Nacho: Negreira? Zawsze starałem się myśleć, że sędziowie są uczciwymi ludźmi
Przedstawiamy kolejne odpowiedzi, których udzielił hiszpański defensor Al-Qadsiah w rozmowie z Relevo. Tym razem poruszył temat bycia legendą Królewskich, nerwów z powodu posadzenia na ławce z Manchesterem City czy śledztwo w sprawie Negreiry.
Nacho po finale Ligi Mistrzów w 2024 roku. (fot. Getty Images)
Wiesz, że jesteś legendą Realu Madryt?
Wiem, że byłem zawodnikiem, osobą o bardzo ważnym statusie w klubie. Niezależnie od tego, czy dużo wygrałem, do niedawna byłem piłkarzem z największą liczbą tytułów, dopóki Modrić mnie nie wyprzedził i mam nadzieję, że wygra znacznie więcej, ale byłem bardzo ważnym graczem ze względu na mój wizerunek, ze względu na to, że jestem wychowankiem... Jestem zawodnikiem, który od 10. roku życia grał w Realu, a ostatecznie został kapitanem podnoszącym puchar Ligi Mistrzów... (szuka słów) Rozumiem, że z zewnątrz widać, że to przeszłość, ale wewnętrznie, kiedy widzę siebie na zdjęciu podnoszącego to trofeum... Gra od dziecka w Realu to był idealny początek, a tamto wymarzone zakończenie.
To wspaniała historia. Real Madryt to moje życie, mój dom, przeżyłem tu wszystko. Nauczyli mnie nie tylko bycia dobrym zawodnikiem, ale także osobą, podobnie jak moi rodzice i duma, którą czuję, jest ogromna. Legenda? Kurczę, to za duże słowo. Wiem, że jestem bardzo ważnym człowiekiem dla klubu i przeszedłem do historii.
Na jakim stanowisku widzisz siebie w klubie za kilka lat?
Nie wiem. To pytanie zadaje mi wiele osób, ponieważ prawie wszyscy wiedzą, że wrócę do Realu Madryt. Na jakie stanowisko? Nie wiem i też nie chcę o tym myśleć. Czuję się dobrze, gram z wielkim zapałem, a przyszłość nie jest mi znana. Nie wiem też, czy zostanę tu przez rok, dwa, trzy, czy opuszczę futbol, czy będę dalej grał... Kiedy Real będzie potrzebował mnie w przyszłości, wie, że jestem do jego dyspozycji.
Kiedy zaczynałeś grać w pierwszej drużynie, w 2011 roku, znalazłeś się w środku walki pomiędzy Mourinho a Torilem (Portugalczyk chciał, aby Nacho grał na pozycji bocznego obrońcy, ponieważ nie postrzegał go jako stopera w pierwszym zespole, ale trener Castilli ustawił go na naturalnej pozycji, co spowodowało konfrontację między szkoleniowcami). Jak ważne było dla ciebie to, że Toril wystawiał cię na środku obrony?
To dwaj trenerzy, których bardzo kocham. Z Torilem awansowałem drugiej ligi w Castilli, co jest jednym z najpiękniejszych osiągnięć w moim życiu. Nadal mam z nim dobry kontakt i darzę go wielkim szacunkiem. Bardzo też kocham Mourinho. To trener, dzięki któremu ja i mój brat zadebiutowaliśmy w Primera Division. Tak, to prawda, widziałem, jak przeciągają między sobą linę, o to, gdzie powinienem grać, czy to na pozycji bocznego, czy środkowego obrońcy... Szczerze mówiąc, i Mourinho o tym wie, czułem się, jakbym był w centrum uwagi i lubiłem grać jako środkowy obrońca, ale widział mnie jako bocznego. Chciałem grać w pierwszym zespole i wiedziałem, że tam muszę występować na boku, ale kiedy byłem w Castilli, chciałem grać jako środkowy obrońca, ponieważ tam czułem, że mogę najbardziej pomóc swoim zespołom. Kiedy byłem młodszy, może nie zdawałam sobie sprawy z napięcia, jakie wtedy istniało, ale to są okoliczności, które przemijają. Ostatecznie obie sprawy poszły dobrze, ponieważ w Castilli awansowaliśmy i udało się znaleźć mi miejsce w pierwszym zespole u z Mourinho, a następnie u Ancelottiego.
Po odejściu powiedziałeś, że czułeś się trochę źle, że nie zagrałeś z City (w pierwszym meczu na Bernabéu, przyp.red.), ale zrobiłeś to, jakbyś wręcz za to przepraszał, bo wiesz, jakie w tej szatni jest ego. Nie uważasz, że zabrakło ci rozpychania się łokciami i podnoszenia głosu, by zaznaczyć swoją pozycję?
Jestem zawodnikiem, który bardzo szanuje trenerów, niezależnie od tego, czy podobają mi się ich decyzje, czy nie. Zawsze staram się pokazać swoją złość na boisku. I trenuję ciężej niż ktokolwiek inny. A kiedy nadejdzie moja kolej na grę, demonstruję swoje umiejętności. To jest to, co robiłem przez całe życie. Nigdy nie poszedłem do trenera, żeby mu powiedzieć, co ma zrobić, bo jestem lepszy od tego. I byłem zły, i byłem zły wiele razy. Mecz z City sprawił, że poczułem się źle. W trakcie mojej kariery wpadałem w złość w wielu meczach, w których zasługiwałem na grę. Mam ogromny szacunek do moich trenerów, do każdego, kogo miałem za trenera.
Również dlatego, że są to decyzje, które nie są dla nich łatwe i uważam, że musimy szanować trenerów. Zawodnik musi poświęcić się grze i demonstracji siebie na boisku. I są decyzje, które nie zależą od Ciebie. Czy mecz z City sprawił, że poczułem się źle? No cóż, nie powiem: „nie, nie, usiadłem na ławce i byłem szczęśliwy”. Cóż, nie, mówiłem źle, źle myślałem o trenerze i wszystkich, ale muszę okazywać szacunek. A przede wszystkim futbol szybko daje ci kolejną szansę. A jeśli nadal miałbym być zły i sfrustrowany, nie miałoby to żadnego pożytku, ponieważ w następnym meczu musiałem zagrać przeciwko Mallorce, co było dla mnie sprawdzianem, musiałem rozegrać rewanżowy mecz z City, który był dla mnie kolejnym sprawdzianem... I jak zawsze, dawałem z siebie wszystko w każdym kolejnym spotkaniu.
Ostatecznie bycie złym i sfrustrowanym na trenera, pomogło mi na boisku. I wiem, że z City był rewanż i wiedziałem, że zagram. Nie mam w głowie niczego, co mogłoby odciągnąć mnie od tego, co muszę robić na boisku, czyli dobrze grać. Widać było, że rozegrałem świetny mecz. Potem myślałem, że znowu na to zasłużyłem, trener powiedział: „tak, to prawda, znowu zagra Nacho”. I to była moja kolej, aby zagrać przeciwko Bayernowi. Potem w 65. minucie trener mnie zmienił, czułem się źle z tego powodu i on o tym wiedział. Ale ponownie zagrałem w drugim meczu i ponownie udowodniłem swoją wartość. Zagrałem też w finale... Zawsze starałem się zachować te irytacje dla siebie i pokazać w następnym meczu, że jestem lepszy niż ten, którego chciał wystawić.
Mówiłeś o gniewie. To, co cię trochę poruszyło, to stwierdzenie: „Nacho zawsze daje radę”.
Tak, na początku było w porządku. Ale nie wiem, przyszedł czas, kiedy poczułem, że gram w bardzo dobry mecz, a w ocenach i tak napisano: „on zawsze daje radę”. Zdarzyło się też na odwrót, że może zagrałem spotkanie, po którym myślałem: „Cholera, nie byłem dzisiaj dobry” i też pisali to samo. A ja mówię: stary, wygląda na to, że kopiują i wklejają to samo i tyle. Nie jest to też coś, co doprowadzało mnie do szaleństwa, ale czasami słyszałem zwykłe komentarze, że było już dobrze. Prawdą jest też, że nie jestem osobą, na którą szczególnie wpływa problem prasy czy krytyka. Niezależnie od tego, że każda osoba, gdy coś nie idzie dobrze, nie lubi czytać pewnych rzeczy, ale ja nie jestem typem człowieka, który ciągle czyta wszystko w sieci, komentarze. Ważne jest, aby zwłaszcza młodzi gracze, którzy teraz zaczynają, wiedzieli, jak odwrócić od tego uwagę, ponieważ może to mieć na nich duży wpływ.
Aż do 2018 roku nie doznałeś kontuzji. Jak to wtedy przeżyłeś?
Pojawiło się hasło, że „Nacho nigdy nie doznaje kontuzji” i myślę, że w tamtym czasie właśnie doznałem kontuzji. Ale to nieprawda, że nigdy nie doznałem kontuzji. Po prostu dobrze znoszę ból. To się często zdarza, są gracze, którzy znoszą ból lepiej niż inni. Tak, miałem kontuzje, ale zawsze udawało mi się znieść te niedogodności i ruszyć do przodu. Kiedy w 2018 roku doznałem pierwszej kontuzji w meczu przeciwko Las Palmas, z bólem borykałem się już od czterech lub pięciu meczów. Przyszło starcie z Las Palmas i w myślach powiedziałem, że to koniec, nie mogę już tego znieść. Jestem silnym zawodnikiem, bardzo toleruję ból, ale w końcu kontuzje zdarzają się każdemu, wszyscy jesteśmy ludźmi. Wszyscy musimy się regenerować, kiedy mamy przerwę. Zajmie to cztery, pięć dni więcej lub mniej. W rezultacie miałem po jednej kontuzji kolana. Nie bardzo poważne, ale pauzowałem przez dwa miesiące. Miałem kontuzje mięśniowe… To, co jest normalne dla elitarnego gracza, było czymś, co nie było dla mnie normalne wcześniej. Ale kiedy spełniasz takie wymagania, logicznie rzecz biorąc, starzejesz się, zaczynasz grać co trzy dni... Normalną rzeczą jest to, to może ci się przytrafić.
Czy miałeś dobry kontakt z sędziami lub bardzo dobry z którymś konkretnym?
Tak, z żadnym z nich nie miałem złych relacji. Jako gracz zawsze lubisz jednego bardziej niż drugiego, ale nie chcę też wymieniać nazwisk. Niektórzy pozwalają mówić więcej, narzekać lub mówić głośniej niż zwykle. Tak jak podczas meczów żyjemy w napięciu i jest nam ciężko, gdy ktoś zostaje o coś oskarżony lub widzimy coś, co naszym zdaniem jest niesprawiedliwe. Wtedy jednak sędziowie też przeżywają trudne chwile. Dla nich to odpowiedzialność. Mają też oceny po każdym meczu, a ich celem jest utrzymanie się w pierwszej lidze. To też nie jest nic łatwego. W życiu nie byłbym sędzią. Masz na boisku 22 graczy, a nieważne, co zagwiżdżesz, oni nigdy nie będą szczęśliwi.
Zapytam cię o sprawę Negreiry, bo już brałeś udział w śledztwie. Czy widziałeś na boisku dziwne rzeczy?
Szczerze mówiąc, gdy zaczynam przypominać sobie takie mecze... Nie chcę myśleć, że każdy sędzia gwizdał przeciw nam celowo. Może zaczynasz oglądać filmy, masz w głowie Negreirę i możesz pomyśleć, że to mogło być z tego powodu, ale mogło to być również dlatego, że sędzia popełnił błąd, tak jak piłkarze popełniają błędy. Myślę, że to bardzo skomplikowana kwestia. Zawsze starałem się myśleć, że sędziowie są uczciwymi ludźmi, że starają się dobrze wykonywać swoją pracę, a ci, którzy znają prawdę, byli tam w tym czasie i nie wiem, co w przyszłości i czy coś w ogóle wyjdzie na jaw. Jako gracz nie pamiętam momentu, w którym powiedziałbym, że sędzia gwizdnął przeciw nam celowo z tego powodu. Nie myślałem o tym w ten sposób.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze