Advertisement
Menu
/ relevo.com

Adán: Nie byłem wtedy mentalnie gotowy na to, co oznacza bycie bramkarzem Realu

Antonio Adán udzielił obszernego wywiadu Relevo. Bramkarz wspominał między innymi swój pobyt w Realu Madryt.

Foto: Adán: Nie byłem wtedy mentalnie gotowy na to, co oznacza bycie bramkarzem Realu
Antonio Adán. (fot. Getty Images)

Dobrze, zacznijmy od najważniejszego. Jak się teraz czujesz? Jak się masz? Trenujesz? Bo patrząc na twoje media społecznościowe, wydaje się, że dajesz z siebie wszystko.
Czuję się dobrze. Zawsze mówię, że fizycznie jestem w najlepszej formie, bo trenuję więcej niż kiedykolwiek. Mam specjalny, indywidualny plan treningowy i przygotowuję się na każdą możliwość, która może się pojawić. Uważam, że najważniejsze jest być w dobrej formie fizycznej i psychicznie gotowym na każde wyzwanie.

Trzeba umieć wybierać, nie można przyjąć każdej propozycji, która się pojawi, bo trzeba myśleć o wielu rzeczach, o rodzinie, prawda?
Myślę, że dokładnie o to chodziło tego lata. Bycie w tej sytuacji nie oznacza, że nikt się mną nie interesował albo że nie miałem ofert, ale po prostu nie pojawiło się nic, co naprawdę by mnie przekonało, abym podjął decyzję o dołączeniu do konkretnego projektu. Przede wszystkim chodzi o aspekty sportowe, ale też, jak mówisz, o wiele innych rzeczy – o stabilność rodziny, o to, żeby wszyscy czuli się dobrze, i o znalezienie miejsca, które mnie zmotywuje i w pełni przekona.

To nie jest pierwsza taka sytuacja w twojej karierze. Podobnie było, kiedy odchodziłeś z Realu Madryt, a zobacz, jak potoczyła się później twoja kariera.
Tak, to prawda. Kiedy odchodziłem z Realu, było to trochę inne lato. Miałem wtedy mnóstwo ofert, ale musiałem najpierw rozwiązać pewne sprawy z klubem, a czas mijał. Ostatecznie spędziłem kilka miesięcy bez drużyny. Trzeba zaakceptować takie rzeczy jako część tej kariery. Są wzloty i upadki, ale na szczęście później udało mi się mieć, jak sądzę, całkiem udaną karierę. Teraz znowu jestem w takiej sytuacji, ale podchodzę do niej z naturalnością.

Wracając do odejścia, czy masz pewien niedosyt związany z tym, jak odszedłeś ze Sportingu? Brakowało ci dwóch meczów do automatycznego przedłużenia kontraktu, a mimo bycia podstawowym zawodnikiem klub zdecydował, że nie chce, byś został…
Wolę skupiać się na pozytywach. To był projekt, który miał trwać dwa lata, a ja zostałem cztery. Na dodatek odszedłem jako mistrz kraju, co przy dotychczasowej sytuacji klubu wcale nie było łatwe. Wolałbym myśleć o tym, co osiągnąłem. Oczywiście, gdyby nie kontuzja, prawdopodobnie rozegrałbym brakujące mecze i został na kolejny sezon. Ale rozumiem też stronę klubu i ich plany na przyszłość. Przyszedł moment, żeby pójść innymi drogami i poszukać nowych możliwości.

Pokonanie Benfiki, pokonanie Porto, to, co osiągnęliście… Czy zdajesz sobie sprawę, że zapisałeś się w historii Sportingu?
Dlatego właśnie wolę o tym myśleć. Szczególnie o tym pierwszym tytule, bo wtedy praktycznie zaczynał się nowy projekt – nowy trener, a klub nie zdobył żadnego trofeum przez 19 lat. Do tego był to rok pandemii, gdzie wszystko było trudne – dla kibiców, dla wszystkich, stadiony były puste… Udało nam się zdobyć tytuł, a ja zostałem wybrany najlepszym bramkarzem ligi. Po dwóch latach, kiedy mało grałem w Atlético Madryt, potrzebowałem miejsca, które pozwoli mi walczyć o tytuły i rzeczy ważne, i znalazłem je w Sportingu. Zdobywałem trofea jako kluczowy zawodnik, co wcześniej mi się nie zdarzało w takim stopniu. Grałem w Europie, co dla każdego zawodnika jest ważne, i uważam, że te cztery lata były fantastyczne.

Grałeś z Gonçalo Inácio, który jest łączony z Realem Madryt. Czy widzisz go jako przyszłego zawodnika tego klubu?
Widzę go jako świetnego piłkarza, który na pewno trafi do jednego z najlepszych klubów w Europie lub w bardziej prestiżowych ligach niż portugalska. Ma cechy zawodnika na poziomie Realu Madryt. Jest młody, ale już teraz pokazuje, że ma potencjał, by trafić do takich drużyn.

A Gyökeres, który zaskoczył wszystkich, może z wyjątkiem ciebie? Czy Real Madryt lub Atlético, które dobrze znasz, powinny o niego powalczyć?
Myślę, że bardziej pasuje do Atlético. Fizycznie jest niesamowity, to prawdziwa bestia. Do tego jest zabójczo skuteczny pod bramką. Wydawało się, że nie powtórzy zeszłorocznych wyników, a teraz strzela równie dużo, i to w Lidze Mistrzów.

Porównuje się go do Haalanda. Myślisz, że może osiągnąć jego poziom?
Ma podobny profil. Jest co prawda trochę niższy, ale pod względem siły, determinacji w polu karnym i skuteczności ma coś z Haalanda. Na treningach codziennie pokazuje niesamowitą konkurencyjność.

Jesteś człowiekiem wyzwań – zastąpienie Casillasa, a potem Oblaka w ich najlepszych momentach w dwóch wielkich klubach to coś niezwykłego.
Sytuacja z Realem Madryt była oczywista. Trafiłem tam w wieku dziewięciu lat z marzeniem o grze w pierwszej drużynie, przejściu przez wszystkie szczeble i spełnieniu mojego snu o występach w klubie, w którym się wychowałem. Później chciałem udowodnić, co uważam za ważne jako zawodowy piłkarz – że potrafię regularnie rywalizować w Primera División, w ważnym klubie takim jak Betis. Moja ambicja ponownie popchnęła mnie do tego, by znaleźć się w wielkim klubie, który pozwoli mi, jak już wspomniałem, zdobywać trofea. Atlético Madryt dawało mi taką możliwość. Wiedziałem, że rywalizacja z Oblakiem będzie trudna, ale zdawałem sobie sprawę, że mogę tam grać w Pucharze Króla, mieć swoją rolę w wielkim klubie i zdobywać tytuły. Ostatecznie nie wszystko wyszło, jak planowałem, ale zawsze powtarzam, że na krok wstecz zawsze znajdzie się czas. Możliwość bycia częścią tak wielkich klubów jak Real Madryt czy Atlético nie zdarza się każdemu zawodnikowi.

Kiedy przyszedłeś do Atlético, Oblak zaczął grać bardziej regularnie, unikając kontuzji i problemów.
To było dobre dla klubu i dla wszystkich, że Oblak był w formie, bo jego poziom gry był niesamowity. Niestety dla mnie oznaczało to mniej okazji do gry, więc po dwóch latach postanowiłem odejść, by znów być ważnym zawodnikiem.

Twoje debiutanckie spotkanie było wyjątkowe – seria rzutów karnych przeciwko Arsenalowi.
Dobrze było zacząć w Atlético Madryt, biorąc pod uwagę moją przeszłość w Realu Madryt, i „wejść z przytupem”. Nawet jeśli to był tylko mecz przedsezonowy, to pierwsze wrażenie było pozytywne. Zagrałem dobry mecz, a na dodatek strzeliłem gola z rzutu karnego. To była seria przedsezonowa, ale ważne było, żeby dobrze zacząć w Atlético. Myślę, że klub docenił to później, a ja w swojej pożegnalnej chwili odczułem dużo sympatii od Atlético Madryt.

Co takiego ma Cholo Simeone, że potrafi zjednywać sobie zawodników? Jaki jest jego sekret?
Ma ogromną ambicję i codziennie wkłada w swoją pracę niesamowitą intensywność. To sprawia, że nowi zawodnicy szybko wchodzą w jego filozofię. Do tego dochodzi jego historia. Uważam, że nic nie budzi większego szacunku do trenera niż jego osiągnięcia. Cholo przez lata wprowadzał drużynę do Ligi Mistrzów, walczył o ważne tytuły i wygrywał mistrzostwo. To powoduje, że jego przekaz trafia do każdego, bo widzisz efekty, widzisz, że drużyna działa. A dodatkowo ma trzon drużyny, który na boisku realizuje jego pomysły.

Jak postrzegasz obecne Atlético?
Zaczęło sezon nierówno. Widać, że presja inwestycji dokonanych latem ciąży na drużynie, ale z drugiej strony nowi zawodnicy potrzebują czasu na adaptację. Myślę, że zwycięstwo nad PSG w Lidze Mistrzów pokazało, że mogą rywalizować z każdym. To powinno dać im stabilność na kolejne wyzwania.

W Betisie spędziłeś dobre lata, prawda?
Tak, jestem bardzo dumny z czasu spędzonego w Betisie. To były cztery lata, w których klub przeszedł drogę od Segunda División do Europy. To mnie satysfakcjonuje i napawa dumą. Czułem ogromną sympatię ze strony ludzi, szczególnie kibiców. Miałem szczęście grać w wielkich klubach, a Betis jest jednym z nich, ze względu na swoje znaczenie społeczne w hiszpańskiej piłce.

Jak wyglądało twoje przejście do Betisu? Wydaje się, że to ty bardziej chciałeś dołączyć do klubu.
To było pół na pół. Betis latem bardzo mnie chciał, ale wtedy się nie udało. Później, w styczniu, po niezadowalającym okresie we Włoszech, porozmawiałem z agentem. Wiedziałem, że Betis ma problemy z obsadą bramki i poprosiłem go, by spróbował ponownie. Powiedziałem, że nie chcę, by kwestie finansowe stanowiły problem – przez pierwsze miesiące miałem bardzo niską pensję. Chciałem wrócić do Hiszpanii, grać w wielkim klubie i cieszyć się grą w Betisie.

Czy żałujesz, że twoje odejście z Betisu było tak chłodne, bez pożegnania?
Okoliczności były takie, jakie były. Po czterech latach po raz pierwszy publicznie mówię o tej sytuacji. Odszedłem tak, jak chciałem, do miejsca, które sam wybrałem. Po drodze mówiono różne rzeczy, z których wiele było nieprawdziwych. Miałem poważną kontuzję, musiałem przejść operację i dla mnie sezon się zakończył. Nie da się „wymyślić” operacji, by przestać grać. Chciałbym pożegnać się na boisku, przed kibicami, ale to się nie udało. Cieszę się jednak z tych czterech wspaniałych lat i z tego, jak Betis teraz rywalizuje w Europie. Jestem dumny, że mogłem być tego częścią.

Czy chciałbyś, żeby klub bardziej uhonorował twoją karierę, zwłaszcza że w historii Betisu jesteś trzecim bramkarzem z największą liczbą występów?
Jestem dumny z tego, co osiągnąłem. Myślę, że najważniejsze jest uznanie kibiców, którzy wciąż okazują mi sympatię i szacunek. Jeśli kiedyś klub postanowi mnie uhonorować, to wspaniale, ale nie zależy to ode mnie. Dla mnie liczy się to, że byłem ważną częścią historii Betisu.

Czy czujesz, że grając w bramce, zdobyłeś uznanie, które zwykle bardziej przypada napastnikom?
Rzeczywiście, bramkarze często nie otrzymują takiego uznania jak strzelcy goli. Ale to się zmienia. Tam, gdzie grałem, zawsze starałem się dać z siebie wszystko i pokazać, jak ważna jest rola bramkarza. Najważniejsze dla mnie było uznanie i szacunek kibiców zarówno w Betisie, jak i w Sportingu. Bycie częścią historii tych wielkich klubów jest dla mnie największym osiągnięciem.

Pracowałeś z wieloma znakomitymi trenerami – Capello, Mourinho, Simeone. Którego cenisz najbardziej?
Każdy z nich miał coś wyjątkowego. Capello powołał mnie do Realu Madryt, gdy miałem 19 lat. Pellegrini, Mourinho, Setién, Amorim – wszyscy są wybitni. Każdy z nich mnie czegoś nauczył i cieszę się, że mogłem z nimi pracować.

Czy twoje relacje z Setiénem były dobre, mimo że pojawiały się napięcia związane z twoją kontuzją?
Mam z nim relację opartą na wzajemnym szacunku. Wyjaśniliśmy sobie różne kwestie i teraz, kiedy się spotykamy, rozmawiamy normalnie. Zawsze staram się zrozumieć sytuacje, nawet jeśli nie są dla mnie korzystne.

Czy żałujesz czegoś ze swojej kariery w Realu Madryt? Na przykład swojego debiutu w Maladze albo czerwonej kartki w meczu z Realem Sociedad?
Myślę, że nie byłem wtedy mentalnie gotowy na to, co oznacza bycie bramkarzem Realu Madryt. Byłem młodym zawodnikiem, który z dnia na dzień miał zastąpić najlepszego bramkarza świata. Teraz, gdy więcej mówi się o zdrowiu psychicznym, widzę, że nie potrafiłem wtedy poradzić sobie z presją. Ale później udowodniłem swoją wartość w Primera División i miałem udaną karierę.

Czujesz, że sytuacja wobec ciebie była niesprawiedliwa? Mówię to ja, nie ty.
Rzeczywiście, cała ta sytuacja wywoływała wiele emocji. Mówimy tu o zastąpieniu zawodnika, który dla wszystkich – nawet dla mnie – był najlepszym bramkarzem świata, jednym z najlepszych w historii. I nagle na jego miejsce wchodzi chłopak, który praktycznie niczego jeszcze nie udowodnił. Rozumiem, że kibice Casillasa, którzy go uwielbiali, mogli poczuć, że to niesprawiedliwe. Casillas to dla wszystkich najlepszy bramkarz na świecie, ktoś, kogo każdy chciałby mieć w swojej rodzinie, bo każdy go lubi. A tu pojawia się trener, który mówi: „Ten chłopak, który codziennie ciężko pracuje na treningach, zasługuje na swoją szansę”. Rozumiem, że taka sytuacja rodzi wiele napięć, a w piłce nożnej musimy się z tym mierzyć i to zaakceptować. Ale ci, którzy są w centrum tych wydarzeń, często mają trudność, by to unieść.

W świecie piłki nożnej jest też wiele kłamstw. Czy miałeś z nimi do czynienia?
Oczywiście, jest tego sporo. Dziennikarze, agenci, wszystko, co dzieje się wokół futbolu… są rzeczy, które moim zdaniem nie są dobre dla zawodnika. Musimy z tym żyć i radzić sobie najlepiej, jak potrafimy. Teraz dochodzą jeszcze media społecznościowe, które także są wyzwaniem. Trzeba być mentalnie silnym, choć nie zawsze jest to łatwe.

W swojej karierze przeżyłeś więcej radości niż rozczarowań, ale jedną z takich sportowych porażek była chyba eliminacja z Sevillą w Lidze Europy.
To bolało bardzo, z wielu powodów. Klub był w fatalnej sytuacji w lidze, to był bardzo trudny sezon dla wszystkich. Myślę, że zrobiliśmy najtrudniejsze – pojechaliśmy na Sánchez Pizjuán i uzyskaliśmy korzystny wynik przed rewanżem na Benito Villamarín. Podczas meczu rewanżowego cierpieliśmy ogromnie, ale dotarliśmy do serii rzutów karnych, które – jak wszyscy wiedzą – mają w sobie element losowości, czegoś, czego nie da się kontrolować. Ostatecznie przegraliśmy na ostatniej prostej, co było bardzo bolesne, bo mieliśmy szansę wyeliminować odwiecznego rywala z miasta, pozbawić ich szansy i awansować dalej w Lidze Europy.

Chcę cię zapytać o Ramosa, zwłaszcza w kontekście środkowych obrońców w Realu Madryt. Czy widzisz go wracającego do klubu?
Myślę, że to bardzo zależy od decyzji klubu. Nie wiem, jakie są jego plany, czy chce teraz zimą wydać pieniądze. Wiadomo, że zimowe okno transferowe wiąże się z koniecznością zapłacenia dużych sum za zawodników, którzy odgrywają ważną rolę w swoich obecnych drużynach. Sądzę, że Ramos byłby dobrą, natychmiastową opcją. Zna klub, był jego kapitanem, a to, co Sergio Ramos znaczył dla Realu Madryt, mówi samo za siebie. Mógłby od razu dać odpowiedni poziom gry. Widać, jak ciężko pracuje każdego dnia, czekając na kolejną szansę. Uważam, że to byłoby dobre rozwiązanie.

I ostatnie pytanie. Czy na rynku transferowym jest coś, o czym możesz już powiedzieć?
Szczerze mówiąc, ostatnio odrzuciliśmy jedną propozycję, która się pojawiła, ponieważ nas nie przekonała – pochodziła spoza Europy. Pojawiają się pytania i mamy nadzieję, że w nadchodzącym oknie transferowym znajdzie się coś, co nas w pełni zadowoli i pozwoli mi wrócić do gry.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!