Sami przeciw wszystkim
Łatwo jest zarzucić komuś brak klasy. Szczególnie niewygodnemu dla niektórych Realowi Madryt, który wielokrotnie udowadniał, że jest jej synonimem. Trudniej jednak jest to udowodnić i uargumentować. Rozważaniami na temat zamieszania wokół gali Złotej Piłki i licznych głosów krytyki pod adresem Królewskich dzieli się nasz redaktor, Jakub Glibowski.
Fot. RealMadryt.pl
Umówmy się – dzieje Realu Madryt pamiętają o wiele bardziej fortunne tygodnie aniżeli ten miniony. Nic nie poszło po myśli madridistas. Czasem bywa i tak. Nie codziennie jest niedziela, jak to się mówi. Najciekawsze jest jednak to, że najgorętszej polemiki nie wywołała traumatyczna porażka w Klasyku, ale całe zamieszanie wokół poniedziałkowej gali Złotej Piłki. I nie chodzi nawet o sam kontrowersyjny – eufemistycznie rzecz ujmując – werdykt, ale o zachowanie Królewskich w zaistniałych okolicznościach. Czy Florentino Pérez i spółka rzeczywiście wykazali się brakiem klasy i zaprzeczyli mitycznym wartościom naszego klubu?
Od początku. Barcelona upokorzyła Real Madryt. To samo chciało zrobić jakże „zaszczytne” grono składające się z takich organizacji jak France Football, L’Équipe oraz UEFA. Cały świat miał w napięciu obserwować, jak na oczach pokaźnej madryckiej delegacji Złotą Piłkę odbiera Rodri. A przede wszystkim na oczach zaskoczonego i przygnębionego Viníciusa Júniora, który jeszcze w niedzielny wieczór miał świętować z najbliższymi swój triumf w tym prestiżowym (?) plebiscycie. Końcowego werdyktu nie udało się utrzymać w tajemnicy, w związku z czym klub z Florentino Pérezem na czele postawił stanowcze weto.
Zasadne będzie pytanie, jak UEFA miałaby właściwie wpłynąć na głosowanie. Otóż w listopadzie ubiegłego roku ogłoszono współpracę europejskiej federacji piłkarskiej z grupą Amaury Sports Organisation (ASO) przy organizacji gali Złotej Piłki. ASO jest właścicielem takich tytułów jak L’Équipe, France Football i Le Parisien. Wiemy, jaki stosunek do działań podejmowanych przez prezesa Los Blancos ma Aleksander Čeferin. „Čeferin szczerze nie znosi Florentino, pewnie wypił kieliszek za zdrowie Rodriego”, powiedział we wtorkowej rozmowie z Relevo Paco Aguilar, hiszpański dziennikarz, który głosował na Złotą Piłkę do 2013 roku i dobrze zna kulisy wręczania tej nagrody. Trudno zatem nie połączyć kropek. I piszę to jako absolutny przeciwnik wszelkich teorii spiskowych.
Oczywiście, każdy ma prawo do swojego zdania na temat braku madryckiej delegacji w Paryżu. Szczególnie w obliczu nagród dla Carlo Ancelottiego i samego klubu. Czy Real powinien się tam stawić? Pomijając całe tło tej co najmniej dziwnej sytuacji, uważam, że tak. Na pewno byłoby to w dobrym guście. Czy rozumiem decyzję Florentino i Viníciusa o bojkocie? Tak, ponieważ ktoś tu najwyraźniej chciał zrobić ich w… konia, żeby napawać się ich zszokowanymi minami. Tu nie było jednego dobrego wyjścia, ale decyzję trzeba było podjąć. Florentino uznał, że czym innym jest tzw. porażka z klasą, a zupełnie czym innym wystawienie się na publiczne pośmiewisko wedle czyjegoś życzenia. I miał rację.
Ci, którzy zgrzytają zębami i nerwowo wyrywają resztki włosów z głowy, gdy Królewskim wiedzie się dobrze, mają teraz swoje pięć minut. Śmieją się w najlepsze, wskazując palcem na Real niczym dzieci z podstawówki mające nie lada ubaw z bardziej uzdolnionego kolegi, który akurat potknął się na chodniku i lekko stracił równowagę. To wszystko mieści się jeszcze w granicach zdrowej szydery. Nie możemy też być sztywniakami. Ale zarzucanie Realowi tego, że nie umie przegrywać, jest doprawdy absurdalne. Nie chodziło tu bowiem o zwykłe, sportowe uznanie wyższości przeciwnika, a cyrkowe zagranie na nosie komuś, z kim się wojuje i tylko szuka fortelu, żeby go ukłuć. Nikt nie musi uczyć sztuki przegrywania Los Blancos, którzy po porażkach nie szukają wymówek, nie narzekają na murawę, tylko wyciągają wnioski na przyszłość. To raczej oni mogliby udzielić niektórym kilku lekcji w tym zakresie.
Wróćmy do samego rozstrzygnięcia Złotej Piłki. Vinícius jest postacią kontrowersyjną. To nie ulega wątpliwości. I raczej trudno o fanów jego talentu oraz zagorzałych zwolenników jego osoby poza madridismo. Ale futbol to wulkan buzujących emocji, a piłkarz to nie zupa pomidorowa, żeby wszyscy go lubili. Cristiano Ronaldo też nie pozwalał komukolwiek przejść obok siebie obojętnie. Zwykło się mówić, że albo się go kocha, albo nienawidzi. Nie chcę w żaden sposób porównywać piłkarskiego warsztatu obu zawodników, bo sam uważam, że Viní znajduje się lata świetlne od Portugalczyka i nigdy mu nie dorówna. Chodzi mi jedynie o nastroje, jakie wywołuje w środowisku.
Rodri został przedstawiony jako wzorowy obywatel z wyższym wykształceniem, nieposiadający mediów społecznościowych. Człowiek spokojny i pokorny. Taki chłopak z sąsiedztwa. Żaden gwiazdor. „Klasa, jaka przemawia za Rodrim, skłoniła mnie do tego, aby znalazł się minimalnie przed piłkarzem Realu Madryt”, zdradził Maciej Iwański z TVP Sport, który był jednym ze stu dziennikarzy, którzy głosowali w plebiscycie France Football i UEFA. Cóż, z pewnością wielu elektorów poszło tą drogą. Niezależnie, czy byli do tego inspirowani z zewnątrz, czy też nie.
W ostateczności nigdy nie dowiemy się, jak było naprawdę. Czy Vinícius rzeczywiście został okradziony, czy też może w ogóle robimy z igły widły, nie znamy się na piłce i nie potrafimy docenić kunsztu niewątpliwie genialnego pomocnika, jakim jest Rodrigo. To przykra konkluzja, ale za to prawdziwa. Jestem jednak w stanie zaryzykować stwierdzenie, że nie potrzebowaliśmy i nie potrzebujemy Złotej Piłki, żeby przekonać się o tym, że Brazylijczyk jest kapitalnym i decydującym w kluczowych momentach zawodnikiem ani tym bardziej o tym, że Real Madryt jest klubem wielkim, wbrew wielu opiniom pojawiającym się na przestrzeni ostatnich kilku dni.
Czasem po prostu trzeba iść pod prąd, by przełamać pewne schematy. Nawet wtedy, gdy cały świat krzyczy, że to złe, niewłaściwe i niegodne. Dla wielu to wyraz pychy, dla nas – odwagi i dumy. Historia zna wiele takich przypadków. Dość pomyśleć, że bez uporu legendarnego Santiago Bernabéu, który nie przejmował się licznymi sprzeciwami i silnymi wpływami politycznymi, moglibyśmy dziś nie mieć przyjemności ekscytowania się rozgrywkami tak elitarnymi jak Liga Mistrzów. Jeśli w świecie futbolu jest klub, który wie, jak wyznaczać standardy i stawać w opozycji do utartych układów, to jest nim właśnie Real Madryt. Tak było, jest i będzie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze