Łunin: Chciałbym zostać, ale…
Andrij Łunin udzielił wywiadu dziennikowi MARCA. Ukraiński bramkarz był pytany przede wszystkim o wojnę, swoją przyszłość i ostatni sezon.
Andrij Łunin. (fot. Getty Images)
Co robisz w Madrycie, skoro właśnie zakończyłeś udział w EURO? Nie pojechałeś na wakacje wakacji?
Trochę tak, trochę nie. Kilka dni nic nie robiłem, leżałem na plaży z rodziną, trochę się wyłączając. Ale już wracam do normalności.
Gdzie Łunin się wyłączył?
Byłem tydzień w Marbelli i kilka dni w Rzymie.
Piłkarze jeżdżą na Ibizę, Malediwy… Ty nie?
Ibiza to dużo hałasu i dyskotek, to nie mój styl. Malediwy są daleko. Nie mam na to ochoty. Jeden dzień na podróż, drugi dzień na powrót… Wolę coś bliżej. Nigdy nie byliśmy w Marbelli, więc spróbowaliśmy. Bardzo nam się podobało.
W zeszłym roku był Benidorm.
Tak, między Benidormem a Alicante. Mała willa na osiedlu mieszkalnym. Było dobrze, bo mieliśmy plażę tuż obok.
Wydajesz się bardzo rodzinny.
Tak, całe moje wolne czas poświęcam rodzinie, synowi i żonie. Staram się spędzać z nimi jak najwięcej czasu, bo teraz wróciłem po miesiącu zgrupowania z powodu EURO.
Czy udało ci się wyłączyć od piłki nożnej?
Tak, udało mi się. Pracowałem i podróżowałem dużo przez cały sezon, a kilka razy w roku trzeba się wyłączyć, aby wrócić z większym zapałem do piłki nożnej. Kiedy przez 10 dni nie widzisz piłki, później masz jeszcze większe chęci.
Powiedziałeś, że byłeś na wakacjach z rodziną. Czy oni mieszkają tutaj czy na Ukrainie?
Moja rodzina, oprócz ojca, jest na Ukrainie. Przeprowadził się ze mną sześć lat temu, choć mieszka osobno. Reszta jest w moim rodzinnym mieście na Ukrainie. Na wakacjach byłem z żoną, synem i teściową, która mieszka z nami, ponieważ opuściła kraj z powodu wojny.
Jak udaje ci się skoncentrować na piłce nożnej, mając na uwadze sytuację w twoim kraju?
Pierwsze dwa miesiące były bardzo trudne. Pamiętam pierwszą noc, kiedy to wszystko się zaczęło… Było bardzo trudno. Przez pierwsze dwa miesiące było nam bardzo trudno z żoną. Byłem bardziej poza drużyną niż w niej. Kiedy masz tam swoją rodzinę i przyjaciół, i widzisz bombardowania i te wszystkie okropności… Jako piłkarz nie byłem w najlepszej formie. Odczuwałem stres, nie czułem się dobrze. Z czasem, choć to nie jest normalne, przyzwyczajasz się do tego, co się dzieje. Nie zdajemy sobie sprawy, ile czasu minęło od rozpoczęcia wojny. Ludzie tam też i to jest zaskakujące. Staram się, aby o tym nie zapomniano. Kiedy publikuję rzeczy w mediach społecznościowych, robię to, aby ludzie widzieli, co się dzieje, żeby widzieli prawdę o tym, co robią… Staram się pomagać, wysyłając pomoc, wspierając ludzi, którzy przyjeżdżają do Hiszpanii z Ukrainy. Pomagamy im szukać pracy, z papierami, z mieszkaniami… Jest wiele matek, które wychodzą same z małymi dziećmi, i my pomagamy z ubraniami, jedzeniem… To jest nasza codzienność.
Ile czasu poświęcacie na to?
Dużo, zwłaszcza moja żona. Ona przede wszystkim pomaga tym matkom, które przyjeżdżają same z dziećmi, ale staramy się współpracować we wszystkim, robić, co jest w naszej mocy. Wysyłamy wiele rzeczy tam.
Jak bardzo tęsknisz za swoim krajem?
Od momentu, kiedy wyjechałem sześć lat temu, wróciłem na Ukrainę tylko na zgrupowania reprezentacji, bo mój dom jest tutaj, szkoła mojego syna jest tutaj… Wyjechałem z domu w wieku 11 lat, mieszkam sam od tego wieku i jestem do tego przyzwyczajony, do zmiany domów, do podróżowania… Dlatego teraz nie jest mi trudno być poza swoim krajem. Ale chcę, żeby to się już skończyło, żeby ludzie żyli w pokoju, żeby ludzie z mojego kraju byli szczęśliwi.
Czy czułeś wsparcie Realu w tym wszystkim?
Nie rozmawiałem o tym z prezesem ani z zarządem, ale widzieliśmy, że Real pomagał, wysyłając wiele rzeczy na Ukrainę. Na początku wszyscy mnie wspierali i pomagali mi to przetrwać i być spokojnym. Zaproponowali mi na początku, żebym nie trenował, ale nie chciałem tego, bo w domu odczuwałbym jeszcze więcej stresu. Pracując, mogłem się trochę odprężyć.
Dostrzegasz jakieś rozwiązanie konfliktu?
Nie wiem, nie znam się na tym. To wielka polityka, ja jestem bardzo zwykłym człowiekiem. Chcę tylko, żeby to się skończyło, a jedyne, co mogę zrobić, to pomagać. Ale ludzie, którzy mogą to zakończyć, proszę, niech to zakończą jak najszybciej.
EURO było bardzo ważne dla Ukrainy.
Tak, odkąd zaczęła się wojna, piłka nożna stała się szczególna dla kraju, ponieważ obserwuje nas miliony Ukraińców, którzy chcą trochę radości. Przed meczami wysyłali nam filmy, zdjęcia, nagrania, flagi… Widzieliśmy też, że żołnierze byli zakamuflowani pod ziemią, z bronią, i oglądali mecze. Widzieliśmy te filmy i słyszeliśmy okrzyki wojenne i strzały, ale oglądali mecz! To nas poruszało, powodowało gęsią skórkę, ale też dodawało nam presji. Teraz musieliśmy przejść przez baraże w marcu i się udało. Potem chcieliśmy dać radość ludziom, przechodząc do 1/8 finału, podziękować żołnierzom, którzy nas bronią… Bardzo nam przykro, że się nie udało, bo z piłką, którą pokazaliśmy w drugim i trzecim meczu, zasługiwaliśmy na więcej.
Przeprosiłeś po pierwszym meczu…
Tak, czułem, że muszę to zrobić. Jest jasne, że popełniłem dwa błędy. Pierwszy błąd był techniczny i uważam, że może się zdarzyć, ale to błąd. Wiem, co oznacza błąd bramkarza i błąd napastnika. Błąd bramkarza to gol w 90%. Drugi gol to pech, bo nie widziałem, jak piłka jest uderzana i potem zgubiłem ją z pola widzenia w połowie drogi, bo obrońca próbował ją zablokować… Rzuciłem się na ślepo, ale nie trafiłem. Dlatego po meczu przeprosiłem, to najmniejsze, co mogłem zrobić. Przeprosiłem i kontynuowałem pracę. Szkoda, bo to pierwszy raz, kiedy drużyna z czterema punktami nie przeszła do 1/8 finału. Pierwszy mecz był decydujący.
Jak trener wyjaśnił ci, że nie zagrasz w drugim meczu?
W żaden sposób, nie było wyjaśnienia. Nie jesteśmy dziećmi. Ja też analizuję mecze i wiem, czy zagrałem dobrze, czy źle. Przygotowałem się mentalnie na to, że nie zagram, ale trenowałem na sto procent na wypadek, gdybym grał.
I dowiedziałeś się tuż przed meczem?
Tak, ale nie byłem zaskoczony, bo mentalnie już od kilku dni się do tego przygotowywałem. Byłem gotowy, żeby pomóc poza boiskiem, ale oczywiście boli mnie to. Przez dwa miesiące grałem z dolegliwościami, w kolanach i w łokciu. Brałem tabletki, robiłem specjalne ćwiczenia, żeby móc grać dalej… Oczywiście nie chciałem przerywać, bo to był mój rok, mój moment, żeby pokazać klubowi i trenerom, że naprawdę jestem wiele wart. Robiłem wszystko, żeby przezwyciężyć ten ból i dobrze zakończyć rok. Chciałem pomóc i dotrzeć do EURO w szczytowej formie ze względu na wszystko, o czym rozmawialiśmy, dać radość przez wzgląd na wojnę… Ale to nie znaczy, że to, co się stało, było przez te dolegliwości. Absolutnie nie. Mówię, że było mi przykro, że mimo całego tego wysiłku, nie zagrałem dobrze w pierwszym meczu i później nie grałem.
Dlaczego mówisz, że na EURO chciałeś udowodnić swoją wartość? Nie uważasz, że udowodniłeś już wiele w trakcie sezonu?
EURO było końcem sezonu, najwyższym poziomem, gdzie spotykają się najlepsi. Po roku, który miałem, chciałem zakończyć go pozytywnie.
Czy sezon był dla ciebie psychicznie bardzo trudny? Przeszedłeś przez wszystkie stany.
Psychicznie, Real Madryt jest wymagający dla wszystkich. Jak to opisać? Przygotowałem się mentalnie na to, żeby być drugim bramkarzem i być gotowym, gdyby Tibu miał jakieś dolegliwości. Ale potem Courtois doznał kontuzji, najgorszej, jaka mogła mu się przydarzyć. To była tragedia, bo zawsze mnie wspierał i dopingował. W tym momencie ja go też wspierałem, bo zasługuje na to jak nikt inny, choć dla mnie mogła to być okazja. Od tego momentu starałem się zrobić wszystko, aby udowodnić, że ze mną na boisku również można wygrywać, że mogę być numerem 1, że ze mną też można być spokojnym. Dwa pierwsze mecze ligowe wyszły znakomicie, ale potem trener podjął decyzje i musiałem być drugim bramkarzem. Znowu musiałem pracować i czekać. Moja żona bardzo mi pomogła psychicznie, jak zawsze przez te lata, dzięki niej nigdy nie byłem załamany… Dlatego, kiedy Kepa doznał kontuzji podczas rozgrzewki, byłem gotowy. I tego dnia miałem szczęście, bo obroniłem rzut karny, co dało mi dużo pewności siebie i zastrzyk adrenaliny. Starałem się udowodnić, że ze mną można wygrywać ważne rzeczy, że jestem gotowy na wielkie wyzwania. To jest to, czego chcę, na co pracuję dzień po dniu.
Czy mecz przeciwko City był najbardziej stresującym w twojej karierze?
Dzień, w którym najlepiej się bawisz, to dzień, w którym wygrywasz tytuł, ale dobrze się bawiłem, jak przeciwko Lipskowi, Bayernowi… Także przeciwko Bradze, kiedy obroniłem rzut karny i zachowaliśmy czyste konto. I finał Superpucharu Hiszpanii. Pamiętam też mecz przeciwko Sevilli, kiedy nie padały bramki, a my atakowaliśmy… I na koniec meczu, bez dużego udziału, obroniłem okazję, którą mieli.
Kiedy zdałeś sobie sprawę, że nie zagrasz w finale Ligi Mistrzów?
Miałem gorączkę, czułem się bardzo źle… Było naprawdę źle przez dwa dni, myślałem, że umieram. Trzeciego dnia poczułem się lepiej i chciałem trenować z drużyną. Pojechałem do Valdebebas, ale zrobili mi test i powiedzieli, że mogę zarażać. Ze względów ostrożnościowych odizolowali mnie, ale na szczęście finalnie mogłem być tam, rozgrzewać się z drużyną, być na ławce, świętować na boisku… Chciałbym nie przechodzić przez to i przygotować się do finału z kolegami z drużyny i móc zagrać w finale, bo przejść całą długą i trudną drogę i nie grać…
Czy było przerażające myśleć, że nie zdążysz na finał…
Kiedy byłem naprawdę chory, nie. Byłem spokojny, bo myślałem, że kiedy mi przejdzie, będę mógł trenować. Nie ma problemu, że dwa dni byłem poza drużyną, a trenowałem cztery dni przed meczem, ale kiedy powiedzieli mi, że muszę zostać w domu…
Naprawdę uważasz, że byś zagrał, gdyby nie ta grypa?
Nie wiem, Ancelotti nic mi nie powiedział, bo nie byłem tam. Możesz zapytać trenera.
Czy Łunin zostanie w Madrycie w przyszłym sezonie?
Zobaczymy, zobaczymy… Nie zostaje wiele, byśmy się tego dowiedzieli.
Chciałbyś zostać?
Oczywiście, ale… Cóż, jedyne, co mogę powiedzieć, to tyle, że wszystko było dobrze nakierowane z Realem… A teraz to jest w rękach Realu. Tyle mogę powiedzieć o mojej przyszłości.
Co to oznacza, że to jest w rękach Realu?
Cóż, powiedziałem, co chciałem powiedzieć. Szybko… Cóż, też nie wiem, co się wydarzy. Zamiast powrotu po wakacjach zacznę trenować już w poniedziałek 15 lipca. Chcę być z drużyną od pierwszego dnia, bo tego właśnie pragnę. Gdybym nie chciał tam być, wykorzystałbym całe wakacje, ale ja chcę już wrócić i to kontynuować, bo jestem w najlepszej drużynie na świecie.
Czy Łunin jest tak zimny w szatni, jak się wydaje?
Nie szaleję… Na meczach staram się kontrolować emocje, bo masz dużo adrenaliny, grasz bardzo ważne mecze. Staram się być spokojny, aby się skoncentrować. Może gdybym był bardziej nagrzany, emocje z zewnątrz mogłyby mnie dotknąć. Skupiam się na meczu i już. Jestem spokojną osobą, bez dużych emocji, choć z dzieckiem trochę się zmieniłem, zwłaszcza w relacjach z rodziną. Choć od małego taki jestem, czuję się bardziej komfortowo tak niż śpiewając czy tańcząc, nie czuję się komfortowo robiąc takie rzeczy. Nie chodzę też na imprezy, wolę być w domu. Nie chcę udawać, tańcząc czy krzycząc, jestem szczęśliwy w ten sposób. Ale na imprezie z okazji mistrzostwa i Ligi Mistrzów skakałem i tańczyłem z wszystkimi, to był ten moment. Wtedy to zrobiłem, ale przez cały rok nie jest to coś, co lubię robić.
Czy uważasz, że przez to trudniej jest uznać twoje sukcesy?
Nie dążę do okładek ani uznania. To jest coś, co towarzyszy ci, jeśli dobrze wykonujesz swoją pracę. Moje marzenia w życiu to rzeczy związane z piłką, rozwijanie się jako osoba poprzez ten sport, wygrywanie trofeów… Dla mnie ważne jest dobrze robić swoje i żeby drużyna wygrywała. Jestem szczęśliwy z zaledwie dwoma okładkami Marki i trzema tytułami. Czy myślisz, że dziesięć okładek i jeden tytuł zrobiłoby mnie bardziej szczęśliwym? Oczywiście, że nie, chcę więcej tytułów i mniej okładek. Uwielbiam, że na okładkach są Vini, Jude, proszę… Ja robię swoje.
Mbappé będzie miał ich wiele…
Proszę, oby wszystkie były dla niego. Jeśli będziemy wygrywać wszystko, to dla niego niech będą okładki… Strzelcy zawsze są na pierwszym planie, praca bramkarzy, obrońców i pomocników jest trochę niewidoczna. Chwała jest dla napastników, ale dla mnie to idealne. Oni strzelają gole i tworzą show. A zwłaszcza w Madrycie, gdzie są najlepsi na świecie. Dla mnie to zaszczyt dzielić drużynę z nimi. Dla mnie obrona w drużynie, w której ci zawodnicy strzelają gole, jest szczególna.
Czy jesteś bardzo ciekawy współpracy z Mbappé?
Tak, zwłaszcza na poziomie osobistym, bo jako zawodnika wszyscy go znamy. Chcę go zobaczyć na treningach, na co dzień… Bo w meczach będzie taki sam jak zawsze, a może nawet lepszy. Ale poznanie Mbappé jako osoby jest dla mnie interesujące. Jest jednym z najlepszych zawodników na świecie i to interesujące mieć taką okazję w życiu, zobaczyć, jaki jest poza kamerami, w życiu prywatnym… Niebawem go poznam.
Jak podchodzisz do sezonu? Pierwszy skład z Courtois jest niemożliwy?
Jeśli od początku myślisz, że jesteś na 100% drugi i nie możesz dojść na szczyt, to najlepiej nawet nie zaczynać się przygotowywać i nic nie robić. Wiem, co mogę robić, znam swój poziom i wiem, gdzie mogę zajść… Szczególnie po sezonie, w którym prezentowałem równiejszy poziom i zobaczyłem, że można dokonać wszystkiego. I rozumiem, że wszystko będzie skomplikowane, bo Courtois to jeden z najlepszych bramkarzy na świecie. Ale to też sprawia, że staję się lepszy i mocniejszy mentalnie. Chcę grać zawsze i być numerem jeden, ale to jest normalne, bo tego chcą wszyscy zawodnicy. Dlatego będę dobrze trenować, rywalizować, wykorzystywać mecze, w których dostanę szanse i jak zawsze mówię, praca przynosi nagrodę w ten czy inny sposób. Teraz chcę dalej pracować i pozostać skromnym, ciesząc się codziennością i procesem bycia w Realu Madryt. Bardzo niewielu kolegów może cieszyć się Realem Madryt. Wszyscy chcą grać w Realu, ale robi to tylko 20–30 graczy na całym świecie.
Jakim dzieckiem był Łunin? W którym momencie zdecydował, że chce być bramkarzem?
Od 6 do 11 roku życia, pięć dni w tygodniu, w moim mieście, grałem jako napastnik. Na treningach i w meczach. Ale raz w tygodniu jeździłem do innego miasta, Charkowa, żeby rozgrywać mecz jako bramkarz. W wieku 11 lat poszedłem na próby do Szachtara, Metalista i innej szkoły, która nie miała pierwszego zespołu. Wybrałem Metalist i postanowiłem zostać bramkarzem, ale z jednego powodu: nie chciałem biegać, a bramkarze na treningach biegają mniej. Nie lubię biegać bez piłki! Wolę trenować z piłką. Teraz, na wakacjach, wychodziłem biegać 20–25 minut, żeby utrzymać formę i nie lubię tego. Biegać po co? Dokąd to prowadzi? Do niczego. Dajesz popracować sercu i tyle, ale nie lubię tego. Wolę robić ćwiczenia siłowe i inne wymagające zajęcia.
Kto był twoim idolem, kiedy byłeś dzieckiem?
Iker Casillas. Kiedy grałem jako napastnik i bramkarz, moimi idolami byli Cristiano i Iker. Potem skupiłem się na Casillasie. Podobał mi się też De Gea, jego reakcje, jego szybkość… Ale idealnym bramkarzem dla Real był Casillas, wzór dla mnie. Cristiano jest wzorem z powodu swojej profesjonalności, podejścia do życia, jak odpoczywa, jak pracuje…
Czy Łunin był fanem Realu, kiedy był dzieckiem?
Byłem fanem Manchesteru United przez Cristiano i Realu przez Casillasa. Kiedy grali razem w Madrycie, byłem fanem tylko Realu.
I Łunin marzył o grze w Madrycie?
To było niemożliwe. Kiedy przyszedłem do Metalista, mieliśmy drużynę, która dochodziła do ćwierćfinałów lub półfinałów Ligi Europy. Mieliśmy piękny stadion, Spider, który wygląda jak pająk. Mieliśmy bardzo dobrych zawodników, a ja mając 12 lat byłem chłopcem do podawania piłek. Przez cały rok byłem na linii bocznej, podając piłki i widziałem to tak blisko, że marzyłem o grze na tym stadionie. To było moje realne marzenie, grać tam. Potem życie poszło swoją drogą, pracowałem i rzeczy same przyszły.
Jak przeżyłeś proces swojego transferu do Madrytu?
To było niemożliwe, naprawdę. Tu może grać 20 czy 30 zawodników z całego świecie, a ja byłem chłopcem z ukraińskiego miasta liczącego 30 000 mieszkańców, bez profesjonalnej drużyny, na boisku w złym stanie…
Pamiętasz tę pierwszą rozmowę?
Nie wiem, wyobrażam sobie, że rozmawiały oba kluby.
Byłeś zaskoczony.
Najpierw nie wierzyłem, a potem obleciał mnie strach. Kiedy widzisz, że to prawda, czujesz strach. Myślisz, że zawiedziesz, że to nie twój poziom. Ale po kilku dniach marzenie o Realu wygrało. Potem przychodzisz do klubu i wow. Jak tego nie spróbować! Pokazują ci stadion, miasteczko sportowe, boiska, pokoje… I wtedy mówisz, trzeba spróbować. Jeśli ktoś odrzuci Real Madryt, a potem kończy karierę, to musi to mieć do siebie żal. Możesz zaakceptować Real Madryt i potem zawieść, ale kontynuujesz. Ale nie spróbować…
Początki nie były łatwe…
Wiedziałem o tym. Inny język, inny poziom futbolu… To nie ma nic wspólnego z poziomem na Ukrainie, ale ciężko pracując, z trenerami i innymi zawodnikami, tutaj się rozwijasz. Potem trzeba zobaczyć, jaki masz limit. Po trzech latach czułem, że jestem na wyższym poziomie. Jeśli wypożyczenia poszłyby lepiej, wszystko stałoby się szybciej, ale jest, jak jest. Po czterech czy pięciu miesiącach nauczyłem się języka, żeby być samodzielnym, żeby nie prosić o pomoc na co dzień. Dobrze się dostosowałem do kraju, a potem zrobiłem postępy jako bramkarz.
10 rzutów karnych
Ulubiony sport poza piłką nożną.
F1, koszykówka i tenis.
Ulubiony sportowiec.
Michael Jordan. Kiedy oglądasz film i widzisz jego karierę… To zmusza do myślenia w inny sposób i pozwala marzyć. Wszystko jest możliwe.
Najlepszy piłkarz wszech czasów.
Cristiano.
Najlepszy przyjaciel w szatni.
Fran, Fede, Brahim, Jude… Ale ze wszystkimi jest bardzo dobrze, starsi sprawiają, że czujesz się częścią rodziny.
Kolega z drużyny, który najbardziej cię rozśmiesza.
Modrić, Vini, Cama, Rüdiger, Lucas…
Czy masz jakieś przezwisko w szatni?
Miałem dwa… Modrić wymyślił jedno, ale nie powiem.
Najlepiej strzeżony sekret Łunina.
Gotuję, ale nie jadam w restauracjach. Sam dbam o swoje odżywianie, więc jestem bardziej zrelaksowany.
Koszulka wyjątkowego rywala.
Neuer.
Florentino.
Szef.
Dlaczego wzięliście ślub w dresie?
Nie czuliśmy się komfortowo w środowisku garniturowym, gdzie wszyscy patrzą, rozmawiają przed wieloma ludźmi… Uznaliśmy z żoną, że tak będzie łatwiej, wygodniej i że będzie to wyjątkowy dzień. To prawda, że pewnego dnia chcemy mieć ceremonię na plaży, z rodziną, bez garniturów, ale ona w letniej sukience, ja w białej koszuli… W przyszłości zrobimy coś ładniejszego.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze