Relevo: Finał Pucharu Interkontynentalnego może być pułapką dla Ancelottiego
Środowe starcie z meksykańską Pachucą zadecyduje o tym, czy cel Włocha zakładający, by Real Madryt dotarł do Bożego Narodzenia „żywy”, zostanie osiągnięty.
Carlo Ancelotti. (fot. Getty Images)
Wydaje się, że Real Madryt umiera i zmartwychwstaje w zależności od weekendu. Zawsze na krawędzi. Z Rayo Vallecano mieliśmy do czynienia z tym drugim zjawiskiem. Fatalne pierwsze 35 minut sprawiły, że drużyna miała pod górę w meczu, który udało jej się odwrócić, ale którego za sprawą Isiego Palazóna koniec końców nie udało jej się wygrać. W ten sposób Królewscy stracili szansę na objęcie prowadzenie w La Lidze i wciąż nie rozwiali wątpliwości. Tak, ich gra uległa poprawie, ale nie zwyciężają regularnie. Dość powiedzieć, że w dotychczasowych 25 spotkaniach tego sezonu ponieśli 5 porażek i zanotowali 4 remisy.
Jorge C. Picón z portalu Relevo twierdzi, że człowiekiem, który najgorzej radzi sobie z tym, co się dzieje, jest Carlo Ancelotti, który przyjmuje krytykę z taką naturalnością jak zawsze, ale nie gryzie się język, mówiąc, że mocno mu się obrywa. Zwykle to on jest wskazywany jako główny winowajca, pomimo nieobecności, za które sam był odpowiedzialny na Estadio de Vallecas, gdzie rozpoczął bez Mbappé, Viníciusa, Carvajala, Militão, Alaby i Mendy’ego, których uważa za „sześciu podstawowych zawodników”.
Zdaniem dziennikarza, swoimi wypowiedziami po sobotnim remisie 65-latek starał się zyskać na czasie i usprawiedliwić pracę z kilku ostatnich tygodni. Począwszy od rywalizacji z Osasuną przed listopadową przerwą na reprezentacje, sztab trenerski widzi wyraźną poprawę i zespół z lepszym nastawieniem oraz większymi możliwościami do rywalizacji, tak jak w minionej kampanii. „Po remisach z Mallorcą i Las Palmas byłem dużo bardziej zmartwiony. Udało nam się to wydobyć, drużynę z nastawieniem, takim samym nastawieniem, jak w poprzednim sezonie. Z tym samym zaangażowaniem, z tą samą jakością. Wrócił Rodrygo, jest Camavinga, zaraz wróci Alaba… Być może się mylę, bo ile razy się pomyliłem, ale widzę bardzo dobrze rok 2025, z nadziejami, chęciami, motywacją”, powiedział szkoleniowiec na pomeczowej konferencji prasowej.
Ale podczas gdy drużyna stara się „dotrzeć żywa do Bożego Narodzenia”, jak on sam wielokrotnie powtarzał, Ancelotti nie ucieka od ognia krytyki. Włodarze starają się przekazywać spokój na zewnątrz, utrzymując, że nerwy są bardziej domeną mediów i kibiców. Tymczasem ci, którzy nie chcą Włocha w klubie, przy każdym niepowodzeniu dają o sobie znać, donosi redaktor Relevo.
Jorge C. Picón uważa, że w związku z takim stanem rzeczy finał Pucharu Interkontynentalnego z Pachucą staje się pułapką dla Carletto i jego sztabu. To pojedynek, który w innych okolicznościach byłby „spacerem” w Dosze, ale w tych bieżących, biorąc pod uwagę formę madryckiej ekipy, może pozostawić ją w trudnej sytuacji. Bo porażka w starciu o tytuł z Meksykanami byłaby ciężkim ciosem dla Los Blancos, którzy nie mogą ruszyć z miejsca, nie są liderami w lidze i są daleko od pierwszej ósemki w Lidze Mistrzów.
A kilka dni później czeka ich kolejny „finał” z Sevillą. Będzie to ważna batalia pod względem sportowym, by nie stracić dystansu do Atlético i Barcelony, ale także pod względem mentalnym. Wyjazd na przerwę świąteczną po wygranej byłby najlepszym możliwym prezentem i butlą tlenu potrzebnego do spokojnej pracy do 3 stycznia, kiedy to zagrają z Valencią w ramach przełożonego z racji na powódź Hiszpanii spotkania 12. kolejki.
Dziennikarz Relevo podkreśla, że w szatni nikt nie traci spokoju. Ancelotti i jego piłkarze doświadczyli takiej sytuacji wiele razy i praktycznie za każdym razem byli w stanie wyjść na prostą. Wyglądają na znacznie bardziej żywych w porównaniu z tym, co można usłyszeć czy przeczytać z zewnątrz. Kontuzje, kalendarz i dopasowanie do siebie wszystkich elementów spowolniło wszelkie procesy tego sezonu, ale wszystko wydaje się układać w całość.
Carlo Ancelotti nie po raz pierwszy igra z ogniem. Już po porażkach z Milanem i Liverpoolem w Champions League pojawiły się plotki na temat jego przyszłości, ale klub, który darzy urodzonego w Reggiolo menedżera ogromnym szacunkiem i sympatią, postanowił dać mu ostatnią szansę, mając w odwodzie Santiago Solariego. Dwie najbliższe potyczki ponownie zadecydują o dalszych losach sezonu, który wciąż można uratować, ale którego ważny moment będzie miał miejsce w najbliższą środę w stolicy Kataru, podsumowuje Jorge C. Picón.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze