Borja Bastón: Pod względem nadziei nikt nas nie pokona
Borja Bastón to jedyny hiszpański piłkarz w szeregach Pachuki. Wychowanek Atlético Madryt do Meksyku przeniósł się ubiegłego lata po tym, jak podjął nieudaną ostatecznie próbę awansu do Primera División z Realem Oviedo. W przeddzień finału Pucharu Interkontynentalnego z Realem Madryt udzielił wywiadu dziennikowi AS.

Borja Bastón. (fot. X)
Jak twoja meksykańska przygoda?
Dobrze. W lidze nie za bardzo nam wychodziło, ale w tym turnieju, który jest bardzo ważny ze względu na jego światowy wydźwięk, rozgrywamy dobre zawody i jesteśmy w wielkim finale z Realem Madryt.
Jak patrzysz na ten mecz?
Będzie trudny. Real Madryt to Real Madryt. To jedna z najlepszych drużyn na świecie, ale pod względem nadziei nikt nas nie pokona. Trzeba mieć taką mentalność. Musimy rozegrać wielki mecz i starać się wykorzystać nasze szanse. Dla drużyn stamtąd gra przeciwko europejskim ekipom, czy to Real Madryt, czy ktokolwiek inny, to coś zupełnie innego. Widać u chłopaków tę nadzieję. Najtrudniejsze mamy za sobą – przejście dwóch finałów, aby być tutaj. Teraz musimy się tym cieszyć, ale jednocześnie rywalizować i spróbować wygrać.
Tacy zawodnicy jak Rondón, Idrissi czy właśnie ty mierzyliście się już z Realem Madryt. Czy inni pytają was o to, jak się podchodzi do takiego meczu?
Tak. Jesteśmy bardzo młodą grupą. Są tutaj 20 czy 21-letni zawodnicy, którzy przeżywają swoje pierwsze doświadczenie w elitarnym futbolu. Zwracają uwagę na piłkarzy w Europie i starcie z Realem Madryt przyprawia ich o gęsią skórkę.
Z Realem Madryt ponownie się spotkacie w czerwcu na Klubowym Mundialu.
Dowiedzieliśmy się o tym w Dallas, gdy mieliśmy przesiadkę w drodze do Kataru. Widać było, że wzbudziło to u chłopaków dużą radość, ponieważ szansa na grę z rywalami na takim poziomie zdarza się raz w życiu. A teraz przed nami dwie takie szanse.
Zdobyliście już dwa tytuły w trakcie tego Pucharu Interkontynentalnego.
To ostatecznie tytuły uznawane przez FIFA i możesz je sobie doliczyć do swojej kariery. To też ważne i miło się ogląda świętujący zespół.
Czy dla wychowanka Atlético gra z Realem Madryt i do tego możliwość wygrania z nim finału to podwójna motywacja?
Zawsze chcesz wygrać tytuł, ale chęci te są jeszcze większe, gdy naprzeciwko masz zespół, który od dzieciństwa jest twoim rywalem.
Są wątpliwości co do tego, czy zagra Mbappé. Na kogo wy zwracacie szczególną uwagę?
Na wszystkich. Real Madryt ma bardzo szeroki skład o wielkiej jakości. Ktokolwiek by nie wyszedł na boisko, to dobrze sobie poradzi. Skupiamy się na całym zespole.
Wyobrażasz już sobie sytuację jeden na jeden z Courtois?
Obym miał taką szansę przeciwko Tibu, którego bardzo lubię i znam go z jego czasów w Atlético. Obyśmy to my byli tym razem po dobrej stronie.
Strzelałeś mu gole na treningach?
Tak, tak!
Więc znasz jego sekrety. Koledzy na pewno ci powtarzają, że dobrze wiesz, jak go pokonać.
Cóż, to trudne. (śmiech) To wielki bramkarz.
Jak wyglądały mecze z Botafogo i Al-Ahly? W którym momencie finał z marzenia stał się celem?
Bardzo trudno było tutaj dotrzeć, to bardzo długi proces. W meczu z Botafogo wszystko nam wychodziło i wykorzystaliśmy nasz moment. Bardzo dobrze graliśmy i daliśmy radę awansować. Mecz z Al-Ahly był już dużo bardziej wyrównany. Rozegraliśmy wielkie zawody i mieliśmy również szczęście w serii rzutów karnych.
Jak wyglądała twoja przeprowadzka do Meksyku?
Byłem częścią Grupy Pachuca, z którą związałem się czteroletnim kontraktem. Przez ostatnie dwa lata byłem w Realu Oviedo. Nie udało się awansować i po zakończeniu sezonu przeniosłem się do Pachuki.
Gdybyście awansowali do Primera División, to zostałbyś w Oviedo?
Tak, to było moje marzenie. Gdy dołączałem do Realu Oviedo, to celem był awans i gra w Primera División. Dlatego też zostałem, gdy miałem szansę odejść do Cádizu w zimowym okienku w pierwszym sezonie.
Po nieudanym podejściu do awansu z Realem Oviedo przeszedłeś do mistrzowskiej drużyny, jaką jest Pachuca. Jakie to uczucie? To była bardzo duża zmiana.
To zawsze trudne. Ponadto cała zmiana była bardzo szybka, ponieważ jeszcze 23 czerwca graliśmy finał, a 28 musiałem już być w Meksyku. Nie miałem wakacji, a do tego w wielu kwestiach adaptacja trochę kosztuje. Ale udało się, ponieważ ludzie w klubie bardzo mi to ułatwili.
To pomaga, że w szatni są też inni piłkarze z ligi hiszpańskiej?
W Hiszpanii mierzyłem się z Cabralem, a w Anglii z Rondónem. Jesteśmy bardzo młodą grupą. Tylko pięciu zawodników ma ponad 30 lat, a reszta chłopaków naprawdę przykłada wagę do tego, co im mówimy i starają się uczyć. Możliwe, że takiej kultury nie ma aż tak bardzo obecnej w Hiszpanii, gdzie chłopaki wychodzą ze szkółki i od razu myślą, że wszystko wiedzą najlepiej. Tutaj bardziej cię słuchają, starają się uczyć i integracja pod tym względem była naprawdę łatwa.
Jak postrzegasz Atlético, które w tym momencie dzieli z Barceloną pozycję lidera?
Zawsze lubię oglądać mecze Primera i Segunda División, a do tego szczególnie śledzić te drużyny, w których grałem. Atlético wygląda bardzo dobrze, zasługują na to. Ze względu na cały skład i transfery, jakie przeprowadzili w lecie, wszyscy oczekiwali tego, że od początku będą na górze. Trochę ich kosztowało nabranie rozpędu, ale złapali rytm i są na poziomie, na którym trudno ich zatrzymać.
Uważasz, że stać ich na walkę o La Ligę i Ligę Mistrzów?
Myślę, że to jest właśnie celem Atlético Madryt. Patrząc na zawodników, jakich mają w składzie i na pieniądze, jakie zainwestowali, to powinien być ich cel.
Twój ojciec był bramkarzem, a mimo to ty zostałeś napastnikiem. Jak do tego doszło?
Zaczynałem jako bramkarz, gdy dołączałem do szkółki Atlético. Ale to mój ojciec powiedział mi, abym poszedł bardziej do przodu, ponieważ na pozycji bramkarza bardzo się cierpi, to na niego zawsze spada cała wina, że gra tylko jeden i tam z tyłu panuje duża samotność. Przerzucili mnie na skrzydło i po kilku meczach przenieśli mnie na pozycję napastnika. I tak zostało.
Jako wychowanek Atlético, jakie to uczucie oglądać byłego kolegę z zespołu, Rodriego, który podnosi Złotą Piłkę?
Pomijając tę kwestię, liczy się to, że to Hiszpan. Myślę, że to nagroda dla tych wszystkich generacji, które zrobiły tak wiele dobrego dla hiszpańskiego futbolu, a ostatecznie nie miały swojego wyróżnienia, ponieważ dwie bestie w postaci Cristiano i Messiego wszystko zgarniały dla siebie. Cieszę się z powodu Rodriego, ponieważ poza tym wszystkim to wielki gość. To świetny człowiek i wielki piłkarz.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze