Być jak Jude Bellingham
Real Madryt w środowy wieczór przegrał na wyjeździe z Athletikiem 1:2 i tym samym zanotował piątą porażkę w tym sezonie. Na domiar złego rzutu karnego ponownie nie wykorzystał Kylian Mbappé. Rozważaniami po kolejnej przegranej Królewskich dzieli się nasz redaktor, Jakub Glibowski.
Fot. RealMadryt.pl
Johan Cruyff powiedział kiedyś, że w piłkę nożną gra się głową. To tam rodzi się futbol. Nogi są jedynie narzędziem do realizacji tego konceptu. Żeby wszystko na murawie funkcjonowało jak w szwajcarskim zegarku, głowa musi być na swoim miejscu. Musi być czysta, otwarta i zmotywowana.
Tymczasem głowy piłkarzy Realu Madryt zdają się być dalekie od przedstawionej powyżej wizji. A kiedy przychodzi stanąć w szranki z bardziej wymagającym przeciwnikiem, to te ich głowy w ogóle jakby same spadały na ziemię, bez użycia gilotyny. Mając naprzeciwko Milan, Barcelonę, Liverpool czy Athletic, Los Blancos stają się bierni, apatyczni i pozbawieni mocy. Brakuje im tej iskry, która jeszcze w ubiegłym sezonie kazała ich rywalom drżeć o swój los, nawet jeśli w 90. minucie byli praktycznie pewni, że już nie wypuszczą wygranej.
„Myślę, że w ostatnich meczach poprawiliśmy pewne aspekty, ale ciągle nie jesteśmy solidni tak, jak byliśmy w poprzednim sezonie“, powiedział Carlo Ancelotti na wczorajszej konferencji prasowej. Nie odmawiam drużynie tego, że pokonała Osasunę, Leganés i Getafe, nie tracąc w tych trzech potyczkach ani jednej bramki i zdobywając ich dziewięć. Ale w innej skali mierzy się zwycięstwa z zespołami z tej półki, a w zupełnie innej zwycięstwa z oponentami pokroju naładowanego Athleticu na wrzącym San Mamés.
Real kolejny raz w bieżącej kampanii nie zdał egzaminu. Mimo klęski na Anfield, która obnażyła wszystkie bolączki podopiecznych Carletto, pozwolił nam uwierzyć, że teraz będzie lepiej, a koniec końców znów zawiódł, kiedy padło sakramentalne: „Sprawdzam”. Zaczynamy powoli przyzwyczajać się do cyklicznych porażek naszego klubu, co jest dla nas zjawiskiem obcym, budzącym szalenie niekomfortowy dysonans poznawczy. Ale pośród tego całego defetyzmu, tli się pewien płomyk nadziei, za którym powinna podążyć cała madrycka ekipa. Chociaż biorąc pod uwagę zapał Jude’a Bellinghama z wczorajszego spotkania, jest to raczej wielkie ognisko rozświetlające drogę do powrotu na właściwe tory.
Anglik w starciu z Los Leones zostawił na placu serce, wątrobę i płuca. Wierzył, walczył i próbował. Trafienie na 1:1 jego autorstwa tak naprawdę było tylko dodatkiem. Kluczowymi czynnikami są charakter i determinacja, jakie pokazał. Można było odnieść wrażenie, że był jednym z nielicznych zawodników Królewskich, którzy grali nie tylko nogami, ale przede wszystkim głową. I to w jego osobie należy upatrywać lidera, który poprowadzi ich do wyjścia z tej patowej sytuacji.
Jude nie pęka, w przeciwieństwie do innych. Nie chodzi tu o usilne szukanie pojedynczych winowajców, ale takie są fakty. Bo kto by pomyślał, że Fede Valverde tuż po wyrównującym golu zachowa się tak nieodpowiedzialnie i zrobi to, co zrobił? Nie wspominając o Kylianie Mbappé. Koszmar Francuza nadal trwa. Świadczy o tym niemal każdy jego boiskowy gest. Jest wrakiem gracza, który niespełna dwa lata temu strzelał hat-tricka w finale mundialu i dźwigał na swoich barkach reprezentację Francji. Ktoś taki musi najpierw uporać się sam ze sobą, by dopiero potem móc być siłą napędową grupy.
Postawa Bellinghama jest kwintesencją nierozerwalnie kojarzonego z Realem hasła hasta el final. Jeśli Ancelotti chce wskazać drużynie wzór do naśladowania i przywódcę na trudne czasy, nie znajdzie lepszego kandydata od najbardziej dojrzałego 21-latka na świecie.
Nie jesteśmy obecnie w wymarzonym położeniu, więc chcąc nie chcąc, nie unikniemy patosu. Wiemy przecież, że Real Madryt zawsze wraca, dlatego jesteśmy pewni, że w tym przypadku też tak będzie. Żeby jednak mogło się to wydarzyć, należy wreszcie popchnąć do przodu ten stojący w miejscu od czterech miesięcy wózek. A do tego potrzeba będzie więcej takich „Bellinghamów”.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze