Advertisement
Menu

Umeblować piekło

lasciate ogni logica, voi che sostenete il Real Madrid.

Foto: Umeblować piekło
Jude Bellingham podczas ostatniego finału Ligi Mistrzów z Borussią Dortmund. (fot. Getty Images)

„lasciate ogni speranza, voi ch'entrate”, czyli „Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie”. Napis o właśnie takiej treści widniał nad bramą piekła w Boskiej Komedii Dantego. Choć przyznamy bez bicia, że nie jesteśmy jakimiś wielkimi fascynatami (a przynajmniej nie autor tekstu) nawet tej wybitnej średniowiecznej literatury, a cytat w oryginale zamieszczony został wyłącznie po to, by jego wydźwięk był groźniejszy, to jednak powyższe słowa nawet wyjęte z kontekstu całego dzieła można usłyszeć stosunkowo często, zwłaszcza w placówkach oświatowych. 

Przy tej okazji przyszły nam one jednak do głowy, ponieważ Real Madryt w najbliższym czasie czeka dłuższa wycieczka właśnie do piekła. Za bramą z rzeczonym napisem już czekają na nas Borussia, Barcelona, Valencia i Milan. Innymi słowy, między 22 października i 5 listopada przyjdzie nam mierzyć się z finalistą poprzedniej edycji Ligi Mistrzów, liderem La Ligi, bandą wyjątkowo nieprzyjemnych typów i drugim najbardziej utytułowanym klubem w historii Pucharu Europy. A to wszystko w sytuacji, gdy drużyna cały czas poszukuje jeszcze tożsamości, musi oswoić się z długą nieobecnością jednego z liderów, a gdzieś w tle toczy się prawno-obyczajowa batalia z największą gwiazdą zespołu w centrum. Wizja ta już na pierwszy rzut oka wydaje się raczej średnio ekskluzywna. 

Real Madryt nie jest jednak pierwszą lepszą zbłąkaną duszyczką, która po przekroczeniu piekielnej bramy grzecznie odmówi grypsowania, posłusznie uda się na swoje kojo i z pokorą będzie dawać się udręczać poprzez diabelskie tortury. Real Madryt w piekle jest recydywistą, bywał tam wielokrotnie i najczęściej trudno było znaleźć diabła groźniejszego od niego. Nawet jeśli nieraz prezentował się niepozornie, nie wszystkie sprawy układały się zgodnie z planem, a gdzieś w duszy także odczuwał dyskomfort, to na samym końcu najczęściej mimo wszystko udowadniał, że znajduje się w swoim naturalnym środowisku i meblował piekło po swojemu. To Real Madryt wybierał sobie, na którym łóżku będzie spać i to Real Madryt wybierał kanał w telewizji. 

Choć w najbliższym czasie wydarzyć może się naprawdę wszystko, to jednak jako fani Królewskich z tak długim stażem przyzwyczailiśmy się, że w okresach podobnych do tego, jaki czeka nas za chwilę, pierwiastek obawy zawsze podlany jest przede wszystkim hektolitrami ekscytacji. Dziś nie może być inaczej, tym bardziej że wyniszczający maraton zaczynamy meczem niebywale działającym na wyobraźnię. Nie dość, że mierzymy się z naszym przeciwnikiem z ostatniego finału Champions League, to na dodatek po porażce z Lille w nowym formacie rozgrywek stawka wieczornej konfrontacji staje się o wiele wyższa niż w gdybyśmy mieli grać w fazie grupowej. 

Starcie z Borussią na Wembley bardzo obrazowo oddaje to, o czym pisaliśmy dwa akapity wyżej. Real Madryt w konfrontacji z dortmundczykami przez zdecydowaną większość spotkania niebywale się męczył. Choć faworyt był rzecz jasna oczywisty, to jednak przez bardzo długi czas mogliśmy ulegać co najmniej złudzeniu, że sprawy wcale nie muszą ułożyć się po naszej myśli. Aż w końcu w 74. minucie Królewscy przypomnieli sobie, że przecież już kiedyś kilkukrotnie tu byli i dokładnie pamiętają, w którym miejscu powinien stać puchar. 

Nawet jeśli wieczorem w grę nie wchodzi sięgnięcie po trofeum, to jednak nie zmienia to faktu, że w kontekście budowania społecznych nastrojów wśród madridismo czeka nas konfrontacja dużego kalibru. Real Madryt pomimo trwającego już od ponad dwóch miesięcy sezonu stale odkłada datę zademonstrowania swojej najlepszej wersji. Pomimo ogólnego przekazu niezmiennie sugerującego, że dojdzie do tego już za chwilę, to na końcu okazuje się, iż mimo wszystko jeszcze nie teraz. W stabilizacji z pewnością nie pomoże fakt, że do końca sezonu z gry wypadł Dani Carvajal, a Kylian Mbappé – jakkolwiek silną człowiek ma psychikę – musi w pewien sposób odczuwać powstałe wokół siebie zamieszanie. I właśnie w takich okolicznościach przychodzi nam rzucić się w wariacki wir spotkań stawiających nam maksymalne wymagania. 

Królewscy swoje prawdziwe oblicze pokazują jednak bardzo często właśnie wtedy, kiedy zaczyna się robić naprawdę ciepło. Od lat jest to nieodzowny element naszej momentami dość trudnej miłości z tym klubem. Jesteś w stanie wybaczyć mu dziesiątki spowodowanych ubytków w uzębieniu, bo wiesz, że prędzej czy później (zazwyczaj prędzej) najczęściej zostanie ci to wynagrodzone z nawiązką. Co zaś za tym idzie, nawet po wielu cichych dniach w takich okresach, jak ten teraz, kibic odkrywa w sobie wielki, pełen pasji płomień. Patrząc całościowo, jest to skomplikowany mechanizm, który jednak od lat pozostaje praktycznie bezawaryjny. 

Porzućcie wszelką logikę, wy, którzy kibicujecie Realowi Madryt, brzmi już w przekładzie na polski zdanie ze wstępu. Prawdziwy sezon zaczyna się dziś. 

***

Mecz Realu Madryt z Borussią Dortmund odbędzie się dzisiaj o godzinie 21:00, a w Polsce będzie można obejrzeć go na kanale CANAL+ Extra 1 w serwisie CANAL+ Online.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!