Courtois zawsze na posterunku
W Realu Madryt pełnym wątpliwości forma Belga uspokaja. Od momentu powrotu po kontuzji wpuścił tylko dwa gole i może pochwalić się współczynnikiem skutecznych interwencji na imponującym poziomie 94%.
Thibaut Courtois. (fot. Getty Images)
W zdrowiu i w chorobie. Na dobre i na złe. W spokoju i w burzy. Tak jak teraz. Na Thibaut Courtois można polegać zawsze. Jest niczym mur ze stali. Niezniszczalny w drużynie, która w tym sezonie boryka się z różnymi niedoskonałościami. Obrona nie jest szczelna, środek pola nie jest „kompaktowy”, a liderzy z przodu nie potrafią w pełni rozbłysnąć. To wszystko uruchomiło dzwonki alarmowe. Ale nie między słupkami. Tam wszystko jest jak zawsze – idealnie. Thibaut nie popełnia błędów, emanuje ogromnym poczuciem bezpieczeństwa i potwierdza, że jest tym samym zawodnikiem, co przed kontuzją. Wobec burzy wątpliwości, która otacza Real Madryt, jego pozycja pozostaje nienaruszona. Belg jest heroiczny i zmotywowany, zauważa dziennik AS.
W klubie uważa się, że Courtois doskonale uosabia to, czym jest Real Madryt – potężne codzienne wymagania. Gra na maksymalnym poziomie w każdym meczu, trening na 200 procent. Brak pomyłek, a nawet jeśli czasem się zdarzają, to nigdy nie wynikają z braku zaangażowania. To droga do sukcesu, chwały i historii. Cały klub poszedłby z nim na koniec świata. Od dyrektorów po kolegów z szatni. Bez wyjątku. AS podkreśla, że 32-latek ma taką jakość, że nikt nie mógł zagwarantować Andrijowi Łuninowi tego, o co ten prosił latem w zamian za przedłużenie kontraktu, czyli minut na murawie. Jeśli Thibaut jest w formie, jest niezaprzeczalny. A teraz jest w świetnej formie. Taka jest rzeczywistość. Andrij ma przed sobą prawdziwą tarczę drużyny, która swoją postawą w bramce nie pozostawia żadnych wątpliwości.
94% skuteczności parad
Jego niesamowita dyspozycja znajduje swoje odzwierciedlenie w liczbach. Od powrotu na boisko po zerwaniu więzadła krzyżowego wpuścił tylko dwa gole (w 10 spotkaniach). Zachował czyste konto w swoich pierwszych sześciu spotkaniach, w tym w finale Ligi Mistrzów na Wembley (był bohaterem z trzema interwencjami godnymi zapamiętania) i w starciu o Superpuchar Europy w Warszawie. Były też inne wieczory, które pokazały jego klasę. Najbardziej znamienny był jego występ z Deportivo Alavés, w którym zanotował 10 parad, nawiązując do historycznych osiągnięć (był pierwszym bramkarzem Królewskich, który w spotkaniu ligowym zapisał przy swoim nazwisku 10 interwencji, jednocześnie nie tracąc gola, od czasów Ikera Casillasa, który w rywalizacji z Realem Saragossa w sezonie 2007/08 zaliczył ich 11). „Jestem tym samym zawodnikiem, co przed kontuzją… a nawet lepszym”, powiedział wówczas sam zainteresowany.
Od momentu powrotu po kontuzji, który miał miejsce 4 maja w konfrontacji z Cádizem, na jego bramkę oddano 31 strzałów i tylko dwa z nich odnalazły drogę do siatki – w potyczkach z Mallorcą i Las Palmas. Żaden z nich nie był jednak wynikiem błędu belgijskiego golkipera. Łączna skuteczność jego parad wynosi spektakularne 94%. To najlepsze potwierdzenie, że jego aura świętego nie zniknęła. Carlo Ancelotti zachwala jego postawę i zaświadcza, że dzięki merytokracji jest on niezaprzeczalnym numerem jeden. W szatni – w okresie, w którym urazy sieją spustoszenie w obronie – panuje spokój. Bo zawsze pozostaje Courtois. Gigant. Ten sam, co zawsze, podsumowuje AS.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze