„Pracuś” Lucas Vázquez, którego nikt nie widział w Realu, gdy grał w Espanyolu
Lucas Vázquez to przykład piłkarza, którego na szczyt wyniosły nie talent, a nieustępliwa praca – jeszcze w Espanyolu trenował dodatkowo po zajęciach, m.in. z młodą Paulą Badosą. Choć dziś radzi sobie jako boczny obrońca, w Barcelonie nikt nie wyobrażał go sobie w tej roli, bo był klasycznym skrzydłowym, słynącym z dryblingów i precyzyjnych dośrodkowań. Jego transfer do Realu Madryt po zaledwie jednym sezonie w Espanyolu zaskoczył wszystkich, bo nikt nie spodziewał się, że stanie się filarem drużyny na lata. Reportaż o czasach Hiszpana w Espanyolu przygotowali na łamach Relevo Alberto Martínez i Marc Mosull. Przedstawiamy tłumaczenie ich tekstu.
Lucas Vázquez w barwach Espanyolu w 2015 roku. (fot. Getty Images)
Lucas Vázquez spędził już dziesięć sezonów w pierwszym zespole Realu Madryt, rozgrywając blisko 400 meczów. Choć nigdy nie był zawodnikiem podstawowego składu, to typ zmiennika, który pomaga zdobywać trofea. A tych uzbierał już sporo – w tym pięć triumfów w Lidze Mistrzów i cztery mistrzostwa Hiszpanii.
W wieku 33 lat Lucas ma za sobą ponad połowę życia spędzoną w Realu Madryt. Wszystko zaczęło się w 2007 roku, gdy Miguel Santiago, skaut Królewskich na terenie Galicji, zarekomendował jego sprowadzenie, gdy ten grał w drużynie kadetów Uralu, skromnego klubu z A Coruñi. Mimo początkowych wątpliwości transfer doszedł do skutku, a od tamtej pory Lucas niemal nieprzerwanie nosił białą koszulkę – wyjątkiem był sezon 2014/15, spędzony w Espanyolu. To właśnie tam zadebiutował w Primera División, co można nazwać jego „piłkarską służbą wojskową” przed powrotem na Santiago Bernabéu.
Kluczowy moment: transfer do Espanyolu
– Obserwowaliśmy go od lat, ale to właśnie w tamtym sezonie, grając w Castilli w Segunda División, pokazał się z bardzo dobrej strony, mimo że drużyna spadła z ligi. Miał 23 lata, nie widziano dla niego miejsca ani w rezerwach, ani w pierwszym zespole Realu, a my potrzebowaliśmy skrzydłowego. W maju, jeszcze przed końcem sezonu, skontaktowałem się z jego agentem, Ginésem Carvajalem, i z Realem Madryt. Początkowo usłyszałem, że to za wcześnie na decyzję, ale byliśmy zdeterminowani i ostatecznie sfinalizowaliśmy transfer – wspomina Óscar Perarnau, ówczesny dyrektor sportowy Espanyolu, który odegrał kluczową rolę w sprowadzeniu Lucasa.
– Klub miał wtedy spore długi, zwłaszcza wobec urzędu skarbowego, a budżet był mocno ograniczony. Mimo to Real Madryt ułatwił nam negocjacje. Jego pensja była niska i mogliśmy ją bez problemu pokryć – dodaje Perarnau. Lucas trafił do Espanyolu na roczne wypożyczenie z opcją wykupu po zakończeniu sezonu.
Espanyol – idealne miejsce na rozwój
Pod koniec sierpnia, w ostatnich dniach letniego okienka transferowego, Lucas pojawił się w Barcelonie. – W tamtym czasie jego szwagier, Andrés Prieto, grał w Espanyolu B i pomógł mu zaaklimatyzować się w mieście. W szatni też szybko się odnalazł. Mieliśmy otwartą i zgraną grupę, przyjęliśmy go z otwartymi ramionami. Espanyol to duży klub, ale z rodzinną atmosferą, co bardzo mu pomogło. To było idealne miejsce na pierwsze doświadczenie poza rezerwami – ocenia Kiko Casilla, który grał z Lucasem zarówno w Espanyolu, jak i później w Realu Madryt.
– Był młody, ale miał charakter. Zawsze uśmiechnięty, żartował. Świetnie się z nim bawiłem – wspomina Javi López. Oprócz pogody ducha wyróżniała go też skromność i inteligencja, co podkreśla Anaitz Arbilla, obecny kapitan Eibaru: – Był świetnym chłopakiem, pokornym i pełnym szacunku. To cechy kluczowe w młodym wieku. – Jako człowiek zasługiwał na najwyższą ocenę, podobnie jak jego rodzina, z którą miałem bliski kontakt – dodaje Víctor Sánchez, jeden z jego najbliższych przyjaciół z tamtego okresu. Wielu kolegów z Espanyolu do dziś utrzymuje z nim kontakt.
Lucas zaprzyjaźnił się także z Abrahamem Gonzálezem: – Zawsze był w dobrym humorze, nigdy nie miał złego dnia. Był Galisyjczykiem, a część mojej rodziny pochodzi z Lugo, więc złapaliśmy wspólny język. Często chodziliśmy razem do Casa Castro, świetnej galisyjskiej restauracji w Barcelonie. Organizowaliśmy tam kolacje drużynowe, ale bywaliśmy też prywatnie, bo bardzo mu się tam podobało.
Pracowitość kluczem do sukcesu
Jego dawni koledzy podkreślają przede wszystkim jego etykę pracy, która była kluczowa dla jego kariery. – Był bardzo waleczny i zdeterminowany, w weekendy grał na pełnych obrotach. Prawdziwy pracuś. Jeśli grasz w rezerwach Realu, to masz talent, ale przeskok do pierwszej drużyny nie jest prosty. On od początku miał wolę ciężkiej pracy i zdobywania szacunku każdego dnia – mówi Arbilla.
– Nikt z nas nie przypuszczał, że zagra dziesięć lat w Realu i wygra pięć Lig Mistrzów. Gdy przyszedł Asensio, od razu było widać, że to zawodnik o wyjątkowych umiejętnościach. Lucas był świetnym piłkarzem, ale nie miał tak spektakularnego stylu. Za to był niesamowicie pracowity, zawsze szukał sposobów na rozwój, dlatego zaszedł tak wysoko – podkreśla Víctor Sánchez.
– Był moment, gdy nie czuł się w formie. Pytał nas, tych z większym doświadczeniem, co mógłby poprawić. Nigdy nie spoczął na laurach, a tacy zawodnicy często dochodzą dalej niż ci, którzy od początku błyszczą talentem – dodaje Sánchez.
Javi López wspomina anegdotę, która doskonale oddaje charakter Lucasa: – Zapytałem go kiedyś, jak to możliwe, że w meczach biega z taką intensywnością. Odpowiedział: „Przyjdź ze mną pewnego popołudnia”. Zabrał mnie do ośrodka treningowego dla sportowców z różnych dyscyplin, gdzie ćwiczyła między innymi młoda Paula Badosa. – Byłem w szoku, gdy zobaczyłem, jak po naszym porannym treningu sam robi drugą sesję. Wskoczył na bieżnię i nie mogłem uwierzyć, jak szybko biega. To wtedy zrozumiałem, że oprócz talentu to jego ciężka praca czyniła go wyjątkowym – wspomina López z podziwem.
Skrzydłowy à la Joaquín
Lucas był „fizycznym fenomenem” na boisku, nieustannie biegając w górę i w dół po prawej stronie, a dzięki swojej „zwinności w pojedynkach jeden na jednego” stanowił wzór klasycznego skrzydłowego. – Grałem jako boczny obrońca i miałem szczęście dzielić z nim prawą flankę. Świetnie się rozumieliśmy. Zapamiętałem go jako zawodnika z dużą pewnością siebie, odwagą w dryblingach, umiejętnością dogrania piłki i precyzyjnymi dośrodkowaniami – wspomina Anaitz Arbilla, który z dumą podkreśla, że mógł grać u boku Lucasa, co pokazuje, że Galisyjczyk pozostawił po sobie trwały ślad również na płaszczyźnie osobistej.
– Był takim typem zawodnika, którego dziś coraz trudniej znaleźć. Skrzydłowym, który nie bał się ryzyka i często decydował się na dryblingi, trochę jak Joaquín. Ta mentalność – szybko minąć rywala i dośrodkować – jest rzadkością… A on niemal zawsze próbował i często mu się to udawało – porównuje Kiko Casilla, bramkarz tamtego Espanyolu.
Dla Abrahama Gonzáleza, poza „niesamowitą formą fizyczną”, jego największym atutem było „dośrodkowanie w biegu”. W swoim jedynym sezonie w Espanyolu, świetnie współpracując z Sergio Garcíą, zaliczył siedem asyst i strzelił cztery gole. Niektóre z nich miały kluczowe znaczenie, jak ten zdobyty w ćwierćfinale Pucharu Króla przeciwko Sevilli, który zapewnił Espanyolowi awans do półfinału.
Tamto dwumeczowe starcie z Athletikiem było jednym z ostatnich wielkich momentów dla kibiców Espanyolu, którzy od 2007 roku nie widzieli swojej drużyny w finale. – W Bilbao osiągnęliśmy dobry wynik (1:1), licząc na awans u siebie, ale rozegraliśmy najgorszy mecz w sezonie. Przeciwnicy całkowicie nas zdominowali, a my nie potrafiliśmy się podnieść. To była trudna chwila, bo awans do półfinału Pucharu Króla to duża sprawa… A w finale mogliśmy trafić na Barcelonę, co dla Espanyolu oznaczałoby derby o trofeum. Naprawdę było to bolesne – wspomina z goryczą Kiko Casilla.
„O grze na boku obrony nawet nie słyszał”
W Espanyolu Lucas Vázquez był wyłącznie skrzydłowym. – O grze na boku obrony nawet nie wiedział, co to znaczy – śmieje się Kiko Casilla. – Nie wyobrażaliśmy go sobie w roli obrońcy. Grał tylko na skrzydle. Nikt z nas nie przypuszczał, że poradzi sobie tam tak dobrze – przyznaje Abraham González.
Mimo to jego dawnych kolegów nie dziwi, że z czasem ugruntował swoją pozycję jako defensor. – To typ zawodnika, który dostosuje się do każdej roli. Dlatego od lat prezentuje tak wysoki poziom w Realu Madryt, niezależnie od tego, gdzie gra – podkreśla Javi López.
Lucas rozegrał 39 meczów i odegrał kluczową rolę w tamtym Espanyolu, który bez problemu utrzymał się w La Lidze, a w Pucharze Króla dawał kibicom nadzieję na sukces. – Spisywał się znakomicie. Sergio González, nasz trener, potrafił wydobyć z niego to, co najlepsze. Lucas dojrzał jako piłkarz i mógł na stałe zadomowić się w Primera División – ocenia Óscar Perarnau, który po zakończeniu sezonu podjął decyzję o wykupieniu Galisyjczyka za dwa miliony euro. Zawodnik miał pozostać w Espanyolu do 2019 roku.
– Ale tamtego lata do Realu Madryt trafił Rafa Benítez i od razu chciał Lucasa w pierwszym zespole. To była dla nas duża niespodzianka… i ostatecznie zostaliśmy bez niego – zdradza Perarnau. Królewscy szybko skorzystali z klauzuli odkupu, którą mieli w umowie z Espanyolem, i Lucas wrócił do Madrytu, skąd już się nie ruszył. – Spójrz tylko, jaką karierę zrobił od tamtej pory w Realu. – podsumowuje Perarnau, wspominając etap w Espanyolu jako „piłkarską służbę wojskową”, która otworzyła Lucasowi drzwi na Santiago Bernabéu.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze