„Real zmienia tempo: z wolnego na jeszcze wolniejsze”
Carlos Carpio, zastępca redaktora naczelnego dziennika MARCA, w najnowszym tekście dzieli się swoimi przemyśleniami na temat bieżącej dyspozycji Realu Madryt po sobotnim meczu z Villarrealem. Przedstawiamy spostrzeżenia dziennikarza.
Jude Bellingham z piłką w meczu z Villarrealem. W tle Carlo Ancelotti. (fot. Getty Images)
Miało to miejsce jakieś dwadzieścia lat temu. Grało Deportivo La Coruña, a komentarz niezapomnianego Michaela Robinsona podczas transmisji na Canal+ był – jak zwykle – tak samo trafny, jak i zabawny: „Oto Valerón. Porusza się z piłką do przodu. Zmienia tempo. Z wolnego przechodzi do jeszcze wolniejszego…”.
Tak dziś gra Real Madryt: między wolnym a jeszcze wolniejszym tempem.
Fakt, że po pierwszej porażce i kilku uwagach od Carlo Ancelottiego drużyna wychodzi na Bernabéu i atakuje Villarreal na chodzonego, pokazuje, że problemem nie jest tylko brak chęci, ale także brak sił. Piłkarzom brakuje świeżości, zarówno w nogach, jak i w głowie. Większość meczów wygrywają dzięki ogromnemu talentowi indywidualnemu, ale gra kolektywna jest płaska i ciężka. Okropnie nudna.
Real szuka siebie i na razie się nie odnajduje. Nie ma Mbappé, nie ma również Bellinghama. Tym, który powoli zaczyna się odnajdywać, jest Vinícius, który znów zaczyna przypominać zawodnika nieustannie podejmującego ryzyko, niezrażonego niepowodzeniami. Wczoraj w ciągu trzech minut trzy razy minął Kiko Femeníę, gdy mecz trwał dopiero pół godziny. Później Viní nie zrobił już wiele więcej, aż w drugiej połowie oddał potężny strzał, który podwyższył prowadzenie. Dla przeważającej większości graczy to bardzo dużo; dla przyszłego zdobywcy Złotej Piłki to bardzo mało.
Ale taka jest teraz rzeczywistość Królewskich. Przetrwać gorszy moment, z którym rozpoczęli sezon, i liczyć na to, że świeżość fizyczna przyjdzie i pozwoli ich gwiazdom zbliżyć się do swojej optymalnej wersji. Póki co, publika na Bernabéu zadowala się małymi rzeczami: podziwianiem na początku spotkania odważnej gry Villarrealu, który z czasem gasł, by całkowicie zniknąć po przerwie. Albo oklaskiwaniem legendarnego Toniego Kroosa, kiedy kamery pokazały go na trybunach, podobnie jak kontuzjowanego Courtois. Albo skandowaniem „Vinícius Balón de Oro”…
Niestety wszystko zakończyło się mrożącym krew w żyłach i rozdzierającym serce krzykiem Daniego Carvajala, który doznał kontuzji w 94. minucie. Kontuzji, przez którą w bieżącej kampanii nie zobaczymy go już na murawie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze