Advertisement
Menu
/ YouTube.com

Tebas: Jestem madridistą i mam od nich pozwy oraz oskarżenia

Javier Tebas wziął udział w programie The Wild Project i poruszył wiele bieżących kwestii dotyczących futbolu.

Foto: Tebas: Jestem madridistą i mam od nich pozwy oraz oskarżenia
Javier Tebas. (fot. Getty Images)

– Wejście do świata futbolu? Chciałem być prezesem Hueski, a kiedy klub był w trzeciej lidze, przyszli do mnie prosząc o pieniądze i abym wszedł do zarządu. Powiedziałem, że to zrobię, jeśli wszyscy odejdą z zarządu, i tak się stało. Później przejąłem Badajoz, ponieważ poprzedni właściciel chciał go zamknąć. Ponieważ często bywałem w La Lidze, poznałem wiele klubów i szybko zostałem ich przedstawicielem. Średnie i małe kluby poprosiły mnie, abym reprezentował je w negocjacjach dotyczących telewizji. Przypadek wprowadził mnie do świata futbolu. Jestem człowiekiem, który dużo pracuje. Woziłem zawodników moim samochodem, sprzedawałem bilety, malowałem linię środkową boiska.

– Cierpienie jako prezes? Cierpi się bardziej jako właściciel klubu, zwłaszcza kiedy stawką jest utrzymanie w lidze w jednym czy dwóch meczach. Kiedy byłem w Badajoz, klub decydował o terminach meczów. Ustawiałem je na sobotę, bo inaczej byłem histeryczny i nie mogłem wytrzymać do czasu rozgrywki. Kiedy walczysz o tytuł, cierpienie jest inne. Wcześniej, jeśli spadałeś z ligi, wpadałeś w ruinę.

– Upadek klubów? Teraz, dzięki kontroli finansowej, jest tego mniej. Wcześniej było tego dużo. Kluby, które wpadały w kłopoty, często już się nie podnosiły. Poziom cierpienia i odpowiedzialności był bardzo wysoki. Teraz ludzie cierpią bardziej z powodu wyników sportowych, ale wiedzą, że nie zbankrutują.

– Przybycie do La Ligi i ustawianie meczów? Zostałem prezesem, ponieważ nie podobało mi się to, co się działo w LaL idze. Byłem wiceprezesem drugiej ligi. Nie podobały mi się panujące tam wartości: długi i ustawianie meczów, zwłaszcza w kontekście awansów i spadków. Powiedziałem klubom, że nie chcę w tym dalej tkwić, bo to wszystko było kłamstwem. I wtedy powiedzieli mi, że muszę zostać prezesem. To był wstyd, ta dezorganizacja w futbolu. Podczas jednego ze spotkań informacyjnych przedstawiłem kilka kluczowych punktów: kontrola finansowa w celu zakończenia zadłużenia wobec urzędu skarbowego i zawodników, likwidacja ustawiania meczów, scentralizowana sprzedaż praw audiowizualnych, internacjonalizacja… Niektóre kluby zarzucały mi, że mówię o ustawianiu meczów. Były zespoły, które kupowały określonych zawodników, by wygrać mecz. To była straszna plaga. Złożyłem ważne doniesienie do Guardii Civil. Chodziło o mecz Levante z Saragossą. Brakowało odrobiny dowodów, by doszło do wyroku skazującego. Kluby wiedziały, że mówię prawdę. Byli prezesi, którzy po awansie mówili mi: „Przysięgam, że w tym roku nie kupiliśmy meczów”. Podjęliśmy bardzo stanowcze działania w tej sprawie. Wprowadzono play-offy, aby zapobiec ustawianiu meczów w drugiej lidze. Bywało, że mecze były wręcz wystawiane na licytację, gdy awansowały trzy zespoły bezpośrednio. Widzieliśmy wyroki skazujące prezesów. Był prezes, który zszedł do szatni i powiedział zespołowi: „To nie wy uratowaliście drużynę przed spadkiem, to ja, bo to kupiłem”. Zostałem prezesem, aby to wszystko zniknęło. Wyłożyłem z własnej kieszeni pieniądze, aby zatrudnić detektywów.

– Sprawa Negreiry? Na poziomie sportowym jest to przedawnione. Po pojawieniu się informacji przekazaliśmy sprawę prokuraturze. Uważamy, że trzeba ją wyjaśnić w maksymalnym możliwym stopniu. Jesteśmy stroną w tej sprawie. Przedstawiliśmy pewne dokumenty do śledztwa. W tej sprawie nie udowodniono, że płacono sędziom, i nie sądzę, by to się potwierdziło. Barcelona płaciła Negreirze, ponieważ ten sprzedawał im ideę, że może wpływać na awanse i spadki sędziów. Twierdził, że Barcelona może mieć na to większy wpływ. To korupcja sportowa, ale nie na poziomie kupowania meczów. Jednak tego nie da się udowodnić. Nie dotrą do żadnego sędziego. To, co się działo, było złe. Myślę, że Barcelona zostanie ukarana, ale nie na poziomie tego, co się mówi w Madrycie. Nie ma nic więcej. Myślę, że sprawa potrwa długo. Będzie musiał być proces. Nie sądzę, żeby okazało się, że Negreira płacił sędziom.

– Sędziowanie? Nie widziałem rankingów, żeby wiedzieć, czy hiszpańskie sędziowanie jest najlepsze. Wszystko można poprawić. Ale żeby to zrobić, trzeba wiedzieć, że nie jest dobrze. Brakuje im tej samokrytyki jako kolektywowi. Mają dobrych sędziów, ale brakuje im samokrytyki. Nie wiem, dlaczego są tak zamknięci. Nie ma nic złego w przyznaniu się do błędu.

– VAR? Byłem jednym z największych zwolenników VAR-u. Ale musimy się poprawić. To jednak zależy od Watykanu, czyli IFAB. Nadal rządzą tam stare federacje. Wygląda jak Watykan, ale z mniejszą wiedzą. Sędziowie VAR powinni być specjalistami. Nie wiem, czy wszyscy powinni być sędziami. Trzeba to przemyśleć. Odpowiedzialność sędziego na boisku, która była całkowita, już zniknęła. Boczni sędziowie teraz odgrywają niewielką rolę. Co teraz robią, to wysyłanie tych, którzy kończą sędziowanie, do VAR-u. Wszyscy jesteśmy korporacyjni… Trzeba to przemyśleć i być bardziej otwartym w wielu aspektach. Mamy nadzieję, że w tym roku sędziowie udzielą wywiadu przed meczami.

– Kamery w szatniach, ale nie w Realu Madryt? Tego chciały też kluby. To, że nie ma tam Realu Madryt, to strata dla nich i dla wszystkich. Mecz jest świetny, ale kibice chcą zobaczyć więcej. Spójrz, jak sławne stały się przemowy Míchela. Nikt nie mógł sobie wyobrazić, że Míchel jest taki, że ma taką zdolność motywowania. Mamy obowiązek to pokazać widzom. Nie wymyśliliśmy niczego, to kopia z NBA. Jesteśmy kserowcami. W Premier League udzielają wywiadów przed meczem, u nas tego nie robią… To konieczne i Real Madryt popełnia błąd.

– Florentino? Miałem z nim dobre relacje, dopóki nie doszło do scentralizowanej sprzedaży praw telewizyjnych. Przez dwa lata negocjowaliśmy z rządem. Wtedy sprawy zaczęły się komplikować. Najbardziej oddaliliśmy się, kiedy powiedział, z takim wyrazem twarzy, jakby nie zbił przed chwilą talerza: „Javier, nie słuchasz mnie…”. A ja mu odpowiedziałem: „Słucham cię, ale nie robię tego, co mówisz…”. Wciąż z nim rozmawiałem, ale w atmosferze dużej presji. Spowodował, że zwolniono dyrektorów. Miał też nagrania, ale ze względu na swoją zdolność wpływu sprawia, że o tym się nie mówi. Florentino wywiera dużą presję. Usuwa i mianuje redaktorów gazet. Obecnie mam pozew od Realu Madryt w TAD, którym próbują mnie zdyskwalifikować. Złożył również pozew w Audiencia Nacional… Mówię to, co myślę, a jemu się to nie podoba. I jestem madridistą! Dzieje się tak, jak z UEFA – chciał, żeby zrobili pewne rzeczy, nie zrobili ich i przeszedł do Superligi… Gdzie jest Florentino, tam mnie to zajmuje i martwi. Na zgromadzeniu Realu Madryt powiedział, że klub przyszedł, by uratować futbol… To nie może być. Ma taki mesjanistyczny charakter. Kilka miesięcy temu kraje UE podpisały dokument przeciwko Superlidze, choć innymi słowami, ale Hiszpania go nie podpisała… Zobacz na jego wpływ. To kwestia kulturowa, ma model, którego nikt w La Lidze nie chce. W futbolu nie mogą rządzić najbogatsi. Real Madryt jest lokomotywą razem z Barceloną, ale to coś innego niż to, że rozgrywki mają być według tego, co ci się podoba.

– Superliga? Wiedziałem, że zostanie ogłoszona. Powstawała i były dokumenty już od stycznia. Pamiętam, że pierwszy samolot, który wyleciał po Filomenie, poleciał, by zobaczyć się z Čeferinem w tej sprawie. Kilka tygodni wcześniej chcieli to ogłosić na Kongresie UEFA. Powiedziałem Čeferinowi i ostrzegłem go, że Agnelli go zdradzi. Powiedziałem, że musimy przygotować strategię i nazwałem ją „Operacja przebicie balona”. Miało to oznaczać, że ogłoszą Superligę, a my jej zakazujemy. Dzwoniliśmy do lig i federacji. Powiedzieliśmy, że zamierzamy stwierdzić, że zawodnicy nie będą mogli brać udziału w rozgrywkach. Powiedziano mi, że to zabronione, ale było mi to obojętne, trzeba było przebić balon. Teraz to śmieszne momenty, ale było ciężko. Myślałem, że może się udać. Miguel Ángel Gil zadzwonił do mnie, że podpisze umowę z Superligą… Powiedziano mu, że jeśli Atlético nie podpisze, to zadzwonią do Sevilli. Ta technika sprawiała, że ludzie się denerwowali i podpisywali. Nie udało się, ponieważ kluczową rolę odegrali kibice. Obecnie nie sądzę, żeby miała przyszłość, ale Florentino nigdy się nie poddaje. Mówię też, że nigdy nie przegrywa. A jeśli przegrywa, tworzy narrację, że wygrał.

– Barcelona? Barça ma się mniej źle, niż ludzie myślą. Kiedy Laporta został prezesem, ogłosił straty w wysokości 560 milionów euro. Ktoś musi je pokryć. Miał w drużynie pensje na poziomie 600 milionów euro. Jeśli nie pozwolisz mu dokonywać transferów, nie sprzeda zawodników. Dlatego pojawiła się słynna zasada 60%. Obecnie Barça jest bliska zasady 1:1. Po dźwigniach finansowych Barcelony zostały one zakazane, była kolejka klubów, które chciały zrobić to samo. Mam nadzieję i życzę, aby Barcelona mogła być w zasadzie 1:1 w styczniu. Sprawa Nike bardzo im pomoże. Zmniejszyli pensje o 200 milionów euro, to jest ogromne.

– Dźwignie finansowe? Teraz można je robić do limitu 5% przychodów klubu. Nie można wydawać przyszłych aktywów. Zasady ustalają kluby. Są takie, które pozwalają na rozwój biznesu.

– Laporta? Jest dużym optymistą. Zbyt dużym. Powinien być być bardziej powściągliwy. Jako prezes La Ligi moim celem nie jest dogadywanie się z prezesami.

– Vinícius i rasizm? Dobrze robi, przewodząc w tej sprawie rasizmu. On mówi, że Hiszpania nie jest rasistowska. Powiedział jednak, że jeśli nadal będą miały miejsce przypadki rasizmu, nie powinno się tu rozgrywać Mistrzostw Świata 2030. Z czym się nie zgadzam. Jest liderem w walce z rasizmem, choć Hiszpania i futbol nim nie są. Od czasu incydentu w Walencji nastąpił postęp. Teraz ludzie wskazują osobę, która wykonuje gest rasistowski. Na stadionie Eldense również wskazywano. Monitorujemy Viníciusa podczas wszystkich meczów i zgłosiliśmy przypadki, kiedy został obrażony. Usunęliśmy wiele obelg ze stadionów. Musimy uczynić futbol środowiskiem rodzinnym i pełnym radości.

– Cena futbolu i piractwo? Problem piractwa nie tkwi w cenie. Teraz są abonamenty, dzięki którym masz futbol za 46 euro. W Hiszpanii jest pięć meczów, które można oglądać na DAZN, i nie trzeba mieć szerokopasmowego internetu. I te też są piratowane. Netflix właśnie przedstawił list do Brukseli, skarżąc się na piractwo. Problem nie tkwi w cenie, ludzie przyzwyczaili się do niepłacenia za futbol. Wiele z tych pirackich IP ma bardzo dobrą jakość. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że potem chcą mieć najlepszych graczy. Hiszpania, po Malcie, jest krajem, w którym piractwo jest największe w Europie. To nie jest przegrana wojna. To się skończy. Gdyby Google chciał, piractwo skończyłoby się w 80%. W krajach arabskich nie ma pornografii. Tutaj piractwo jest przestępstwem, można by je również blokować. Ale Google tego nie robi. Narusza się własność intelektualną klubów. Jeśli przestanie się jej bronić, kluby zbankrutują. To będzie katastrofa.

– Manchester City? To problem. Łamie zasady wynagrodzeń w tym sektorze. Wchodzi pieniądz, który nie pochodzi z futbolu i który nie jest generowany. To sprawia, że rosną wynagrodzenia. W 2017 roku zgłosiłem sprawę City. Zadzwonił do mnie prezes Premier League, Soriano zaprosił mnie do swojego gabinetu… Wyjaśniłem im, jak oszukują. Mamy bardzo jasne liczby. Wiemy, jak próbują ponownie obejść przepisy… City przenosi wszystkie straty na swoje spółki zależne… To niemożliwe, żeby wydawali na infrastrukturę mniej niż reszta drużyn. Teraz rozpatrywane są te same przypadki, za które UEFA ukarała City wykluczeniem z Ligi Mistrzów, ale potem Trybunał Arbitrażowy do spraw Sportu ich uniewinnił z powodu błędu proceduralnego. Rozpatrywane są te same fakty, za które UEFA już ukarała. Zwiększali kwoty wpływów.

– Guardiola? Uważam, że to świetny trener i bardzo inteligentny. Nie będę ingerował w jego 4-3-3, ale niech zostawi innym to, na czym się znamy i co rozumiemy.

– Podatki? Równość podatków jest kluczowa. Nie może być tak, że w Barcelonie płaci się sześć czy siedem pprocent więcej niż w Madrycie. Obywatel Aragonii nie może być mniej ważny niż obywatel Madrytu. Skorygowaliśmy to trochę w przypadku Andory. Gdyby odległość była większa, moglibyśmy pomyśleć o jakimś rozwiązaniu. Uważam, że powinna być niższa stawka podatkowa dla piłkarzy, mają krótsze życie zawodowe. Ponadto nie wypłaca się dywidend.

– Kings League? Nie konkurują z nami. To jest widowisko, kiedyś nazwałem je cyrkiem, ale to jest show. Mam dobre relacje z Piqué. Martwi się o sprawę Arabii i Rubialesa. Piqué ma dobre pomysły. Zawsze, kiedy będę mógł, będę mu pomagał. Pieniędzy nie dam. Dam mu swoją opinię na temat jego projektów.

– Zdeklarowany madridista? Jeśli jestem madridistą i tego nie mówię, ukrywam swoją cechę… Ludzie powinni to wiedzieć, żeby zrozumieć moje decyzje. Dobrze jest, żeby wiedziano, z jakim klubem się utożsamiam. To bardziej przejrzyste. Nie musisz być neutralny, musisz być niezależny. Jestem madridistą i mam od nich pozwy oraz oskarżenia.

Seria krótkich pytań i odpowiedzi
– Najlepszy hiszpański piłkarz? Butragueño.

– Najlepszy piłkarz, który grał w La Lidze? Messi.

– Najlepszy piłkarz w historii? Messi.

– Najlepszy piłkarz europejski? Bellingham.

– Najlepszy trener w historii? Miguel Muñoz.

– Najlepszy klub? Real Madryt z pierwszych Pucharów Europy, kiedy futbol był bardziej tradycyjny.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!