Real uda się do pogrążonego w kryzysie Manchesteru
Manita, którą Arsenal zaaplikował Manchesterowi City, obnaża liczne braki The Citizens na dziewięć dni przed wizytą Królewskich na Etihad Stadium.
Pep Guardiola. (fot. Getty Images)
Mimo że Pep Guardiola bronił na konferencji prasowej postawy swojego zespołu, podkreślając, że poza ostatnimi 20 minutami meczu jego drużyna grała i broniła „bardzo dobrze”, rzeczywistość okazała się brutalna. Wizyta Manchesteru City na Emirates Stadium zakończyła się bolesnym zderzeniem z faktami. Wynik 1:5 był nie tylko druzgocący, ale i niepokojący, zwłaszcza że kolejnym rywalem, który zawita na Etihad Stadium po starciu The Citizens w Pucharze Anglii z Leyton Orient, będzie Real Madryt. Ten sam, którego angielskie media określiły mianem „koszmarnego rywala” po losowaniu fazy pucharowej Ligi Mistrzów.
– Nie powiedziałbym, że to koniec pewnej ery. Może ona dobiega końca, ale trzeba być realistą. To smutne do oglądania. Nie oczekuję, że będą wygrywać ligę każdego roku, ale ten upadek jest tak dramatyczny, że przykro patrzeć na to, co się dzieje – stwierdził były piłkarz Manchesteru City, Micah Richards, podczas transmisji meczu w Sky Sports.
To już siódma porażka The Citizens w obecnym sezonie Premier League. Od kampanii 2019/2020, ostatniej, w której nie zdobyli mistrzostwa, kończąc rozgrywki na drugim miejscu za Liverpoolem, nie przegrali tylu spotkań (9). Problem w tym, że do końca sezonu ligowego pozostało jeszcze 14 kolejek. Manchester City z trudem uniknął odpadnięcia z Ligi Mistrzów już na etapie fazy grupowej, a wszystko wskazuje na to, że jeśli Guardiola nie odwróci negatywnego trendu widocznego w starciu z Arsenalem, jego drużyna może mieć problem z zakwalifikowaniem się do kolejnej edycji tych elitarnych rozgrywek. Owszem, zajmują czwarte miejsce, ale tuż za nimi czają się Newcastle (40 punktów), Chelsea (40 i mecz zaległy), Bournemouth (40) oraz Aston Villa (37).
Zespół, który jeszcze niedawno sięgał po tytuł mistrza Anglii cztery razy z rzędu, po bolesnej porażce z Arsenalem traci aż 15 punktów do lidera, którym jest Liverpool… mając rozegrany jeden mecz więcej! Manchester City zdołał chwilowo opanować kryzys, wygrywając po 3:1 z Chelsea i Club Brugge po europejskiej klęsce w Paryżu, ale przyszłość The Citizens znów rysuje się w ciemnych barwach. Brak Rúbena Diasa, najlepszego środkowego obrońcy, Matheus Nunes grający na pozycji prawego obrońcy, choć jest nominalnym pomocnikiem, a także brak klasycznego defensywnego pomocnika, który mógłby przejąć rolę Rodriego – to wszystko sprawia, że drużyna Guardioli jest słaba, krucha i niestabilna.
Piłkarze Carlo Ancelottiego przyjadą na Etihad Stadium w momencie, gdy Manchester City ma za sobą najwyższą porażkę wyjazdową w Premier League od 2017 roku, po raz czwarty w tym sezonie stracił cztery lub więcej goli w jednym meczu – co jest niechlubnym rekordem w całej trenerskiej karierze Guardioli – oraz stracił zaledwie o jedną bramkę mniej (53) w 36 spotkaniach sezonu 2024/2025 niż w 59 meczach całych poprzednich rozgrywek (54). Vinícius, Kylian Mbappé i Rodrygo mogą na tym skorzystać, siejąc spustoszenie na boisku The Citizens. Jakby tego było mało, pomiędzy dwoma meczami z Królewskimi, Manchester City czeka trudne ligowe starcie z Newcastle, a później spotkanie z Liverpoolem i Tottenhamem. Sam Guardiola mówił niedawno, że kryzys nie został jeszcze zażegnany, a teraz nadciąga Real Madryt.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze