odpowiedzi na oświadczenie Realu Madryt, w którym nawet nie odważył się wspomnieć o głównym atakującym.
Może wynikało to z niepewności co do swojej pozycji, a może po prostu taki jest jego styl i dopiero później zobaczymy żelazną rękę w aksamitnej rękawicy – czas pokaże. Pewne jest natomiast, że czeka go sporo pracy i jasno wyznaczone cele.
Jednym z nich jest organizacja mundialu, co wymaga współpracy z rządem, który do samego końca próbował mu rzucać kłody pod nogi. Doszło tu do osobliwej sytuacji: przez lata władze wspierały Rubialesa, by dopiec Tebasowi, potem brutalnie odsunęły Rochę, gdy ten chciał się dogadać z Tebasem, a teraz mają do czynienia z tym „wielkim złym” w roli wiceprezesa i najbliższego doradcy Louzána, który sam jest politykiem o długim stażu w galicyjskim PP. Irene Lozano, José Manuel Franco, Víctor Francos i González Uribes mogliby wyjść na scenę i ukłonić się publiczności – razem z tym, który pociągał za sznurki. Tymczasem Louzán już przekazał Tebasowi sprzedaż praw telewizyjnych do Pucharu Króla, które kiedyś Villar oddał La Lidze, a Rubiales odzyskał dla Federacji. Zakłada się, że przyniesie to większe zyski.
Jednocześnie Louzán zrobił ukłon w stronę rządu, mianując Maríę José Riendę koordynatorką zespołu organizującego mundial. Rienda była pierwszą sekretarz stanu ds. sportu w rządzie Pedro Sáncheza i nie brała udziału w późniejszej politycznej farsie. Została odsunięta, by zrobić miejsce dla Irene Lozano, autorki „Podręcznika oporu” napisanego na zamówienie premiera. Jej nominacja ma złagodzić napięcia. Droga do 2030 roku i tak będzie trudna, a dodatkowym problemem jest kwestia Walencji. Nie znalazła się wśród 11 wybranych miast, bo nie miała odpowiedniego stadionu. Teraz jednak wznowiono budowę, a w takiej sytuacji trudno sobie wyobrazić, by trzecie największe miasto Hiszpanii nie było gospodarzem mundialu. Dodatkowe miejsce trudno będzie uzyskać, więc jedyną szansą jest wycofanie się którejś z obecnych aren. W Walencji liczą na to, że odpadnie Riazor lub La Rosaleda. Sprawa jest delikatna.
Są też inne, pozornie mniej istotne kwestie, ale kluczowe na co dzień: pełna cyfryzacja Federacji, która jest mocno zacofana; odbudowanie pozycji w FIFA i UEFA, osłabionej ostatnimi aferami; ograniczenie kosztów Pucharu Króla, m.in. poprzez dobieranie rywali w początkowych rundach na podstawie bliskości geograficznej; kontrola finansowa w Primera RFEF – rozgrywkach, które Rubiales stworzył w dobrej wierze, łącząc drużyny ze stolic prowincji, rezerwy i kluby z ważnych miast, ale które stały się finansową katastrofą z powodu niskich wpływów z transmisji i desperacji klubów walczących o awans.
I wreszcie, ale nie mniej istotni – sędziowie. Louzán zorganizował już spotkanie, które zaplanowano jeszcze przed oświadczeniem Realu Madryt, a nie w reakcji na nie. Królewscy oczywiście postanowili się nie pojawić i zamknęli się we własnej złości i wieży z kości słoniowej. To odwieczny problem, który nie ma rozwiązania, a obecnie sytuacja jest gorsza niż kiedykolwiek. Wynika to z histerycznej modyfikacji przepisów, według których funkcjonowano od pokoleń i w których dorastali obecni arbitrzy. Całość dodatkowo komplikuje VAR, który odebrał piłce element chrześcijańskiej rezygnacji i pozbawił sędziów domniemania niewinności.
W tej sprawie dwie rzeczy są oczywiste. Po pierwsze, Medina Cantalejo się nie nadaje – jego następcy nie trzeba będzie daleko szukać. Po drugie, Real Madryt nie zamierza współpracować. Klub, który zawsze był jednym z filarów systemu, w ostatnich latach pod wpływem mourinhizacji Florentino stał się jego głównym przeciwnikiem.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze