„Albo podniesiemy poziom, albo Liverpool nas zmiecie”
Są zawodnicy, którzy doceniają tę zmianę, którą trener zamierza wprowadzić w tej przerwie i rozszerzyć na cały sezon.
Vinícius Júnior i Carlo Ancelotti. (fot. Getty Images)
Carlo Ancelotti to człowiek, który niczego nie ukrywa. Jego nastrój mierzy się nie tyle wysokością uniesionej brwi, ile tonem jego wypowiedzi na konferencjach prasowych. I ta, którą dał przed meczem z Osasuną, była znamienna. Z większą niż zwykle stanowczością wyraził swoje zdanie, zostawiając subtelny przekaz: „Problem jest zidentyfikowany, jest bardzo wyraźny. Klucz to bycie kompaktową drużyną. Co jest potrzebne, aby to osiągnąć? Poświęcenie, koncentracja i praca zespołowa”. Dla trenera ta trzecia część recepty, solidarność na boisku, jest podstawowa i nie da się jej zautomatyzować bez odpowiedniej kondycji fizycznej, zauważa Relevo.
W starciu z Osasuną, mimo nieszczęśliwych okoliczności, Real Madryt zaprezentował się inaczej, choć wciąż daleko mu do formy z zeszłego sezonu oraz do poziomu, jaki sztab planuje osiągnąć, aby potwierdzić zmianę kursu. Dlatego trener zdecydował się zmodyfikować plan fizyczny w tym nowym okienku reprezentacyjnym i kontynuować go przez resztę roku. Chce wykorzystać te dni, które często przeznacza się na odpoczynek i regenerację, aby wrócić do korzeni. Oznacza to, że nie przeprowadzi miniprzygotowań, ale zacznie wprowadzać solidny trening. Na początku z siedmioma zawodnikami, którzy byli dostępni wczoraj w Valdebebas [aż 15, w tym reprezentanci i kontuzjowani, było nieobecnych]; później rozszerzy go na całą drużynę, w której wielu docenia tę decyzję, informuje Relevo.
Od jakiegoś czasu zaczęła dominować opinia, że potrzebny jest wzrost intensywności i zmiana kursu. Chociaż powszechnie rozumie się, że kalendarz jest przeładowany, a przerwy są takie, jakie są, to niektóre głosy sugerowały, że treningi są za mało intensywne. Podejrzenie to od dawna ciąży nad Ancelottim. Nic dziwnego, skoro niektórzy piłkarze, jak Alaba, przyznali w swoim otoczeniu, że w Bayernie musieli bardziej się spocić. Nie spodobało się także w pewnych kręgach, że po porażce w Klasyku „nagradzał” drużynę dwoma dniami wolnego, podczas gdy Barça trenowała już następnego dnia, stwierdza Relevo
Do tego obrazu dochodzi nieufność, którą zaczyna budzić Antonio Pintus, niegdyś niemal legenda w gabinetach na Bernabéu, a teraz traci wsparcie wśród liderów szatni i wskazuje się go jako winnego plagi kontuzji (już 25 od początku przygotowań). Już 24 października Relevo informowało, że część zawodników ma wątpliwości wobec metod tego trenera, nazywając go „przygotowawcą sportowców”, ponieważ według nich ma trudność w dostosowywaniu ćwiczeń do specyfiki piłki nożnej. Chociaż doceniają jego profesjonalizm i oddanie, uważają, że jego praca nie pomaga ograniczyć liczby kontuzji, które nękają ekipę Los Blancos, donosi Relevo.
Zaprzeczanie jego wpływowi byłoby oszukiwaniem siebie, jednak, jak twierdzą źródła bliskie drużynie, jest on mniejszy, niż się uważa. Trenerzy personalni zatrudnieni przez poszczególnych zawodników również mają prawie taki sam wpływ na ich formę fizyczną jak Pintus. Ta dwoistość w przygotowaniach wywołała pewne dysproporcje i niepokój w klubie, który wezwał do lepszej komunikacji między wszystkimi stronami.
Dane nie są korzystne i potwierdzają słuszność propozycji Carletto
Dotychczas sukcesy usprawiedliwiały strategię, jednak obecna sytuacja, z przepełnionym oddziałem rehabilitacyjnym i wieloma graczami w nie najlepszej formie, wymaga zmiany, ponieważ statystyki, które ma sztab, również nie napawają optymizmem. Real Madryt przebiegł o 10 kilometrów mniej niż Barça w klęsce 0:4, osiem mniej niż Stuttgart w wygranym meczu 3:1, który nie rozwiązał problemów zespołu, 12 mniej w przegranej z Lille (0:1), sześć mniej w zwycięstwie nad Borussią Dortmund (5:2) i pięć mniej w porażce z Milanem (1:3). W ujęciu indywidualnym uderzający był słaby wynik Mbappé przeciwko drużynie Flicka. Przebiegł tylko 8 kilometrów, najmniej ze wszystkich, wyraźnie mniej od reszty, którzy zwykle przekraczają 10, a nawet 12–13 kilometrów. Kondycja fizyczna jest kluczowa, by realizować defensywny plan, o który zabiega Carletto…
„Albo podniesiemy poziom, albo Liverpool nas zmiecie” – to ostrzeżenie, które usłyszało się w korytarzach Valdebebas w tym tygodniu. Zwycięstwo nad Osasuną (4:0) przyniosło ulgę, potęgowaną po wpadce Barcelony, lecz nie pozbawiło realizmu. Dlatego Carletto apeluje o reformę planu fizycznego. Celem jest odnalezienie mechanizmów współpracy, aby drużyna nie „rozpadła się”, co jest endemicznym problemem tego sezonu, i by mogła grać jednym rytmem.
W tej przerwie chce się więc ustalić teoretyczne i praktyczne podstawy nowej dynamiki, zwłaszcza że terminarz, który czeka Królewskich, nie wygląda łaskawie. Po przerwie reprezentacyjnej czeka ich łatwy etap (Leganés), potem pojawią się wyzwania (Anfield, Getafe, Athletic, Girona). Real Madryt jest sześć punktów za Barceloną, mając jeden mecz mniej, a w Lidze Mistrzów zajmuje 18. miejsce, co zmusza go do gry w eliminacjach o wejście do 1/8 finału. Mamy jednak listopad. Jest więc wystarczająco dużo czasu, by zmiana, o której mówi Ancelotti, mogła stać się punktem zwrotnym, podsumowuje Relevo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze