Advertisement
Menu

El Clásico - kto powstanie z kolan?

10 marca 2007, godzina 22:00, Barcelona. 26. kolejka Primera División

10 marca 2007, godzina 22:00, Barcelona. 26. kolejka Primera División

Zastanawialiście się może ostatnio, która liga jest najlepsza w Europie? Z tradycyjnej pierwszej piątki nie uwzględniać można na pewno Francji i Niemiec, bo sam Lyon i sam Bayern, niezależnie od wyników, nie są jeszcze całą ligą. Włochy? Milan strasznie męczył się z Celtikiem, Inter zaś nie dał sobie rady z Valencią. A więc może Hiszpania? Valencia, jak wspomnieliśmy, awansowała, ale już Real Madryt z Bayernem sobie nie poradził. Z kolei bardzo dobrze zaprezentowali się Anglicy – Arsenal co prawda nie wyeliminował PSV, a Chelsea miała wielkie problemy z Porto, ale już Manchester United nie dał szans Lille, a Liverpool – i to chyba jest w naszych rozważaniach najistotniejsze – wyeliminował mistrza Hiszpanii – Barcelonę.

Ale wciąż to nie największy angielski szlagier – mecz Liverpoolu z Manchesterem United – jest najbardziej emocjonującym meczem Starego Kontynentu. Prawdopodobnie nie będzie nim nigdy, bowiem to właśnie w Hiszpanii historia i polityka przyczyniły się do rozwinięcia rywalizacji między Realem Madryt a FC Barcelona do monstrualnych wręcz rozmiarów. Stworzyły El Clásico, Gran Derbi, Derbi de Europa. I bez znaczenia jest tu fakt, że oba kluby w tym sezonie grają zupełnie nie na miarę swojej legendy. Te mecze wciąż są dwoma najważniejszymi pojedynkami ligowymi Starego Kontynentu.

Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najlepszym bramkarzem na świecie

Wspomniane ostatnie mecze Ligi Mistrzów najwięcej powiedzą o formie i możliwościach sobotnich rywali, lecz i z kilku wcześniejszych spotkań można wyciągnąć trochę ciekawych wniosków. Przede wszystkim potwierdziło się, że kluczowymi dla wyniku swoich drużyn postaciami są bramkarze – Victor Valdés i Iker Casillas. W zgoła odmienny jednak sposób.

Portero Realu Madryt to gracz najwyższej światowej klasy, jeden z najlepszych na swojej pozycji w historii piłki nożnej, obecnie ustępujący jeśli komukolwiek, to Gianluigiemu Buffonowi. Oczywiście zdarzają mu się wpadki – dość przypomnieć nie tak dawny mecz z Realem Sociedad – ale tak naprawdę jest to bramkarz niezawodny i kompletny, obdarzony genialnym refleksem, który pozwala mu bronić najbardziej niewiarygodne strzały, doskonale sie ustawiający, nie bojący się wychodzenia z bramki, a nawet z pola karnego. Już od siedmiu lat – z krótką przerwą – jest być może najważniejszym piłkarzem w drużynie.

Przy Casillasie Victor Valdés wydaje się chwilami żartem w stylu Monty Pythona. Nie chcę tu w żadnym wypadku sugerować, że jest to bramkarz słaby, bo nie jest. Jest to bramkarz bezmyślny. O jego podaniach do przeciwników zaczną chyba niedługo powstawać w Katalonii ludowe przysłowia. Tak jak mecz Królewskich w Monachium potwierdził klasę Casillasa, tak dwumecz Dumy Katalonii z Liverpoolem potwierdził jej brak u Valdésa.

Przykre to, że wielki Real Madryt musiał liczyć na błędy bramkarza rywali, ale tak właśnie jest – jeśli chcemy wywieźć z Camp Nou choćby punkt (o tym, jak trudne to będzie, kawałek niżej), musimy dać Valdésowi okazje do popełniania błędów. A więc: strzały z dystansu, strzały z każdej dogodnej pozycji i... krycie obrońców i pomocników Barçy za każdym razem, gdy VV wznawia grę. A nuż się pomyli.

Jeźdźcy bez głowy, ślepe kury...

Porównywanie bramkarzy Realu Madryt i Barcelony to dla madridisty przyjemność. Porównywanie graczy z pola to katorga, choć przecież wcale nie powinno tak być.

Nad przyczynami takiego stanu rzecz można by deliberować w tekście dziesięć razy dłuższym od niniejszego. No bo jak logicznie wytłumaczyć, dlaczego najlepszy obrońca ostatnich Mistrzostw Świata chwilami gra jak amator, czołowy pomocnik Ligue 1 prezentuje się trzy razy gorzej niż w Lyonie, podobnie jak jeden z najlepszych defensywnych pomocników Serie A... i tak by można wymieniać, myśleć, a pewnie i tak nie byłoby ciekawych wniosków. Bo przecież taki choćby Cannavaro nie gra źle dlatego, że w Hiszpanii obowiązuje inna taktyka niż we Włoszech. Oczywiście zdarzają mu się błędy w ustawieniu, ale równie często, jeśli nie częściej, po prostu nie potrafi odebrać piłki. Ciężko więc osądzić, czy jego brak w meczu na Camp Nou okaże się osłabieniem, czy może jednak wzmocnieniem.

Capello powołał za to Emersona, co oznacza, że Brazylijczyk najprawdopodobniej zagra. A to już na pewno będzie osłabienie. Z całym szacunkiem dla doświadczonego i utytułowanego zawodnika, on w Madrycie gra po prostu źle. Nigdy nie był graczem zanadto kreatywnym, ale o ile we Włoszech doskonale sprawdzał się jako „przecinak", o tyle tutaj... jest chyba najczęściej wygwizdywanym przez własnych kibiców piłkarzem Królewskich. Bardzo to przykre.

Skład Realu Madryt na Gran Derbi ciężko przewidzieć. Capello może bowiem znów postawić na wariant defensywny, z trójką pivotów, będąc świadom przewagi Barcelony w polu, zwłaszcza w środku. Z drugiej strony wybitny szkoleniowiec zapewnia, że już tego nie powtórzy. Nie wiadomo, czy takim publicznym deklaracjom odnośnie taktyki można wierzyć, ale choć można krytykować sposób, w jaki Don Fabio prowadzi drużynę, nie jest przecież głupcem i z pewnością ma świadomość, że byłoby to samobójstwo.

Media hiszpańskie przewidują jednak, że w środku pomocy zagrają Diarra z Gago, a przed nimi Raúl, Guti i Robinho. Jeśli Emerson faktycznie nie zagra, mamy plus. Drugim będzie obecność Robinho, który w rewanżu z Bayernem przez ledwie kwadrans więcej zdziałał w ofensywie, niż Higuaín z Cassano przez okrągłe dziewięćdziesiąt minut. Ale jeśli Capello ma ochotę zaryzykować, może zdecydować się na jeszcze inny wariant, dotąd jeszcze niepróbowany: z Gago jako jedynym pivotem. Również samobójstwo? Niekoniecznie, jeśli weźmie się pod uwagę, że Gago od dziecka szkolony był do gry w roli „szóstki", „szóstki" w rozumieniu argentyńskim, czyli właśnie jedynego defensywnego pomocnika odpowiedzialnego za przerywanie ataków rywali i inicjowanie natarć własnej ekipy. Niechby się więc wykazał. A zwolnione miejsce można by przyznać na przykład Cassano, który w Monachium zagrał co prawda średnio, ale jego wola walki mogła robić wrażenie. Postawienie na Higuaína byłoby za to kiepskim pomysłem. „Fajeczka", piłkarz niewątpliwie bardzo utalentowany, w meczu z Bayernem zagrał średnio i wyraźnie zasygnalizował, że potrzebuje jeszcze ogrania.

Jak by jednak nie było, jedynym napastnikiem z pewnością będzie van Nistelrooy, wybitny sęp pola karnego, któremu nie ma kto dograć piłki. No i obrona. Tu również bez niespodzianek: duet środkowych obrońców stworzą Sergio Ramos z Ivánem Helguerą, a wobec kontuzji Roberto Carlosa, który tym samym już nigdy nie zagra w Gran Derbi, na bokach Capello wystawi niemal na pewno Torresa i Salgado.

Jeszcze taka mała refleksja: wiecie, z czym kojarzy mi się gra Realu Madryt? Z postawą armii francuskiej latem 1940 roku. Niemcy nie pokonali Francuzów dlatego, że ci mieli wojsko nieliczne i słabo wyposażone, ale dlatego, że brakowało motywacji, woli walki i dobrych dowódców na każdym szczeblu. Czyż nie tak samo jest u nas?

Kolos na glinianych nogach?

W Barcelonie tez ostatnio nie dzieje się najlepiej. Kłótnie gwiazd i trenera, nawet jeśli zażegnywane, nie świadczą o niczym dobrym. Także dwumecz z Liverpoolem udowodnił, że to już nie ta sama Barcelona, nie ta, która zdobywała podwójną koronę, choć przecież teoretycznie powinna być mocniejsza niż sezon temu. Jej forma cały czas się waha, dobre występy przeplatane są słabymi.

Wciąż jest jednak ekipą niezwykle silną, a do tego jutro nie zabraknie w jej składzie żadnego kluczowego piłkarza, bo z pewnością nie zaliczają się do nich Zambrotta i Giuly (obaj zawieszeni). Co prawda wciąż możliwa jest absencja Ronaldinho, ale wszystko wskazuje na to, że Brazylijczyk jednak zagra. Inną sprawą jest jednak, jak się zaprezentuje. „Magiczny trójkąt", względnie „Trójząb", przeżywa bowiem kryzys wraz z całą drużyną, a może nawet jest jego spiritusem movensem. Dyspozycja Dinho pozostawia wiele do życzenia, Eto`o po kontuzji również może zagrać słabo (albo wcale; niewykluczone, że Rijkaard postawi na Gudjohnsena), a jeśli obaj zawiodą, siła uderzeniowa Barcelony drastycznie zmaleje.

Wiele będzie wówczas zależeć od środka pola, Xaviego i Deco. Właśnie ze względu na nich tym chętniej zaryzykowałbym delegowanie dodatkowego piłkarza do pomocy Gutiemu i Robinho – aby zmusić ich do skoncentrowania się na defensywie. Oznaczałoby to również, że Barcelona musiałaby albo grać długimi podaniami, jak z Liverpoolem (skutek znamy), albo więcej rozgrywać z obrońcami. Katalończycy w tym sezonie zapomnieli, jak grać szybko, więc można by ich dodatkowo spowolnić. Real Madryt nastawiony na grę z kontry? Czemu nie?

I jeszcze coś, co być może Capello będzie umiał wykorzystać: Frank Rijkaard robi słabe zmiany, krótko mówiąc. A Gran Derbi może się ułożyć różnie i wykazanie się w tym właśnie elemencie trenerskiego rzemiosła może się okazać kluczowe.

„Zaczniemy mecz przy wyniku zero-zero, wyjdziemy i postaramy się zdobyć kilka goli" (Bryan Robson)

Dla Realu Madryt jest to przede wszystkim walka o zdobycie mistrzostwa Hiszpanii. Porażka ostatecznie przekreśli nasze szanse na triumf, zwycięstwo, tak mało prawdopodobne, znacząco je zwiększy, a remis... właściwie również znacząco je zmniejszy, bo przecież strata punktowa do Dumy Katalonii się nie zmieni, a do końca sezonu będzie jedna kolejka mniej.

Również Capello gra jutro o życie. Do tej pory jego nazwisko było synonimem sukcesu, także w Madrycie, gdzie nie tylko w pięknym stylu wygrał ligę, ale też położył fundamenty pod drużynę, która wygrała Ligę Mistrzów w 1998 roku. Teraz jednak coś się zepsuło, jak gdyby nagle w zabójczo precyzyjnym umyśle włoskiego szkoleniowca któryś trybik nagle odpadł, wstrzymując tym samym całą maszynerię. Włoch, słynący dotąd z doskonałego dobierania składu i równie doskonałego podejścia do piłkarzy (Roberto Carlos na przykład wypowiada się o nim w samych superlatywach, raczej nie bez powodu), teraz pozwala, by jego drużyna traciła na własnym stadionie punkty z ligowymi słabeuszami.

Capello to jednak człowiek dumny, świadom własnej wartości. Z pewnością wie, co spotkało Vanderleia Luxemburgo i choćby tylko dla własnego honoru nie zamierza podzielić jego losu. Cokolwiek dzieje się teraz w jego myślach, możemy być pewni, że od czasu meczu z Bayernem pracuje na 105% mocy, by powtórzyć niedawny sukces Liverpoolu. Jego przyszłość jest już niemal przesądzona, prawie pewne jest zwolnienie, może nawet przed końcem sezonu, ale ten jeden, najważniejszy mecz może wszystko odmienić.

Barcelona z kolei będzie chciała przede wszystkim odbić sobie porażkę Champions League z The Reds właśnie. Zapowiadano co najmniej powtórzenie zeszłorocznego sukcesu, zapowiadano nawet zdobycie sześciu tytułów, ale już wiadomo, że skończy się w najlepszym razie na podwójnej koronie na krajowym podwórku. Rywal w półfinale Copa del Rey nie jest jeszcze znany ze względu na skandal w Sewilli, gdzie Juande Ramos został trafiony w głowę butelką. Tenże Ramos jest trenerem obecnego lidera Primera División, Sevilli FC, do której Barcelona traci co prawda tylko punkt, ale w końcowej fazie sezonu strata dwóch lub trzech oczek u siebie z Realem Madryt może przesądzić o niezdobyciu mistrzostwa.

Historia – magistra vitae

Ze statystycznego punktu widzenia również będzie to bardzo ciekawy mecz, spotkają się bowiem drużyna grająca najlepiej na własnym boisku (32 punkty w 12 meczach) z mistrzami wyjazdów (25 punktów w 13 meczach).

Realowi Madryt zazwyczaj nie wychodziły mecze na Camp Nou, nigdy nie udało nam się odnieść takiego triumfu, jak Katalończykom w Madrycie w 1974 roku, kiedy to rozbili nas 5:0. W 76 meczach na Camp Nou przegraliśmy aż 44 razy, wygrywając siedemnaście meczów i remisując 15 przy bilansie bramkowym 151-89. Niemniej jednak często właśnie wtedy, gdy w Madrycie działo się nienajlepiej, Królewscy potrafili wznieść się na absolutne wyżyny i postawić Barcelonie bardzo trudne warunki. To jest Gran Derbi. Tu nigdy nie było zdecydowanych faworytów.

W tym miejscu mógłbym zakończyć, ale jest coś jeszcze...

Football, bloody hell! (Alex Ferguson po finale Pucharu Mistrzów 1999)

Pamiętacie ten mecz? Czerwone Diabły, grając bez Scholesa i Keane`a, przegrywały z Bayernem do 90. minuty i 15. sekundy 0:1 po golu Baslera. Wtedy to po wielkim zamieszaniu w polu karnym Kahna pokonał Teddy Sheringham. A niespełna 90 sekund później Ole Gunnar Solskjaer zdobył gola numer dwa (jeżeli ktoś chce, tutaj obejrzeć można skrót tego meczu na YouTube). Dlaczego wspominam to spotkanie?

Otóż chciałbym przypomnieć niedowiarkom i wątpiącym, iż futbol to nie jest sport sprawiedliwy, to nie jest sport logiczny. Równie dobrze mógłbym opowiedzieć o meczu Anglików z Amerykanami podczas Mistrzostw Świata 1950 czy Północnych Koreańczyków z Portugalczykami szesnaście lat później. Wszystkie dowodzą tego samego: nie ma pewniaków, nie ma meczów wygranych przed ostatnim gwizdkiem. Wystarczy wierzyć, wystarczy chcieć.

Panowie piłkarze, chciejcie! Uwierzcie! My w was wierzymy.

Sędzia

Sędziował będzie pan Alberto Undiano Mallenco urodzony 9 października 1973 w Pampelunie. W Primera División zadebiutował w wieku 27 lat jako sędzia meczu Numancia - Oviedo 10 września 2000 roku; spotkanie zakończyło się wynikiem 1:0. W bieżącym sezonie sędziował dziesięć spotkań, w tym Real Madryt - Atlético Madryt (1:1) i Betis - Barcelona (także 1:1). Ogółem z dziesięciu jego meczów pięć zakończyło się zwycięstwami gospodarzy, a tylko jedno - gości.

Będzie to już drugie Gran Derbi w karierze Alberto Undiano Mallenco. Poprzednim był mecz na Camp Nou w sezonie 2004/2005, kiedy to Barça pokonała Królewskich 3:0. Była to jedna z dwóch porażek Realu Madryt w meczach sędziowanych przez tego arbitra. Poza tym w ogólnej liczbie trzynastu meczów odnieśliśmy osiem zwycięstw, a trzy razy remisowaliśmy.

Przewidywane składy

Barcelona:
Valdés; Oleguer, Puyol, Thuram, Sylvinho; Márquez, Xavi (lub Iniesta), Deco; Messi, Ronaldinho i Gudjohnsen (lub Eto'o)
Real Madryt: Casillas; Míchel Salgado, Sergio Ramos, Helguera, Torres; Diarra, Gago; Raúl, Guti, Robinho; van Nistelrooy

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!