Wróciła drapieżna wersja Bellinghama
Siedem goli w ostatnich dziesięciu meczach. Wszystkie trafienia z obrębu pola karnego. Bramki w sześciu meczach z rzędu w lidze, do tego wszystkie zdobyte po uderzeniu z pierwszej piłki. Tego typu wyliczenia pozwalałyby myśleć, że mowa o jakimś środkowym napastniku. To jednak statystyki Jude'a Bellinghama.
Jude Bellingham. (fot. Getty Images)
Anglik wymyka się wszelkim schematom. Nie da się go jednoznacznie przypisać do konkretnej pozycji. Jude jest wszędzie i robi wszystko. Gdy tylko wreszcie przełamał się pod bramką rywala, po niemocy z początku nie został ślad. 21-latek znów wcielił się w rolę snajpera.
Kiedy Real Madryt sprowadzał Bellinghama z Borussii, klub nastawiał się na transfer pomocnika biegającego od pola karnego do pola karnego. Ancelotti postanowił jednak pogrzebać nieco głębiej. Tak oto wynalazł pomocnika, który nie dość, że jest wszędzie, to jeszcze umie pokazać kły. Były gracz Borussii robi różnicę jak mało kto, a do tego ma instynkt strzelecki. Jego wejście w poprzedni sezon to potwierdziło. Kampanię kończył z 23 golami i 13 asystami. Gdy już zawitał pod szesnastkę rywala, włączał tryb bezlitosnego drapieżnika, przypomina AS.
W bieżącym sezonie koncepcja uległa zmianie po odejściu Kroosa i przyjściu Mbappé. Ancelotti starał się uczynić z Jude'a bardziej dyrygenta niż strzelca. Bellingham wciąż spisywał się dobrze, ale brakowało mu tego błysku pod bramką. Jego passa bez gola trwała 13 spotkań. Od potyczki z Osasuną wszystko się jednak zmieniło. Od tamtej pory na listę strzelców wpisywał się bowiem siedmiokrotnie i dołożył też trzy asysty. Po „przebudzeniu” zalicza udział przy bramce średnio co 79 minut, wylicza AS. Ancelotti przywrócił Jude'a na pozycję mediapunty, a momentami pełnił on wręcz funkcję środkowego napastnika. Jak na razie trener nie planuje ponownie cofać Anglika głębiej.
Nie ma przypadku w tym, że wszystkie gole Jude strzelił z obrębu szesnastki. Co więcej, sześć z nich padło po uderzeniach z pierwszej piłki. Jedynym wyjątkiem była bramka z Atalantą, gdzie świetnie uwolnił się spod krycia, a przed oddaniem strzału zwiódł obrońcę balansem ciała. Na pozostałe zdobycze składają się rzut karny (Getafe), dwa zabójcze wykończenia (Osasuna i Rayo) i trzy dobitki (Leganés, Athletic, Girona). Chirurgiczna precyzja i styl przypominający wręcz Hugo Sancheza. Do zdobycia tych sześciu bramek Bellingham potrzebował zaledwie ośmiu strzałów. Siedem z nich oddał z pola karnego, z czego sześć szło w światło bramki, a jeden został zablokowany. Jedyny strzał zza szesnastki był niecelny.
Na ten moment Bellingham nie dobija jeszcze do liczb z poprzedniego sezonu. Nie chodzi jednak wyłącznie o gole, lecz o proporcje strzałów z pola karnego. W zeszłym sezonie było to 69 z 95 prób (72,63%), w tym – 17 z 27 (62,96%). Przy obecnej zmianie roli zależność ta będzie jednak ulegała zmianie. Sam piłkarz w przeddzień Pucharu Interkontynentalnego nie ukrywał, że bardziej komfortowo czuje się bliżej bramki przeciwnika – Jestem bardzo zadowolony, kiedy atakuję pole karne i otrzymuję piłkę w sytuacjach mogących nieść zagrożenie. Uwielbiam tak grać. Mam nadzieję, że nadal tak będzie – cytuje AS. Heatmapy z ostatnich meczów potwierdzają jedynie o wiele częstszą obecność Jude'a w ostatniej tercji boiska. Hey Jude wreszcie rozbrzmiało na nowo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze