Hit kolejki dla Valencii
W 12. kolejce Ligi Endesa Real Madryt przegrał z Valencią po bardzo zaciętym spotkaniu. Królewscy mieli dwa rzuty na zwycięstwo, ale zmarnowali oba.
Mario Hezonja i Hugo González. (fot. Getty Images)
Koszykarze Realu Madryt przegrali mecz, którego stawką była pozycja lidera po 12. kolejce Ligi Endesa. Podopieczni Chusa Mateo zanotowali bardzo słabą pierwszą połowę, a w szczególności pierwszą kwartę. Podnieśli się po przerwie i mieli już wszystko w swoich rękach, ale Valencia udowodniła, że w tym sezonie potrafi wychodzić z trudnych sytuacji. Gospodarze doprowadzili do wyrównanej końcówki i oni trafili, w przeciwieństwie do madrytczyków, swój ostatni rzut.
Chus Mateo po raz kolejny postawił na wyjściową piątkę bez Campazzo. Początkowe momenty spotkania to popis nieskuteczności po obu stronach. Po sześciu minutach rywalizacji na tablicy świetlnej widniał wynik 7:7. Jako pierwsza do meczu podłączyła się Valencia. Wystarczyła jej końcówka kwarty i celne rzuty Jovicia czy Sestiny, żeby powiększyć prowadzenie. Real Madryt zakończył kwartę z marnym dorobkiem dziewięciu punktów i fatalną skutecznością (1/9 za trzy punkty, 3/14 za dwa). Co ciekawe, przez całą pierwszą część oba zespoły popełniły tylko trzy faule. Wynik po dziesięciu minutach był korzystny dla gospodarzy (17:9).
Poprawa skuteczności w drugiej kwarcie była obowiązkiem, bo trudno byłoby zanotować jeszcze słabszy wynik. Valencia rozpędzała się szybciej od Realu Madryt i wypracowała sobie 12 oczek przewagi. Chus Mateo potrzebował reakcji i posłał na parkiet Rathana-Mayesa. Okazało się to bardzo dobrym posunięciem, bo Kanadyjczyk ożywił grę w ofensywie. Jako jedyny trafił za trzy punkty, bo jego koledzy ciągle nie potrafili się wstrzelić. Wynik do przerwy dalej nie wyglądał dobrze dla podopiecznych Mateo (40:30).
Po zmianie stron obraz meczu zupełnie się zmienił. Valencia zatraciła swoją skuteczność, ale było to też wynikiem o wiele lepiej grającej obrony Realu Madryt. Królewscy natomiast w końcu zaczęli trafiać. Warto zwrócić uwagę, że niemal całą kwartę, w tak ważnym momencie, na parkiecie spędził Hugo González. Jednak główne role odgrywał argentyński duet Campazzo – Deck. Facu prowadził grę, a Gabriel bezbłędnie wykańczał akcje (7/7). Real Madryt odrobił straty i wyszedł na prowadzenie (56:59).
Ostatnia kwarta rozpoczęła się od celnej „trójki” Hezonji, ale Valencia zaczęła ponownie łapać rytm, doprowadzając do remisu (64:64). Później wydawało się, że Real Madryt zaczyna przechylać szalę na swoją korzyść. Znakomicie grał Campazzo i udało się zyskać osiem punktów przewagi. Wtedy gospodarze popisali się serią 9:0, odzyskując prowadzenie. Dosyć proste straty popełnili Campazzo i Hezonja. Obaj jednak byli też kluczowi w ofensywie i wszystko miało się rozstrzygnąć w końcówce. Na 28 sekund przed końcem Costello trafił z dystansu i prowadzenie było stronie Valencii (85:84). W ostatniej akcji decydujące rzuty zmarnowali Campazzo i Deck, co przekreśliło szanse na zwycięstwo.
85 – Valencia (17+23+16+29): Pradilla (5), Jones (16), Montero (4), Costello (11), Ojeleye (10), Badio (9), Puerto (0), De Larrea (-), López-Arostegui (6), Jović (9), Brimah (6), Sestina (9).
84 – Real Madryt (9+21+29+25): Musa (11), Deck (19), Tavares (10), Feliz (0), Ndiaye (0), Abalde (2), Campazzo (11), Rathan-Mayes (5), González (2), Hezonja (20), Garuba (4), Ibaka ()0.
Poza kadrą znalazł się:
• Sergio Llull – decyzja trenera
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze