Advertisement
Menu
/ as.com

Roy: We Francji nie brano nas na poważnie

Trener Brestu, Éric Roy, w przeddzień starcia z Realem Madryt w ostatniej kolejce fazy ligowej Ligi Mistrzów udzielił wywiadu dziennikowi AS. Poniżej przedstawiamy zapis tej rozmowy z francuskim szkoleniowcem.

Foto: Roy: We Francji nie brano nas na poważnie
Éric Roy. (fot. X)

Widać, że jest pan zadowolony, trzecie ligowe zwycięstwo z rzędu pańskiego Brestu… Dobre odczucia przed skrzyżowaniem szabli z mistrzem Europy?
To olbrzymie wyzwanie. To święto dla wszystkich, dla zawodników, dla kibiców… Ważne jest jednak to, aby nie być tylko widzem, chcemy być aktorami w tym meczu. Trzeba im sprawić trudności.

Powiedział pan już swoim zawodnikom, że pan wie, jak to jest pokonać Real Madryt?
Nie, nie… (śmiech) Ach, tak! Wygraliśmy z nimi 1:0 z Rayo [w sezonie 2001/02 w rewanżowym meczu ćwierćfinału Copa del Rey, w pierwszym meczu na Bernabéu było 4:0 – przyp. red.]. To prawda.

Tamto Rayo wywiozło z Camp Nou remis 1:1 dzięki karnemu po faulu Luisa Enrique właśnie na panu.
Tak! Zaatakował mnie od tyłu i… Gdy po raz pierwszy spotkaliśmy się ze sobą we Francji, Luis już w PSG, natknąłem się na niego w tunelu. Przywitałem się z nim i przypomniałem mu tamten karny. Odpowiedział mi: „Po moim faulu? Więc to nie powinien być karny”. (śmiech) Zawsze, gdy ze sobą gramy, to bardzo dobrze się wypowiada o mnie i o mojej drużynie. Bardzo mnie docenia.

W tej edycji Ligi Mistrzów gra również inna drużyna pańskiego byłego kolegi z Rayo – Míchela.
Tak, zarówno Girona, jak i Brest były w poprzednim sezonie rewelacjami w Europie. Nie wiedziałem, że prowadzi Gironę aż do dnia, w którym zobaczyłem go w telewizji i powiedziałem: „Zobacz, moja dziesiątka z Rayo!”. Nic się nie zmienił.

Niech pan mi coś opowie o swojej karierze. Nie trenował pan przez jedenaście lat i nagle, gdy pojawiła się szansa w Breście, stał się pan trenerem roku w Ligue 1 i francuskim trenerem roku. Niesamowite.
W futbolu bardzo szybko się upada i wznosi. Jestem z Nicei i gdy zakończyłem karierę piłkarską, to klub zaproponował mi pozostanie. Byli bardzo nisko w tabeli Ligue 1, w lutym zwolnili trenera i powiedzieli mi, żebym przejął drużynę, ponieważ nie mają pieniędzy na sprowadzenie innego trenera. Nie miałem nawet licencji. Uratowałem drużynę, ale odszedłem, aby wyrobić sobie karnet. Byłem w tej samej grupie co Zidane…

Naprawdę?
To był plan na wysokim poziomie, na tamtym kursie było nas tylko pięciu – Zidane, Claude [Makélélé – przyp. red.], Willy Sagnol, Diomède i ja. Potrzebowaliśmy trzech lat, aby uzyskać licencję UEFA Pro. I gdy już ją otrzymałem… Cóż, nikt nie dzwonił z propozycją. Byłem dyrektorem sportowym w Lens i w Watfordzie, gdzie złapała mnie pandemia. Chciałem trenować, miałem pięć czy sześć możliwości, ale nie doszło do żadnych konkretów.

Jeśli się nie mylę, to pan nie ma nawet swojego agenta.
Nie, nie mam. Rozmawiałem z dyrektorem sportowym Brestu, ponieważ mamy dobre relacje i w styczniu 2023 roku zaproponował mi przejęcie zespołu. Przyszedłem, aby uratować drużynę przed spadkiem i to się udało. I później cały poprzedni sezon – nie do opisania. Widząc Brest w Lidze Mistrzów… Aby móc sobie to zobrazować w Hiszpanii, to tak, jakby w Lidze Mistrzów grał Cádiz.

Jednym słowem cud.
We Francji nie brano nas na poważnie. Mówili, że nie zdobędziemy ani jednego punktu i pogorszymy ranking UEFA ligi francuskiej… A teraz co? Wygraliśmy trzy mecze, a w tym ostatnim z Szachtarem nie rozegraliśmy dobrego spotkania, ale oni byli rozlosowani z drugiego koszyka, a my z czwartego… Przegraliśmy ten mecz i znów zaczęło się mówić, że Brest to czy tamto… A teraz przyjeżdża Real Madryt, drużyna z pierwszego koszyka.

Nie ułatwia tego wszystkiego fakt, że wszystkie mecze domowe musicie rozgrywać w Guingamp, ponieważ wasz stadion nie spełnia norm UEFA.
Cały czas gramy na wyjeździe. Półtorej godziny autostradą, aby dojechać na mecz… Sam stadion pod pewnymi względami przypomina ten nasz i myślę, że dobrze się do tego zaadaptowaliśmy. Ale rzeczywistość jest taka, że wszystkie osiem meczów tej fazy rozgrywamy poza Brestem. To jeszcze lepiej pokazuje, jak dobrze sobie radzimy.

I to przy wielu problemach zdrowotnych.
Podam dwa przykłady. Pierre Lees-Melou był w finałowej piątce w wyborze najlepszego piłkarza Ligue 1 poprzedniego sezonu, a w tym sezonie doznał kontuzji kości strzałkowej. Bradley Locko, lewy obrońca w najlepszej jedenastce poprzedniego sezonu, zerwał ścięgno Achillesa… Gramy bez dwóch najważniejszych zawodników tej drużyny.

Więc musi coś być w pańskiej pracy, metodach i całym sposobie podejścia do tego zawodu. Jaka jest pańska filozofia?
Posłuchaj, coś ci opowiem. Gdy zakończyliśmy kurs trenerski, Makélélé był pomocnikiem Ancelottiego w PSG. Poprosiłem go, aby pomógł mi nawiązać kontakt z Carlo, chciałem z nim porozmawiać. Ancelotti zaprosił mnie do biura i przez godzinę rozmawialiśmy o futbolu. Gdy trener na takim poziomie i o takim prestiżu poświęca ci godzinę swojego czasu… To tylko pokazuje jego klasę. Ta wymiana idei była dla mnie bardzo ważna. Nie będę Ancelottim, ani Wengerem, ani Deschampsem… Zbierasz jednak coś od każdego z nich i wszystko to sumujesz do swojej wizji futbolu. Moja filozofia bazuje na tym, aby zawsze dostosowywać się do zespołu. W Breście musisz pracować z tymi piłkarzami, jakich masz. Lubię też intensywną grę. Bezpośrednią, szybką. Bardziej się identyfikuję ze stylem i filozofią Kloppa niż Pepa, chociaż podziwiam ich obu.

Mówi pan o możliwościach transferowych danego klubu. Gdy powiem panu, że budżet Brestu kręci się w okolicach 50 milionów euro, podczas gdy budżet Realu Madryt to ponad 1,1 miliarda euro, to co mi pan odpowie?
Że to jest futbol. To jedyna dyscyplina sportowa, w której mimo wszystko można konkurować i redukować te różnice. Tego nie ma w koszykówce, w rugby. Tam byłoby to niemożliwe. W futbolu możesz grać gorzej od rywala i wygrać, możesz mieć dziesięć sytuacji bramkowych, a rywal wykorzysta tę jedną i wygra… Ważne jest to, aby myśleć, że możemy wygrać. A jeśli powtórzy się sytuacja z meczu z Barçą, która zasłużenie nas pokonała, to pozostaje podać rękę i pogratulować. Ale trzeba zagrać.

Może pan coś wyciągnąć z porażki Realu Madryt w Lille?
To są różne momenty. Real Madryt nie był wówczas w swojej najlepszej formie, a teraz jest już lepszy. Mbappé również gra lepiej, dużo lepiej niż jeszcze dwa czy trzy miesiące temu. Ale skoro Lille mogło, to dlaczego nie my?

Skoro pan już go wspomniał – jest jakiś sposób na zatrzymanie Mbappé?
W PSG rozegrał cztery mecze z moim Brestem i strzelił nam cztery gole. Bardzo trudno jest go zatrzymać, ale naszą pracą powinno być poszukiwanie z perspektywy pracy zespołowej sposobów na to, aby ograniczyć jego możliwości.

Ostatnie pytanie i proszę się nie gniewać – dlaczego tak często jest pan wyrzucany z boiska?
Przez dziesięć lat nikt się ze mną nie kontaktował, ale oglądałem piłkę nożną i mówiłem sobie: „Też tam mogę być!”. Teraz przeżywam sen, robię to, co mnie cieszy, lubię być z zawodnikami, uczestniczyć w tym napięciu meczowym… I nie radzę sobie z niesprawiedliwością. Ale będę już spokojniejszy, w tym sezonie wyrzucili mnie dwa razy. Obiecałem sobie, że już nigdy więcej! (śmiech)

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!