Mistrzowska remontada
Od momentu porażki 0:4 w październikowym Klasyku na Santiago Bernabéu Real Madryt odrobił do Barcelony 11 punktów. Atlético, z passą siedmiu zwycięstw z rzędu, nadaje tempo i prowadzi w tabeli, a Athletic również trzyma się mocno.
Piłkarze Realu Madryt zastanawiają się, w jaki sposób w niecałe dwa miesiące odrobili stratę, a nawet przegonili Barcelonę w ligowej tabeli i tym samym wrócili do walki o mistrzostwo. (fot. Getty Images)
26 października Real Madryt zaczął zdawać sobie sprawę, że sytuacja w La Lidze po dotkliwej porażce w El Clásico na Santiago Bernabéu wygląda źle. Barcelona wygrała 4:0 i tym samym zapewniła sobie sześć punktów przewagi nad odwiecznym rywalem, a także niemal lepszy bilans bezpośrednich starć, ponieważ Królewscy potrzebowaliby historycznego triumfu na Montjuïc, by odwrócić losy ligowego dwumeczu. Przedsezonowe oczekiwania działały na niekorzyść podopiecznych Carlo Ancelottiego, bo przybycie Kyliana Mbappé sprawiło, że myślano, że mistrzostwo kraju będzie dla nich spacerkiem po parku, ale wówczas nie miało to nic wspólnego z prawdą, przypomina AS.
A w kolejnej kolejce było jeszcze trudniej, między innymi z powodu straszliwych skutków huraganu DANA, który nawiedził prowincję Walencji i wymusił przełożenie spotkania Valencii z Realem, podczas gdy Barcelona wygrała w tej serii gier w derbach z Espanyolem (3:1). Była to rywalizacja, w której Barça ujawniła już znaczną kruchość w obronie, ale uratowały ją milimetrowe spalone atakujących Papużek. Miało to miejsce w 12. kolejce i po jej rozegraniu Blaugrana miała dziewięć punktów przewagi nad Królewskimi. Jednak to, co wydarzyło się później, w kolejnych siedmiu potyczkach, było swoistą remontadą obrońcy tytułu, wskazuje AS.
Od tamtej pory Real i Barcelona rozegrały siedem meczów, mimo że minęło sześć kolejek. Stało się tak, ponieważ oba te zespoły wezmą udział w styczniowym Superpucharze Hiszpanii i w związku z tym przyspieszono ich konfrontacje z 19. serii gier, co okazało się korzystniejsze dla Dumy Katalonii, która pokonała Mallorcę 5:1, podczas gdy Los Blancos polegli z Athletikiem 1:2. Ale jak zauważa AS, ogólna analiza tych siedmiu spotkań pokazuje różnicę w wynikach osiąganych przez obie rzeczone strony.
Zawodnicy Carlo Ancelottiego zdobyli w tym czasie 16 z 21 możliwych do zdobycia punktów, natomiast gracze Hansiego Flicka w analogicznym okresie dopisali sobie zaledwie 5 oczek. Niemiecki trener zbierał liczne pochwały tylko w kilku pierwszych tygodniach za sterami Barçy. I zasłużenie, bo Katalończycy wygrywali i grali dobrze. Spadek formy jest już jednak aż tak uderzający, że media społecznościowe są już pełne porównań z dwoma poprzednimi kampaniami, z Xavim na ławce trenerskiej. Hiszpan zdobył 50 punktów w pierwszej części rozgrywek 2022/23 i 41 w rozgrywkach 2023/24. Flick ma ich 38.
Lepszy czas Królewskich na tym etapie jest niekwestionowany, ponieważ zdominowali Barcelonę pod każdym względem. Wygrali pięć meczów, jeden zremisowali (z Rayo) i jeden przegrali (z Athletikiem), strzelając w nich 20 goli (czyli prawie trzy na mecz) i tracąc siedem, choć trzeba mieć na uwadze, że trzy z nich stracili w Vallecas, dwa w Bilbao i kolejne dwa z Sevillą na Bernabéu, a pozostałe cztery starcia kończyli z czystym kontem. Barça z kolei była tego niemal całkowitym przeciwieństwem: wygrała tylko raz, dwukrotnie zremisowała i poniosła cztery porażki, ani razu nie grając na zero z tyłu, zdobywając 11 bramek (z czego prawie połowę, bo pięć, przeciwko Mallorce na Son Moix) i tracąc ich również 11, wylicza AS.
Atlético na czele i Athletic na dobrej drodze
Zatem jeszcze raz – w analizowanym okresie Real zdobył 16 punktów, a Barcelona 5, co oznacza, że Los Blancos są teraz w tabeli dwa punkty przed nią. Dodatkowo mają w rękawie zaległe spotkanie z Valencią, którym dokładnie 3 stycznia zainaugurują nowy rok. Jeśli wygrają, także odnotują zwycięstwo w tej kolejce, podobnie jak Blaugrana, która wygrała wtedy z Espanyolem, i powiększą swoją przewagę do pięciu oczek.
Jedynym zespołem, który może dotrzymać kroku Królewskim, a nawet ich wyprzedzić, jest Atlético. W 11. kolejce, w której Barcelona wygrała w Klasyku, podopieczni Diego Simeone też przegrali, z Betisem na Benito Villamarín (0:1), a ich strata do Katalończyków wynosiła dziewięć punktów. Los Colchoneros nawet nie byli wówczas na podium, zajmowali czwarte miejsce, a trzeci był Villarreal. Ale od tamtego momentu ekipa popularnego Cholo dokonała czegoś niesamowitego. Odniosła siedem zwycięstw z rzędu w lidze, zdobywając 21 punktów na 21 możliwych i strzelając w tym czasie 17 goli przy raptem pięciu straconych. AS zaznacza, że to dlatego obecnie są najwyżej sklasyfikowani, z jednym oczkiem więcej niż Real i z taką samą liczbą rozegranych meczów.
Walka jest szalenie intrygująca, a udział biorą w niej cztery drużyny (nie można zapominać o Athleticu, który jest na czwartej pozycji z 36 punktami w dorobku i który w rzeczonym okresie zdobył 17 na 21 możliwych do zdobycia oczek), które dzieli pięć punktów. Wszystko może się zdarzyć, ale z pewnością to, co wydawało się oczywiste pod koniec października, dziś jest nieaktualnym scenariuszem z przeszłości. Barça przechodzi kryzys, a Real i Atleti nabrały wiatru w żagle, podsumowuje AS.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze