Wymóg wygrywania wszystkiego determinuje Real Madryt
„Puchar Króla nie jest problemem, dopóki nie odpadniesz“, stwierdził w zeszłym tygodniu Carlo Ancelotti, odnosząc się do rozgrywek pucharowych. W związku z tym przed meczem z Mallorcą nie ma miejsca na jakiekolwiek spekulacje.
Carlo Ancelotti i piłkarze Realu Madryt świętują zdobycie Pucharu Interkontynentalnego. (fot. Getty Images)
Wybierać? To niemożliwe w drużynie takiej jak Real Madryt. Tu nie chodzi o sześć czy siedem tytułów, tu chodzi o wygranie wszystkiego, co nie zawsze jest możliwe, ale nikt z tych, którzy noszą białą koszulkę, z góry nie rezygnuje z żadnych rozgrywek. Carlo Ancelotti stawia sprawę jasno i dał temu wyraz przed meczem z CD Minera: „Puchar Króla nie jest problemem, dopóki nie odpadniesz. Kiedy odpadasz z Pucharu, staje się to problemem, ponieważ Real Madryt stara się walczyć o wszystkie rozgrywki”. To maksyma, którą włoski trener stosuje w pełnym zakresie, od Superpucharu Hiszpanii, przez Puchar Interkontynentalny, po Superpuchar Europy, z których dwa ostatnie zostały już zdobyte, a teraz oczekuje się rozpoczęcia wyzwania sięgnięcia po trzeci tytuł w sezonie, w którym kolejne cztery jawią się na horyzoncie. Nie ma odpoczynku, co pokazuje fakt, że 2024 rok zakończono sukcesem w Dausze, a 2025 można symbolicznie rozpocząć następnym w Dżuddzie, wskazuje José Félix Díaz z dziennika MARCA.
Jasny przekaz, który świadczy o wymaganiach, jakie Real Madryt narzuca sobie jako instytucja. To coś, co jest nierozerwalnie związane z herbem klubu i choć w pewnych momentach można mówić o tych czy innych rozgrywkach, odpadnięcia pozostawiają ślad. Spotkało to Zinédine’a Zidane’a po wyeliminowaniu jego podopiecznych z Pucharu Króla przez Alcoyano, a w poprzednim sezonie Ancelottiego po porażce z Atlético. Dziennikarz podkreśla, że priorytetem trwającej kampanii, wyznaczonym bezpośrednio przez klub, są Liga Mistrzów i Klubowe Mistrzostwa Świata, które zyskały duże znaczenie na madryckiej ścieżce, głównie ze względu na ustaloną współpracę z FIFA, co z kolei mocno wiąże się z dystansem, jaki powstał między klubem a UEFA. Dzieje się tak we wszystkich wielkich klubach, czego przykładem jest Barcelona, jak pokazało odejście Ernesto Valverde z posady trenera w 2019 roku.
Ze wszystkim i ze wszystkimi
Real Madryt ma już na koncie dwa tytuły, a madridismo, z Florentino Pérezem na czele, chce zdobyć trzeci. Nie chodzi tu o rekordy, lecz o ciągłe wygrywanie kolejnych trofeów. Ancelotti doskonale zdaje sobie z tego sprawę i mimo niewielkiego odstępu czasowego między półfinałem a decydującym meczem (jeśli Królewscy pokonają dziś Mallorcę), planuje wystawić najsilniejszy skład przeciwko ekipie swojego dobrego przyjaciela, Jagoby Arrasate. Czas i doświadczenie nauczyły go, że nie można niczego lekceważyć. Nie ma na to miejsca, dlatego przeciwko Mallorce nie przewiduje się masowych rotacji ani innych tego typu rozwiązań, zaznacza redaktor Marki.
Oprócz tercetu BMV, który wydaje się już ustabilizowany i coraz bardziej zgrany, wszystko wskazuje na to, że Rodrygo pozostanie w wyjściowej jedenastce, co podkreśli ofensywne nastawienie zespołu. Niewiadomą może być jedynie pozycja Eduardo Camavingi, który na pewno pojawi się na boisku – albo jako lewy obrońca, albo w środku pola. Natomiast Fede Valverde będzie punktem odniesienia w grze Los Blancos.
Gorzka prawda De Jonga
Piłkarze jako pierwsi lubią chwalić się swoimi osiągnięciami. Wyraźnie pokazuje to ostatnia wypowiedź Frenkiego de Jonga: „Jestem rozczarowany, spodziewałem się co najmniej dwa razy więcej tytułów, gdy podpisywałem kontrakt z Barceloną”. Były zawodnik Ajaxu w ciągu czterech lat zdobył jedynie mistrzostwo Hiszpanii, Superpuchar Hiszpaniii i Copa del Rey. Nie można tego zestawiać z dorobkiem Jude’a Bellinghama po zaledwie półtora roku: Superpuchar Hiszpanii, mistrzostwo Hiszpanii, Liga Mistrzów, Superpuchar Europy oraz Puchar Interkontynentalny.
Słowa pomocnika Barcelony były komentowane w Valdebebas i oddają odczucia oraz aktualną sytuację obu drużyn. Stabilność i sukcesy kontrastują z chaosem panującym u rywala, przekazuje dziennikarz.
Puchar łatwiejszy niż w poprzednich sezonach
Po łatwej przeprawie w Kartagenie przeciwko Minerze przyjdzie kolej na starcie z Celtą na Santiago Bernabéu. Teoretycznie wszystko wydaje się łatwiejsze niż w ubiegłych rozgrywkach, kiedy los skojarzył Real z Atlético na Metropolitano. Wówczas doszło do zmian w pierwszym składzie i ostatecznie kosztowało to drużynę odpadnięcie po dogrywce. Na papierze ta porażka nie bolała aż tak bardzo, ponieważ Puchar Króla (jak pokazuje historia ostatnich lat) nie jest priorytetem klubu. Jednak odpadnięcie z rywalem zza miedzy zabolało.
Rok wcześniej Królewscy musieli dokonywać spektakularnych remontad przeciwko Villarrealowi, Atlético i Barcelonie na Camp Nou, zanim rozprawili się z Osasuną w finale. W tym sezonie nikt nie zamierza odpuszczać. Wiedzą to wszyscy, puentuje José Félix Díaz.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze