Advertisement Advertisement
Menu

Bez nienawiści, ale i bez litości

Nie życz drugiemu, co tobie niemiłe, ale i dbaj o własny interes.

Foto: Bez nienawiści, ale i bez litości
Vinícius. (fot. Getty Images)

Valencia – Real Madryt: Przewidywane składy

Nic nie przynosi takiej satysfakcji, jak to, że sąsiadowi mieszkającemu po prawej zepsuł się nowy samochód (chciał elektryka, to mógł sobie kupić hulajnogę!), temu po lewej hultaje powybijali szyby (kamienie jednak się do czegoś przydają!), a temu z naprzeciwka do domu wjechał komornik (a taki był z niego wzięty biznesmen!). Niczego nie życzy się tak słodko, jak Barcelonie bankructwa, Atlético wypróżnienia się po raz kolejny bez pieluchy krok przed drzwiami toalety, a Álvaro Moracie kontuzji. No i rzecz jasna Valencii spadku z La Ligi. 

O ile rzecz jasna ktoś jest skrajnym nienawistnikiem, zawistnikiem, wiernym fanem małostkowości i po prostu podłym człowiekiem. 

Powiedzieć, że mamy swoje powody, by Valencii nie lubić, to nic nie powiedzieć. Czasy, gdy Nietoperze użyczały nam swojego stadionu na potyczkę ze Stalą Mielec, dziś wydają się tak odległe, że wręcz abstrakcyjne. Jawna niechęć i wrogość Estadio Mestalla wobec Realu Madryt od lat dotyka praktycznie wszystkich zmysłów. Kulminację stanowiło zaś zachowanie kibiców gospodarzy z drugiej połowy maja 2023 roku, którzy zaczęli obrażać Viniciusa na tle rasowym. Echa tego skandalu tak naprawdę do dziś w pełni nie ucichły, a powrót Brazylijczyka na stadion Valencii to wyjątkowo wdzięczny temat dla hiszpańskiej prasy. 

Choć siłą rzeczy przy tej skali niechęci z jednej strony, trudno, by druga pozostawała na to kompletnie obojętna, to jednak pomimo wszelkiej maści animozji nadal dość przykro patrzy się na przewlekły kryzys, by nie powiedzieć upadek, tak zasłużonego dla hiszpańskiego futbolu klubu. O ile jeszcze jakiś czas temu mogliśmy mówić o popadaniu dobrego zespołu w przeciętność, o tyle teraz przeciętny zespół coraz wyraźniej popada w ruinę. Pierwszym naprawdę poważnym ostrzeżeniem był sezon 2022/23, kiedy Nietoperze zajęły 16. miejsce i do samego końca biły się o utrzymanie. Co ciekawe, w osiągnięciu celu pomógł im… Real Madryt, który przegrał spotkanie zakończone wspomnianym w poprzednim akapicie skandalem. 

Jak jednak widać, nawet tak dramatyczny sezon nie był w stanie na dłuższą metę podziałać na Valencię otrzeźwiająco. W poprzedniej kampanii udało się jeszcze zająć dziewiąte miejsce, ale obecne rozgrywki to już istny dramat. Nasi rywale w ligowej stawce są lepsi tylko od tragicznego Realu Valladolid, a zgodnie z wyliczeniami Superdeporte są najgorzej punktującą drużyną La Ligi od kwietnia zeszłego roku. W zaistniałej sytuacji postanowiono stworzyć choćby złudzenie podjęcia jakichkolwiek efektywnych działań i przed świętami zwolniono trenera Baraję, by na jego miejsce sprowadzić Carlos Corberána pracującego do tej pory w Championship (West Brom). 

Problem tak naprawdę nie tkwi jednak w tym, że poprzedni szkoleniowiec i jego sztab źle rozstawiali pachołki na treningach. Szukać należy go o wiele głębiej. A głównym kłopotem Valencii wydaje się Peter Lim, czyli właściciel klubu. Konflikt kibiców z Singapurczykiem trwa od lat i niewiele wskazuje na to, by obie strony miały w końcu na zgodę usiąść do mieszanki ziemniaczano-żytniej. Lim od lat podejmuje dziwne i niejednokrotnie kierowane kolesiostwem decyzje, a gdy nawet już od czasu do czasu zrobił coś dobrze (zatrudnienie Marcelino, czy dyrektora sportowego Mateu Alemany'ego), to potem dochodził do wniosku, że mimo wszystko fajnie by było to spektakularnie zniszczyć. Kiedy zaś Lim nie robi nawet nic źle, to dlatego, że… nie robi nic. Podczas gdy Valencia sypie się na wszystkich poziomach, Lim prawdopodobnie przebywa obecnie w którymś ze schronów przeciwatomowych. Reakcja kibiców? Apel o to, by też się schować na mecz z Realem Madryt, tylko że we własnych domach.

Jakkolwiek okrutnie jednak to zabrzmi, nawet jeśli po chwilowym odcięciu się od zaszłości z przeszłości możemy Valencii współczuć, to jednak nie może iść to w parze z litością. Real Madryt ma do załatwienia sprawę. Problem Valencii jest dla niej najważniejszy, ponieważ to jej własny problem. Sprawa, jaką ma do załatwienia Real Madryt jest natomiast dla nas najważniejsza, ponieważ to nasza własna sprawa. Dlatego też wieczorem każdy będzie musiał skupić się po prostu na sobie. Nie po to stawiliśmy czoła plagom egipskim i dotrwaliśmy żywi do końca roku, by teraz okazywać miłosierdzie. 

Real Madryt pomimo wielu przeciwności losu i problemów z poszukiwaniem własnej tożsamości w pierwszej części sezonu tak naprawdę zdołał osiągnąć swój cel minimum, a być może i nawet nieco więcej niż minimum. Gdybyśmy zaś mieli czegoś sobie życzyć w tym nowym roku, to prędzej niż na jakieś wywrotowe zmiany postawilibyśmy na zdrowie i świeżość. Oba te czynniki będą bowiem kluczowe w sytuacji, w której drużyna może rozegrać w tym miesiącu nawet dziewięć spotkań w ramach czterech rozgrywek (Liga, Puchar Króla, Liga Mistrzów, Superpuchar Hiszpanii). 

Patrząc zdroworozsądkowo i w miarę realnie, przy tak przeładowanym kalendarzu powinniśmy więc skupiać się na konsekwencji kosztem wirtuozerii (choć ta wciąż będzie mile widziana!). Mecz z Valencią sam w sobie ma natomiast spore znaczenie w kontekście dalszej pogoni za fotelem lidera. Staniemy bowiem przed szansą na choćby tymczasowe przeskoczenie w tabeli Atlético i powiększenie przewagi nad Barceloną do pięciu punktów przy tej samej liczbie rozegranych spotkań. 

Tak więc koniec laby, pora znów oglądać, jak inni ciężko pracują. Niech będzie to praca, która przy tym nie pogrzebie dotychczasowych wysiłków i pozwoli dalej konsekwentnie dążyć do osiągania najwyższych celów. 

Życzymy ciekawego Nowego Roku wszystkim madridistas!

* * *

Spotkanie z Valencią odbędzie się dzisiaj o 21:00, a ten mecz w Polsce będzie można obejrzeć na kanale CANAL+ Sport na platformie CANAL+ Online.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!