Porażka, która stanowiła punkt zwrotny
Real Madryt żyje i zachowuje ogólny spokój od ponad roku, nawet jeśli ostatnio chwilami sprawy wydawały wymykać się spod kontroli. Tak czy inaczej, po drodze Królewscy zdobyli cztery trofea, Vinícius zaraz najpewniej sięgnie po Złotą Piłkę, Carlo Ancelotti nadal buduje swą legendę jednego z najlepszych trenerów w historii futbolu, a szeregi zespołu zasilił długo wyczekiwany Kylian Mbappé, piszą dziennikarze Relevo.
Álvaro Morata. (fot. Getty Images)
Nim nastał czas zakłócanej jedynie momentami harmonii Florentino mogło skoczyć ciśnienie. Złość prezesa wywołała ostatnia ligowa porażka Realu, gdy 24 września 2023 roku na Metropolitano gospodarze pokonali ekipę Ancelottiego 3:1. Z perspektywy czasu starcie tamto można uważać za punkt zwrotny. Królewscy nie przegrali później już żadnego meczu w lidze i Champions League, a w Primera División notują passę 39 spotkań bez porażki.
Wspomniana klęska z Atlético wywołała burzliwe dyskusje dotyczące planu na sezon. Na świeczniku znaleźli się konkretni piłkarze, duety w poszczególnych formacjach i rzecz jasna sam trener. Pomimo sześciu wcześniejszych wygranych porażka z derbowym rywalem była trudna do przetrawienia. Ze szczególną krytyką spotkali się zwłaszcza Lucas, Alaba i Fran. Zupełnie nie sprawdziło się także wystawienie od pierwszej minuty pary Modrić-Kroos. Zespół zabiły zwłaszcza dośrodkowania z bocznych sektorów. Morata umiał wygrać walkę o pozycję, dzięki czemu zanotował dublet. Gol kontaktowy Kroosa na niewiele się zdał, ponieważ ostatnie słowo należało do Griezmanna. Winę za niepowodzenie wziął na siebie Ancelotti. Włoch wiedział, że niezbędny będzie w tej sytuacji szereg zmian.
Po pierwsze trener postanowił zrezygnować z ustawienia w rombie z Bellinghamem operującym bezpośrednio za Rodrygo i Viniciusem, co, jak donosi Relevo, od samego początku budziło wątpliwości najbardziej doświadczonych graczy. Wielu uważało, że taki schemat osłabia boki i zmusza do pokonywania znacznie większych odległości przez środkowych pomocników. Efektem tego było przejście na klasyczne 4-4-2, gdzie Jude biegał bliżej lewej strony. W ten sposób drużyna stwarzała więcej zagrożenia przy przechodzeniu w kolejne fazy akcji. Kroos czuł należyte wsparcie, a skuteczność Bellinghama mimo wszystko się utrzymała. Modyfikacja zdecydowanie na plus.
Poza usprawnieniami taktycznymi nauczka z Metropolitano wpłynęła na poszczególnych zawodników. Rozwiązanie z grającymi obok siebie Modriciem i Kroosem okazało się kompletnie nietrafione. Ancelotti już podczas przedsezonowych przygotowań wiedział, że prędzej czy później jego idealna pomoc będzie musiała składać się z czterech bestii: Tchouaméniego, Camavingi, Valverde i Bellinghama. Carletto wychodził jednak przy tym z założenia, że nie może z dnia na dzień zrezygnować z Luki i Toniego, ponieważ ich talent nie podlegał żadnej dyskusji. Docelowo Niemiec i Chorwat mieli występować na zmianę, by rytm gry nie został z dnia na dzień aż nadto zaburzony, zwłaszcza bez piłki. Atlético umiało wykorzystać ten moment przejściowy i szybko posyłało piłki na skrzydła oraz zmieniało kierunek gry.
Ancelotti szybko wyciągnął wnioski. W kolejnym meczu posadził na ławce obu weteranów, a następnie na palcach można było policzyć okazje, przy których przyszło im wystąpić od początku razem. Z czasem szkoleniowiec też zaczął mniej korzystać z Joselu. Trenerowi sugerowano, że zbyt częste stawianie na typowego lisa pola karnego czyhającego głównie na dośrodkowania, na dłuższą metę nie zda egzaminu. I choć w kilku kolejnych spotkaniach Hiszpan wystąpił od początku i notował dobrą passę, w końcu Carletto uległ i posyłał go na plac rzadziej.
W ostatecznym rozrachunku podjęte przez sztab szkoleniowy decyzje przyniosły oczekiwany rezultat. Real się rozkręcił, taktyka zdawała egzamin, a drużyna na koniec sięgnęła po mistrzostwo i Ligę Mistrzów. Nie zmienia to faktu, że niektórym piłkarzom trudno było się pozbierać po porażce w derbach. Alaba zawinił przy wszystkich trafieniach i na portalach społecznościowych otwarcie przeprosił za swoją postawę. Dwa miesiące później odniósł poważną kontuzję. Fran García natomiast na dobre znalazł się w cieniu Mendy'ego, a czasami w kolejce do gry na lewej obronie przed nim znajdował się Camavinga.
Florentino, który po ostatnim gwizdku zawsze schodzi do szatni, pozwolił sobie wówczas na wbicie kilku szpilek. Pół żartem, pół serio walnął kilku zawodników w tył głowy, czego doświadczył swego czasu także alkad Madrytu. Ancelotti potrafił mimo wszystko rozładować ciśnienie, ułożyć wszystko na nowo i znaleźć wyjście z operacji. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że budowa dubletu rozpoczęła się właśnie od porażki z Atlético, wieńczy Relevo.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze