Advertisement Advertisement
Menu
/ relevo.com

Ten Athletic budzi grozę

Gracze z Bilbao przeżywają najlepszy moment sezonu, a ich San Mamés przekształciło się w fortecę niemal nie do zdobycia.

Foto: Ten Athletic budzi grozę
Wyjściowa jedenastka Athleticu. (fot. Getty Images)

Real Madryt, w dniu debiutu Jude'a Bellinghama w La Lidze, w sierpniu ubiegłego roku przejechał Athletic jak walec. To była pierwsza kolejka i podopieczni Carlo Ancelottiego wygrali bez problemu. W najbliższą środę wrócą na San Mamés, ale zastaną tam zupełnie inną sytuację. W ciągu tych 16 miesięcy Athletic zmienił się z drużyny pogrążonej w depresji w drużynę ekipę zwycięzców Copa del Rey, która wróciła do Ligi Europy i jest wiceliderem jej tabeli (Lazio lepsze tylko różnicą bramek). Jeśli dodamy do tego, że po zwycięstwie w Vallecas podopieczni Ernesto Valverde zajmują czwartą pozycję w lidze i że w ich drużynie grają gracze kalibru Nico Williamsa czy Oihana Sanceta, to można bez obaw powiedzieć, że to nowy Athletic.

Relevo stwierdza, że wystarczy spojrzeć wstecz i przeczytać nagłówki gazet z informacją o wspomnianej porażce. Zespół z Kraju Basków był niespokojny. Miało to związek z niesmaczną i rozczarowującą końcówką poprzedniego sezonu, w którym zawodnicy Athleticu po raz kolejny zmarnowali kilka okazji, aby wejść do europejskich pucharów i w której stracili punkty u siebie z Betisem, a przede wszystkim z już zdegradowanym Elche, a także przegrali jako goście z Villarrealem (1:5) i w Pampelunie (0:2). Rok i cztery miesiące po porażce z Realem Athletic nie tylko przerwał passę sześciu sezonów bez pucharów, ale także zamienił San Mamés w stadion nie do zdobycia. Albo prawie nie do zdobycia.

Liczby są przytłaczające. Po klęsce z Realem Baskowie przegrali u siebie tylko raz, do czego dodać trzeba trzy kluczowe triumfy w Copa del Rey z Alavés (2:0), Barceloną (4:2) i Atlético (3:0). Na początku tego sezonu tylko Atlético było w stanie zdobyć trzy punkty w Bilbao po golu Ángela Correi w doliczonym czasie gry, w meczu, w którym miejscowi zasługiwali na więcej. Mówimy o 32 meczach od wizyty Los Blancos, w których podopieczni Valverde zanotowali 22 zwycięstwa, 9 remisów i 1 porażkę we wszystkich rozgrywkach.

Athletic wreszcie stworzył ze swojego stadionu twierdzę. To prawda, że ​​w tym sezonie stracił punkty w meczach z Getafe, Sevillą i Betisem, oprócz tych wspomnianych przeciwko drużynie Cholo Simeone, ale dobra forma pozostaje, szczególnie biorąc pod uwagę komplet zwycięstw w Lidze Europy, przeciwko AZ, Slavii Praga i Elfsborgowi.

Są praktycznie nietykalni, tym bardziej, jeśli przeanalizujemy gole: 69 bramek strzelonych w 32 meczach, średnio ponad dwie na mecz, a w tym czasie sami stracili zaledwie 26. Były niezapomniane noce, takie jak te dwie przeżyte w zeszłym sezonie przeciwko Atlético (2:0 i 3:0), pokonanie Barcelony w ćwierćfinale Copa del Rey. Kibice widzieli też po cztery gole strzelane przeciwko Celcie, Mallorce, Rayo Vallecano oraz Betisowi. 

Relevo zauważa, że choć występy Athleticu na własnym stadionie są niesamowite, ale nie można też zignorować faktu, że zespół ten się rozwija. Po 40 latach wygrał Copa del Rey i popłynął Gabarrą, a także zajmując piąte miejsce w lidze, w zeszłym sezonie zmienił swój status. Obecnie drużyna ma znakomity początek kampanii, przekraczający nawet najbardziej optymistyczne założenia.

„To, co osiągamy, jest niesamowite” – mówią w klubie, choć szybko planują kolejne mecze. A z ostatnich 15 spotkań przegrali tylko jedno i mają obecnie serię dziewięciu meczów bez porażki, odkąd ulegli na wyjeździe Gironie. Jedyne dwie pozostałe porażki w tym sezonie to wspomniana wyżej z Atlético, a także na Montjuïc z Barceloną.

„Teraz dopiero zaczniemy myśleć o Realu. Najważniejszy mecz odbył się dzisiaj, ponieważ mamy trzy punkty równe środowym. Jesteśmy w dobrym momencie pod względem pewności siebie, odnieśliśmy kolejne zwycięstwo, które motywuje nas jeszcze bardziej i chcemy wykorzystać dobrą dyspozycję” - powiedział Ernesto Valverde po pokonaniu Rayo Vallecano w ostatnią niedzielę. 

Relevo przypomina, że wizyta Realu Madryt, zawsze jedna z najbardziej oczekiwanych w sezonie, następuje w niewygodnym momencie natłoku meczów. Ciekawe, jak Ernesto Valverde podejdzie do rotacji, mając świadomość, że w niedzielę na San Mamés odbędzie się bezpośredni pojedynek z Villarrealem i że już niedługo jego gracze będą musieli udać się do Stambułu, aby zmierzyć się z Fenerbahce José Mourinho w szóstej kolejce Ligi Europy.

Doświadczony szkoleniowiec wie, jak rotować, więc w meczu przeciwko Los Blancos można się takowych spodziewać. W bramce stanie wracający po kontuzji Unai Simón lub Julen Agirrezabala. Młody bramkarz przekonał wszystkich niesamowitymi występami w ostatnich tygodniach. Nie ma wątpliwości, że ten Athletic to nie ten sam Athletic, przeciwko któremu zadebiutował Bellingham, i że Rojiblancos są przekonani, że są w stanie pokonać Real. 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!