Ancelotti ma przepis na odzyskanie Bellinghama
Sztab trenerski przygotowuje mini-presezon, aby przed finałem Ligi Mistrzów Jude mógł ponownie wypracować swoją najlepszą wersję.
Ancelotti i Bellingham. (fot. Getty Images)
Nikt tak jak Jude Bellingham nie uosabia etosu Realu Madryt. Anglik gra jak wojownik, walcząc w każdej akcji i wykańczając się, nawet gdy jego ciało prosi o przerwę. Świadczy o tym sprint z Bayernem w doliczonym czasie gry, gdy przebiegł ponad 50 metrów w celu przejęcia piłki, będąc na skraju wyczerpania. Nie szczędzi wysiłków i nie chce też odpocząć.
W drugiej części sezonu występy Anglika uległy pogorszeniu. Nikt w klubie nie jest zaskoczony, ponieważ widzieli wysiłek, jaki włożył i ciosy, jakie otrzymywał na przestrzeni całej kampanii. Ból kolana, zwichnięcie obojczyka czy przeciążenie różnych części ciała powodują, że pojawia się mniej idealna wersja „5”. Będzie potrzebował dużo czasu, aby dojść do siebie po wszystkich siniakach.
On natomiast twierdzi, że wszystko w porządku i prosi o grę, kiedy tylko będzie to możliwe. Dlatego powiedział Ancelottiemu, że chce pojechać na wyjazdowe starcie z Realem Sociedad, mimo że kilka godzin wcześniej zszedł z boiska chory. Rozegrał już 3379 minut w 39 meczach. W szatni widzą, że jego zachowania na boisku zmieniły się, gra nieco bardziej zachowawczo, ale ofiara zmęczenia, ale nie chce przestać grać.
Liczba przebiegniętych kilometrów i intensywny wysiłek w drugiej połowie sezonu w niektórych meczach przekroczyły te odnotowane w pierwszych kilku miesiącach. Jude, który chciałby bardziej pomagać drużynie w rozgrywaniu piłki, zastępuje gole pracą w defensywie, choć czasami biega więcej niż powinien. Część winy leży po stronie sztabu trenerskiego, który ustawiał go na różnych pozycjach, do których nie zawsze był w stanie się dostosować, zmuszając go do cięższej pracy niż powinien. W tym sezonie grał jako ofensywny pomocnik, środkowy pomocnik, a nawet środkowy napastnik.
W Valdebebas pochodzący z Birmingham zawodnik musi odzyskać świeżość psychiczną i fizyczną. Aby to osiągnąć, trenerzy i sam Ancelotti wiedzą, że receptą na jego 100% dyspozycję - lub jak najbliższą tego procentu - na Wembley jest znalezienie idealnej równowagi między jego ciałem regenerującym się ze zmęczenia, a jednocześnie nie tracącym rytmu rywalizacji.
Jak to osiągnąć? Na początek klub przeprowadzi pełną diagnozę sytuacji piłkarza. Wiedzą, że rozegrał wiele meczów i nie chodzi im tylko o części ciała, które ma uszkodzone, ale także o ich kompensację z innymi. Na podstawie tego, co wskażą badania, będą starali się kontrolować ilość pracy i kłaść szczególny nacisk na procesy rekonwalescencji (fizjoterapia, odpoczynek, odżywianie...). Miesięczny mini presezon, ma pozwolić Anglikowi dostroić się.
W pozostałych czterech meczach dostanie minuty, niektóre z nich rozpocznie od początku, ale będzie także odpoczywał. Oczywiście jego wkład będzie określony, aby uniknąć paniki. Najtrudniejsza rzecz to przekonanie do tego Bellinghama. Piłkarza, który nie chce opuścić żadnego treningu i który przekazuje spokój i optymizm co do swojej kondycji fizycznej. Carletto będzie musiał użyć swojego daru przekonywania, aby jedna z jego gwiazd zrozumiała, że najważniejszą rzeczą jest teraz bycie w pełni gotowym na finał Ligi Mistrzów, a nie zajmowanie się dużo mniej istotnymi meczami.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze