Tylko remis na Metropolitano
W meczu 8. kolejki La Ligi Real Madryt zremisował z Atlético 1:1. Bramkę dla Królewskich zdobył Éder Militão.
Correa pokonuje Courtois. (fot. Getty Images)
Carlo Ancelotti nie szukał kwadratowych jaj i niczym nie zaskoczył. Pod nieobecność kontuzjowanego Kyliana Mbappé postawił na powrót do ustawienia z czwórką pomocników i przy jedynej wątpliwości postawił na Lukę Modricia. Nie oglądaliśmy jednak wielkiego meczu.
Obie drużyny mogły kończyć pierwszą połowę z poczuciem względnej kontroli. Real nie pozwalał Atlético na kontry, a Atlético nie pozwalało Realowi na groźne akcje z ataku pozycyjnego. Najlepsza okazja gospodarzy wzięła się z indywidualnej akcji Juliána Álvareza, a Real najgroźniejszy był po strzale z dystansu Fede Valverde. Klarownych okazji właściwie nie było, a bramkarze po prostu robili swoje i nawet ich trudno było rozpatrywać w roli bohaterów pierwszej części meczu.
Jedni i drudzy co najwyżej sporadycznie próbowali wysoko odebrać piłkę, co przełożyło się na to, że oba zespoły na zmianę atakowały pozycyjnie. To jednak też im nie wychodziło: atakowanie pięcioma czy sześcioma graczami przeciwko jedenastu nie miało dużych szans powodzenia i ostatecznie pierwsza połowa zakończyła się bez niespodzianki. 0:0 i to raczej dla koneserów. Fani ofensywnej piłki mogli być zwyczajnie rozczarowani. Trudno było nawet nazwać to taktyczną batalią, bo przecież znowu: jedni i drudzy grali do bólu przewidywalnie.
W drugiej połowie nie było większej zmiany. Jedni mieli piłkę, drudzy bronili – i tak na zmianę. Wreszcie jednak stały fragment gry przyniósł otwarcie wyniku. Modrić dograł do Viniego, ten poradził sobie z De Paulem, dośrodkował, chyba nieco mocniej, niż planował, ale świetnie ustawiony był Éder Militão, który mocnym uderzeniem pokonał Jana Obalak. Brazylijczykowi pomógł trochę także rykoszet od starego znajomego Los Blancos, Marcosa Llorente.
Starych, obecnych i nowych znajomych na trybunach nie ma z pewnością Thibaut Courtois. „Kibicom” Atlético nie spodobał się na tyle, że zaczęli w niego rzucać różnymi przedmiotami, a sędzia był zmuszony przerwać mecz. Po mniej więcej dwudziestu minutach arbiter mógł wznowić spotkanie, choć ogromny niesmak pozostał. Mecz może nie porywał, ale mimo wszystko poziom sportowy na murawie był dużo wyższy niż poziom (???) kibiców (???) tej mniej utytułowanej drużyny z Madrytu.
Real nie wytrzymał do końca. Atlético stworzyło świetną akcję w samej końcówce, a Ángel Correa pokonał Courtois. Real miał teoretycznie wszystko pod kontrolą, ale jedno przeszywające podanie zmieniło wszystko. Królewscy mogą mówić o sporym pechu, bo w końcowej fazie tej akcji doszło do odbicia piłki od nogi Correi, ale ostatecznie piłka znalazła się w siatce i niestety to było w tym momencie najważniejsze.
Atlético Madryt – Real Madryt 1:1 (0:0)
0:1 Militão 64' (asysta: Vinícius)
1:1 Correa 90'+5'
Atlético: Oblak; Molina (46' Koke), Le Normand, Giménez, Reinildo (76' Galán), Llorente; De Paul, Gallagher (70' Correa), Griezmann; Álvarez (76' Riquelme), Sørloth (56' Lino)
Real Madryt: Courtois; Carvajal, Rüdiger, Militão, Mendy; Tchouaméni, Modrić (86' Lucas), Valverde, Bellingham; Rodrygo (90' Fran García), Vinícius (87' Endrick)
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze