Historia pewnego listu
Jak niemal co mecz MARCA raczy nas historyczną ciekawostką. Dziś madrycki dziennik porusza temat związany z Gabrielem Alonso.
Herb Celty na chorągiewce jej stadionu. (fot. Getty Images)
12 listopada 1948 roku do redakcji Marki przyszedł list wysłany trzy dni wcześniej i podpisany przez Gabriela Alonso, piłkarza Celty i reprezentanta Hiszpanii, który od marca tamtego roku był wymieniany w kontekście transferu do Realu Madryt. Temat był wówczas o tyle głośny, że zawodnik wobec trudności w przenosinach do stolicy Hiszpanii postanowił się zbuntować. Obrońca był zresztą znany ze swojej zadziorności i bezkompromisowości.
Kilka dni przed doręczeniem listu Cesáreo González, producent filmowy mocno związany z Celtą, podał informację, że Real Madryt chce ściągnąć Alonso. Gracz miał zarobić na mocy kontraktu 800 tysięcy peset. „Przez wszystkie te miesiące moje nazwisko co i rusz wymienia się w kontekście możliwego transferu do Realu Madryt i związanego z tym buntu z mojej strony. Kiedy Real rozpoczął negocjacje z Celtą negocjacje w sprawie kilku piłkarzy, oprócz mnie byli to Muñoz i Pahíño, klub zezwolił mi na rozmowy i negocjowanie warunków finansowych”, rozpoczynał się list. Po powrocie ze zgrupowania reprezentacji, podczas którego w kadrze narodowej zadebiutowali Muñoz i Pahíño, Alonso spotkał się z przedstawicielami Realu i doszedł z nimi do porozumienia identycznego jak w przypadku pozostałej dwójki. Opiewało ono na kwotę 100 tysięcy peset.
„Mając już porozumienie z Realem i dogadany w kwestiach ekonomicznych, byłem pełen nadziei na grę w białej koszulce, którą zawsze darzyłem głębokim szacunkiem. Wówczas jednak Celta zmieniła zdanie. Zewzwoliła na transfery Muñoza i Pahíño, by jednocześnie dojść do wniosku, że moje pozostanie w zespole jest potrzebne. Stąd mój bunt”, tłumaczył dalej. W efekcie Alonso odmówił rozpoczęcia sezonu 1948/49 z drużyną. Zawodnik opowiadał też w liście, że czuł się zobowiązany do gry w Celcie za skromne pieniądze zapisane w prymitywnym kontrakcie i bez perspektywy polepszenia warunków.
Tak oto Gabriel Alonso od przegranego finału Pucharu Hiszpanii z Sevillą zapewniał, że jego przyszłość zależy od pełnomocnika zajmującego się jego sprawami w Madrycie. Liczył na to, że Celta uszanuje jego wolę i znajdzie się jakieś szybkie rozwiązanie tej niekomfortowej sytuacji. List wysłany Marce wzmógł hałas wokół Alonso, który już wcześniej był zauważalny. W tamtych czasach bunt piłkarza był czymś niespotykanym.
Na łamach Marki ukazała się jakiś czas później także wersja drugiej strony. Głos w prasie zabrało trzech działaczy: Celso Pérez, Carlos Candeira i Manolo Lago. „Jesteśmy zdumieni. Ten list nie trzyma się kupy. Możemy zapewnić, że nic z tego, co mówi Alonso, nie jest prawdą”, brzmiał główny przekaz klubu w tej sprawie. Zapewniano, że przypadki Muñoza, Pahíño i Alonso, były traktowane każdy z osobna. Pierwszemu za rok wygasał kontrakt, drugi był rdzennym mieszkańcem Madrytu i chciał wrócić do domu, a Celta nie chciała mu tego zabraniać. Do tego transakcja ta wyjątkowo opłacała się finansowo. Żaden z tych warunków nie został zaś spełniony podczas rozmów o Alonso.
W Vigo zapewniano, że po zakończeniu poprzedniego sezonu Alonso trzeci raz otrzymał podwyżkę. Na końcu padła zaś wręcz groźba, że albo będzie on grał dla Celty, albo więcej nie pojawi się na boisku jako piłkarz. Spór ostatecznie wygrała Celta, dla której pozostanie obrońcy okazało się dobrą wiadomością po słabym starcie sezonu. 26 listopada defensor wrócił do treningów, a kilka dni później wystąpił w domowych derbach z Deportivo (1:1).
Gabriel wypełni kontrakt co do dnia. Wiosną 1951 roku udał się zaś do Madrytu, gdzie wciąż na niego czekano. Już wcześniej zaliczył jednak mecz w białej koszulce w rozegranym 25 grudnia 1950 roku towarzyskim starciu z 20-krotnym mistrzem Danii, Boldklubben af 1893. Stanowiło to jedynie zapowiedź oficjalnego dołączenia do Królewskich. Formalnie swój pierwszy mecz zaliczył 29 kwietnia 1951 z Valencią. W Realu spędził cztery sezony, podczas których zdobył mistrzostwo Hiszpanii. Co ciekawe, na koszulce musiał dopisać do nazwiska rzymską dwójkę, ponieważ już wcześniej w drużynie grał jego brat, Juan. Pomimo wszelkich niesnasek przed odejściem został uhonorowany przez Celtę. Po Realu występował jeszcze dla Málagi i Rayo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze