„Widziałeś jak ubiera się Hierro i od razu wiedziałeś, o co chodzi”
Alberto Rivera, czy Riverita, jak nazywali go koledzy z zespołu, 10 czerwca 1995 roku stał się najmłodszym piłkarzem z debiutem i golem w historii Realu Madryt. Wraz ze swoim kolegą, nikim innym, jak Raulem, bardzo szybko musiał zaznajomić się z hierarchią w pierwszym zespole. Porozmawiać o tamtych czasach postanowili z nim ostatnio dziennikarze Relevo. Zapraszamy więc do lektury wywiadu z 46-letnim dziś Riverą.
Alberto Rivera w 2000 roku w barwach Realu Madryt w sparingu z Milanem. (fot. Getty Images)
Hierro, Zamorano, Redondo, Mijatović, Šuker, Zidane, czy Figo to tylko niektórzy z kolegów Alberto z czasów obu etapów gry dla Realu Madryt. Rivera do klubu trafił jako 14-latek, gdzie mieszkał w akademiku wraz z innymi chłopakami w pokojach pełnych marzeń i łez. Dziś były pomocnik wciąż bije rekordy, choć już nie w piłce, a w… maratonach.
Jak przytrafiła się panu szansa gry w Realu Madryt i jak wyglądały pierwsze kroki?
Klub przeprowadzał testy, na które mógł się zapisać każdy. Miałem 12 lat, a jako 14-latek trafiłem do Cadete A. Zamieszkałem w akademiku klubowym przy ulicy Recoletos, gdzie poznałem także Daniego Garcíę Larę, czy Álvaro Benito. Początki były trudne, ale potem już wszystko się układało dobrze. W pierwszych miesiącach płakaliśmy po nocach. Było nas mało, ale wspieraliśmy się, byliśmy niemal jak bracia. Każdy z nas miał te same niepokoje i trudności. Bardzo przejęliśmy się kontuzją Álvaro, mieliśmy nadzieję, że wróci do gry. To jednak prawdziwy fenomen, równie dobrze robi inne rzeczy.
Niech pan opowie, jak wskoczył pan do pierwszej drużyny.
Grałem w Juvenilu B. Valdano zmontował grupę, w której zebrał 15 chłopaków z różnych zespołów młodzieżowych. Trenował z nami w konkretny sposób, niezależnie od wieku zawodnika. Grywaliśmy sparingi z drużynami z Segunda B. Jako że w tamtym sezonie Real nie występował w Europie, zespół grywał sparingi na przykład z PSV Eindhoven, a Jorge zabierał na te mecze któregoś z chłopaków. Kilka razy się załapałem. Któregoś dnia Butragueño był kontuzjowany, a ja strzeliłem gola, to był decydujący moment. W samolocie Valdano przekazał mi, że do Vigo udaję się z seniorami.
Kto najbardziej pomógł panu w tamtej szatni?
Znałem Raula z niższych kategorii. Obaj zadebiutowaliśmy w tym samym roku i byliśmy kolegami. Cañizares przygarnął mnie do pokoju, pochodził z tej samej miejscowości. Mówiono mi, bym dalej grał jak młodzieżowiec i zapomniał o tym, gdzie jestem.
Ktoś imponował panu bardziej niż pozostali?
Wszyscy byli idolami. Trzy lata wcześniej mieszkałem z rodzicami i chodziłem z kolegami do szkoły. Nagle przebywałem w szatni z Redondo, Zamorano, Hierro i resztą.
Wspomniał pan o tym, że kazano grać panu, jak młodzieżowcowi. Czy to w ogóle możliwe przy tej presji?
Nie byłem nerwowy, naprawdę. Zachowywałem większą powściągliwość, bo na początku oczywiście trudno się przyzwyczaić, ale otoczenie sprawiało, że czułem się normalnie, bo to także byli normalni ludzie. Byłem najmłodszym debiutantem i strzelcem Realu Madryt. Potem młodszy był Ødegaard, ale nie zdobył bramki.
Czy wymagamy dziś zbyt wiele od młodych graczy, jak na przykład Lamine Yamal?
Wszystko zależy od osobowości zawodnika. Raúl debiutował w tym samym wieku co ja i był na to bardzo gotowy. Mnie kosztowało to nieco więcej wysiłku. Pod względem fizycznym trudno jest się dostosować do takich obciążeń i częstotliwości. Ciało nastolatka jest wrzucane w rytm zawodowców. W takim wieku organizm cały czas jeszcze się rozwija, potrzebuje więcej czasu, bez tylu meczów i przede wszystkim intensywności. Lamine jest mentalnie więcej niż przygotowany. Niektórzy nastolatkowie wchodzą w zawodowy futbol z bezczelnością, ale nie wiem, czy pod względem fizycznym są w stanie to wytrzymać.
Gdy zatem mówimy, że 16-latek nie może być zmęczony, jesteśmy w błędzie?
Spójrz, co stało się z Pedrim. Przez rok grał absolutnie wszystko i zwróć uwagę, jakie później przytrafiały mu się kontuzje. Jako 16-latek szybciej regenerujesz się po wysiłku, ale na dłuższą metę to ma swoje konsekwencje. Trzeba być przygotowanym zarówno mentalnie, jak i fizycznie. Dziś wszyscy wiedzą, co robisz, krytyka pojawia się wszędzie, trzeba być silnym. Za moich czasów były dwa programy w telewizji. Teraz jest ich ze dwieście i w każdym analizuje się, co robisz.
Przestrzegano pana przed urokiem madryckich nocy?
Wpajano nam to, gdzie jesteśmy i jaką instytucję reprezentujemy. Przypominano, że nie możemy robić tego, na co tylko mamy ochotę, ponieważ inni zaraz będą mieli pożywkę. Jeśli cały czas imprezujesz, nie prezentujesz potem odpowiedniej jakości. Wyjdziesz na miasto raz, ale wszyscy dookoła odnoszą wrażenie, że wychodzisz cztery razy. Mówiono nam, że mamy być punktualni i trenować na maksa. O ubiorze nie wspominano aż tak często, ale graliśmy w Realu i nie mogliśmy zakładać na siebie czegokolwiek. Są rzeczy, które dało się wyczytać między wierszami i nie było potrzeby opowiadać o nich głośno. Patrzyłeś na to, jak ubiera się Hierro i od razu wiedziałeś, o co chodzi.
Nie pomyślałby pan o kupnie lepszego samochodu niż Redondo.
Nie kleiłoby się, gdyby 17-latek miał fajniejszy samochód niż najlepszy gracz w zespole. To kwestia logiki i wychowania. W moich czasach trudno było zresztą o auto podobnej klasy. Przychodzisz ze szkółki i musisz sobie na wszystko zapracować z czasem na boisku. Nie miałem nawet prawa jazdy. Pierwsza pensja to 3000 peset na dojazdy, potem 8000. Pierwszym samochodem, jaki kupiłem, było Volvo dla mojego taty. Tyle dobrego, że potem je od niego przejąłem.
Sądzi pan, że dzisiaj wychowankowie cały czas zachowują te wartości?
Społeczeństwo się zmienia, trzeba się do tego przyzwyczaić. Trudno dziś powiedzieć jakiemuś chłopakowi, żeby nie zmieniał samochodu, skoro może sobie na to pozwolić. Niektórzy zarabiają więcej niż trener. Jak można w tej sytuacji komuś czegoś zabraniać?
Jacy byli Del Bosque i Valdano?
Del Bosque był szefem szkółki. Gdy któryś z piłkarzy pierwszej drużyny miał białe korki, nikt w canterze nie mógł mieć takich samych. Valdano nie zwracał aż tak uwagi na tego typu rzeczy. Nie wahał się przed powoływaniem młodzieżowców na mecze seniorów. Del Bosque w większej mierze dbał o wychowanie. W jednym z wywiadów opowiadał, że kazał Gutiemu ściąć włosy. Nie zrobił tego i grał dalej. Alfonso jako pierwszy w seniorach miał białe buty, ale nikt inny nie wpadł na to, by grać w identycznych.
Co pan sądzi o tym, że Real praktycznie nie stawia na wychowanków?
Koniec końców ten zespół ma przede wszystkim wygrywać. Jeśli masz dobrych wychowanków w składzie i dalej wygrywasz, wspaniale. Nacho, Carvajalowi i Lucasowi się udało. Dwaj ostatni musieli jednak swego czasu odejść. Albo prezentujesz jakość, albo zaraz cię wymieniają. Od Realu oczekuje się trofeów, a te zdobywają najlepsi zawodnicy. Gdy jednak już jakiś wychowanek zadomowi się w seniorach, później często jest bardzo dobry i zostaje reprezentantem.
Wypożyczano pana do kilku klubów, jak Numancia, później zaliczał pan też Marsylię, Betis, Sporting Gijón. Frustrowało pana, gdy za każdym razem okazywało się, że nie może pan zostać w Realu?
Ani trochę. Zadebiutowałem w pierwszym zespole, a następnie spędziłem cztery lata w Segunda B i odszedłem do Sorii. Grałem w La Lidze, wróciłem na półtora roku do Realu, gdzie jednak grałem mało i znowu zmieniłem klub. Utrzymanie się w Realu jest bardzo trudne, to zadanie dla wybranych. Tak czy inaczej, dwuletni pobyt w pierwszym zespole był dla mnie czymś niewyobrażalnym, gdy dołączyłem do klubu jako 14-latek.
Grywał pan z najlepszymi. Kto jednak zrobił na panu największe wrażenie?
Obcowałem z najlepszymi na świecie: Figo, Mijatoviciem, Šukerem, Roberto Carlosem, czy Redondo. Moim najlepszym kolegą jest jednak Tote. Choć nie był mega gwiazdą, jego jakość, podobnie jak Gutiego, była niebywała. Mógłbym pójść na łatwiznę i wymienić Zidane'a, ale widziałem, jak Tote rozwijał się kolejnych zespołach młodzieżowych i potem w La Lidze. Nie licząc gwiazd światowego formatu, stawiam na Tote i Gutiego.
Szatnia mocno się zmieniała po transferach zagranicznych piłkarzy i wielkich gwiazd?
To trochę inna historia. Więcej było mediów, kontraktów reklamowych, piłka ogólnie zaczęła wychodzić poza pewne ramy. Kiedy przyszedł Zidane, nawet nie można było pomyśleć o tym, by udać się z nim gdzieś na obiad i nie zostać zaczepionym przez dwieście osób. Wszystko się zmieniło. Wyjeżdżał z treningu, a za nim Roberto Carlos i Figo. Przez prasę plotkarską stojącą pod bramą nie mogliśmy wyjechać z ośrodka treningowego przez pół godziny. Cały czas o nich mówiono, nie tylko pod kątem sportowym.
Jakiego przyjęcia przez szatnię może spodziewać się pana zdaniem Mbappé?
Myślę, że dobrego. Praktycznie każdy w zespole ma od niego więcej Pucharów Europy, nawet jeśli Kylian jest najlepszym piłkarzem świata. Z tego, co widzę, Real ma młodych piłkarzy tworzących zgraną paczkę. Mbappé się jednak z pewnością wpasuje w towarzystwo. Z boku wygląda to tak, że wszyscy mają ze sobą świetne relacje, nawet jeśli ktoś gra mniej. Nikt nie narzeka publicznie, a celebrowanie tytułów i wzajemne wyściskiwanie wygląda szczerze. Kylian wchodzi do dobrej grupy, której jeszcze bardziej pomoże. To nie to samo, co konieczność wkomponowywania się w zespół w rozsypce. Piłkarze tak naprawdę są bardziej normalni, niż mogłoby się wydawać. Czasami można stracić pod tym względem odpowiednią perspektywę. Kiedy byliśmy młodzi, czasami patrzono na nas spode łba: „Patrzcie, idą do Realu i myślą sobie, że daleko zajdą”. My natomiast byliśmy normalni, to inni się zmienili.
Był jakiś piłkarz, którego ubóstwiano, a prywatnie był zupełnie normalny?
Znakomita większość. Hierro, wciąż go zresztą widuję, Zidane, który świetnie o mnie mówił, kiedy odchodziłem do Marsylii… Roberto Carlos także jest niebywale serdecznym gościem. To ludzie, jak każdy inny.
Na koniec: jak pan wkręcił się w bieganie?
Dla zdrowia. Kiedy zakończyłem karierę, wraz z kolegami zaczęliśmy jeździć na rowerze po górach, ale codziennie się wywracałem. Kolega namówił mnie więc na bieganie. Jako że przez całe życie dzieliłem szatnię z trzydziestoma „zwierzętami”, nie umiem biegać sam. Zawsze w grupie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze