MARCA: Real Madryt nie wierzy ani nie oczekuje niczego po obietnicach zmian ze strony RFEF
Królewscy uważają, że przy obecnym kierownictwie, powiązanym z „przeszłością Negreiry”, niemożliwa jest jakakolwiek zmiana w toksycznej relacji wewnątrz Hiszpańskiej Federacji Piłkarskiej.
![Foto: MARCA: Real Madryt nie wierzy ani nie oczekuje niczego po obietnicach zmian ze strony RFEF](/static/images/photo/a81b6196-49cf-48b9-82b0-f6fb793b8f60.jpg)
Fot. Getty Images
Sprawa Realu Madryt a system sędziowski to długa historia. Nie chodzi tylko o mecz z Espanyolem, choć właśnie to spotkanie i wydarzenia w Barcelonie przelały czarę goryczy – i to nie tylko w klubie. Sam Komitet Techniczny Arbitrów uznał to, co się wydarzyło, za bezprecedensowe, a bierność wobec braku reakcji w określonych sytuacjach za niedopuszczalną. Symbolem tego, co nie powinno mieć miejsca na boisku, stało się wejście Romero w Mbappé.
Tuż po liście od Realu Madryt Hiszpańska Federacja Piłkarska, choć skrytykowała sposób, w jaki Los Blancos wyrazili swoje niezadowolenie, wyciągnęła rękę w geście dialogu i chęci porozumienia. Jednak władze klubu nie wierzą w szczerość tych intencji. W czwartek, 6 lutego, będą miały okazję przedstawić swoje stanowisko wszystkim klubom z Primera i Segunda División oraz samym sędziom. Zobaczymy, czy któryś z przedstawicieli Realu faktycznie pojawi się na spotkaniu zwołanym przez RFEF.
Królewscy nie mają złudzeń, że cokolwiek się zmieni. Nie chodzi im o samych sędziów – osoby, które prowadzą mecze na murawie – ale o cały system, sposób jego funkcjonowania i ludzi, którzy zarządzają środowiskiem sędziowskim w strukturach, do których nie mają zaufania, informuje MARCA.
Clos Gómez i Medina Cantalejo
W Valdebebas uważa się, że wszystko jest powiązane z Hiszpańską Federacją Piłkarską, a interesy różnych stron wpływają na decyzje sędziów. Dopóki arbitrzy będą od niej zależni, wszystko, co zrobią, będzie podlegało zewnętrznym wpływom, a na prawdziwą zmianę nie będzie miejsca. O niezależności środowiska sędziowskiego mówi się jako o czymś niemożliwym, bo wielu jest zadowolonych z obecnego układu. Temat sędziów angielskich, wielokrotnie poruszany na różnych spotkaniach przez Florentino Péreza, to nic innego jak domaganie się tej niezależności, której Real wie, że się nie doczeka, stwierdza MARCA.
Po wybuchu afery Negreiry Real Madryt wrócił do argumentacji związanej z tak zwanym villarato. Dopóki na stanowiskach decyzyjnych będą osoby związane z przeszłością sędziowską, Królewscy uważają, że nic się nie zmieni. Krytyka Mediny Cantalejo i Closa Gómeza nie jest niczym nowym. Klub nigdy tego nie ukrywał. Wiele osób myślało, że po pojawieniu się Rafaela Louzána zmiana jest blisko, ale rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Wręcz przeciwnie – teraz o jakiekolwiek zmiany jest jeszcze trudniej. Każdy ruch będzie postrzegany jako realizacja woli Florentino Péreza, zauważa MARCA.
Oszczędzony system
Ostra reprymenda Mediny Cantalejo wobec sędziów w poniedziałkowy poranek nie spodobała się środowisku, które – jak sami podkreślają – jest przyzwyczajone do pracy pod presją na murawie, ale z dala od wpływów z zewnątrz.
Zawieszenie aż dziewięciu arbitrów, jeszcze przed publikacją listu Realu, zostało odebrane przez samych sędziów jako oznaka słabości systemu. Coraz częściej czują się podważani nie tylko przez kluby, ale i przez samą Hiszpańską Federację Piłkarską, która traktuje kary jako sposób na rozwiązywanie problemów, podsumowuje MARCA.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze