Arda Güler: Ancelotti zawsze przedstawiał mi realistyczne plany
Arda Güler udzielił wywiadu Kafa Sports. Przedstawiamy najważniejsze wypowiedzi Turka z tej rozmowy, która jest pierwszym takim wywiadem 19-latka od transferu do Realu Madryt.
Arda Güler w rozgrzewce. (fot. Getty Images)
– Bycie w Realu Madryt to coś pięknego. Ciągle mam gęsią skórkę, gdy o tym mówię. To największy klub na świecie. Gra w Realu Madryt była moim marzeniem od dziecka.
– Proces wyboru nowego klubu? Mieliśmy na zgrupowaniu reprezentacji mecz z Walią i po nim pojechałem na wakacje, gdzie zacząłem myśleć o przyszłości. Przedtem wszystkim zajmował się mój tata, a ja myślałem tylko o tym, jak zostać mistrzem z Fenerbahçe. Graliśmy też w finale Pucharu Turcji. Dlatego myślałem tylko o boisku, a gdy pojechałem na wakacje, musiałem wybrać, gdzie chcę grać w następnym sezonie. Kiedy zadzwonił tata i powiedział, że chce mnie Real, to byłem bardzo szczęśliwy i podekscytowany. To wszystko działo się dla mnie trochę wcześnie, więc dlatego byłem tak podekscytowany.
– Główny powód postawienia na Real? Myślę, że od dziecka marzeniem wielu jest gra w Realu, który jest największym klubem na świecie. To było marzenie, a oni zaoferowali mi długoterminowy projekt. To mnie przekonało. Jak tylko usiedliśmy z nimi do stołu, było już po wszystkim. Wiesz, oglądałem filmiki z ich treningów na YouTubie, a teraz z nimi trenuję. Real dodał, że będę następcą Modricia, co zrobiło na mnie wrażenie, bo to niesamowity piłkarz. Ciągle jest świetny. Było po wszystkim, jak tylko o tym usłyszałem.
– Kroos i Modrić są moimi mentorami? Zawsze są pomocni. Mój charakter jest taki, że jestem chłopakiem, który zawsze chce coś od każdego wyciągnąć. Cokolwiek, nawet małego, chcę pozyskiwać doświadczenie od kogo się da. Zawsze zadaję im wiele pytań. Jak to robisz? Jak tu się zachowujesz? Próbuję nauczyć się jak najwięcej.
– Dlaczego nie zostałem w Fenerbahçe na jeszcze jeden sezon? Jak mówiłem, skupiałem się tylko na futbolu i na końcu nie miałem za dużo czasu na decyzję. Gdy usłyszeliśmy nazwę Realu Madryt i następnie ich plan, decyzja była podjęta. Mogłem zostać w Fenerbahçe na jeszcze jeden rok, ale chciałem pokazać, że młody Turek może poradzić sobie w Europie, a już szczególnie w Realu Madryt. Jeśli Bóg zechce, dalej będę to robić.
– Czy Fenerbahçe otrzymało więcej pieniędzy niż klauzula? Miałem w klauzuli 17,5 miliona euro. Ktokolwiek by tyle wyłożył, mógł mnie z miejsca wykupić. Jednak z rodziną kontynuowaliśmy rozmowy z Realem Madryt do ostatniego momentu, by klub otrzymał więcej pieniędzy. To był scenariusz, w którym klub zyskiwał najwięcej.
– Czy czegoś żałuję? Nie mam żadnych wyrzutów. W rodzinie też nikt niczego nie żałuje. Może w klubie byli obrażeni, że nie zostałem na rok dłużej, ale jak mówię, kiedy przyszła taka oferta, to chciałem spróbować. Prezes Ali Koç nie ma żalu, był jednym z pierwszych z gratulacjami po pierwszym golu. Kiedy miałem kontuzję, cały czas ze mną rozmawiał. Dwa lata temu moja mama przeszła operację i też bardzo nam pomógł. To wyjątkowa osoba dla naszej rodziny.
– Mój tata otrzymał prowizję za ten transfer? [śmiech] Nie. Może ludzie nie rozumieją, jak działają takie negocjacje. Coś takiego nie jest możliwe. Jak mówiłem, wszyscy wokół mnie do ostatniej chwili pracowali nad tym, by to Fenerbahçe mogło zarobić jak najwięcej.
– Najważniejsza rzecz po przyjeździe do Madrytu? Aklimatyzacja. To jest najważniejsze. Musiałem się dostosować do tutejszego życia i nauczyć hiszpańskiego. W futbolu różnica to szybkość gry i to, jak długo piłka jest w grze. Tutaj im dłużej piłka jest na boisku, tym dłużej się biega i tempo jest większe. To jest największy aspekt.
– Czy mówię po angielsku? Tak. [prowadzący dodaje, że w Hiszpanii nie lubią rozmawiać po angielsku i jego ekipa miała duże trudności w kwestii języka] Tu wszyscy rozmawiają po hiszpańsku. Miałem z tym trudności na pierwszych treningach. Trener wydaje polecenia po hiszpańsku, wszyscy rozmawiają po hiszpańsku, nie ma tłumacza. Na początku było trudno, ale tak naprawdę to coś dobrego, bo pomogło mi to w nauce hiszpańskiego. Dzięki temu mogłem się więcej nauczyć. Teraz rozumiem bardzo dużo, chociaż ciągle mam trudności z mówieniem. Jednak dwa razy tygodniowe biorę lekcję i się poprawię.
– Zmieniłem się pod względem fizycznym? Jako że moje kontuzje były trochę długie, to miałem szansę pobyć więcej na siłowni. Oczywiście ciągle muszę się poprawiać, ale ta praca pomogła mi dostosować się do tempa, z jakim tu grają. Na początku miałem problemy z adaptacją przez kontuzje i problemy, ale gdy się do tego przyzwyczaiłem, pomogło mi to w rozwoju fizycznym, bo tutaj poziom treningów jest bardzo wysoki. Ja już ciężko pracowałem w Turcji i pomagało mi wiele osób, ale czułem, że muszę się poprawić. To jednak normalne, przyszedłem tu w wieku 18 lat, a tu są niesamowici atleci. Dlatego miałem problemy z aklimatyzacją, ale uznaję je za normalne. Zacząłem pracować ciężej, ale tak, jest tu ogromna różnica. Musisz grać intensywniej i być wytrzymalszy, bo gra się tu dłużej piłką i musisz biegać więcej, podejmujesz też więcej pojedynków. Wiem też, że mogę myśleć szybciej zanim dostanę piłkę. Dbam o swoją formę fizyczną, ale myślę o tym, jak często powinienem wchodzić w pojedynki i drybling. Czasami przy pressingu drużynie pomaga jedno proste odegranie.
– Kontuzje w Realu są powiązane z poziomem treningów w Turcji? Nie mogę powiedzieć, że w Turcji trenujemy źle. Trenujemy odpowiednio na poziom Turcji, ale tu poziom jest inny, więc stąd moje trudności. To też doprowadziło do moich kontuzji, muszę być tu szczery. Miałem też operację. Kiedy spojrzymy na inne transfery z Turcji, ci piłkarze też mieli problemy z kontuzjami, co jest normalne. Czasami masz trudności, by dostosować się do innego futbolu.
– Czy otrzymuję wystarczająco dużo minut? Wszyscy chcą rozgrywać po 90 minut, ale jest też filozofia tego klubu. Tu mocno przygotowują młodych piłkarzy do gry. Oczywiście czuję się smutny, gdy nie gram, ale staram się codziennie pracować jak najlepiej, by grać. Rozmawiam dużo z trenerem, robiłem to już przed przyjazdem tutaj. Pytałem, czy będę grać i jak to może wyglądać. On zawsze mówił mi o swoich planach. Dlatego to był jeden z powodów, dzięki którym tu przeszedłem, bo on zawsze przedstawiał mi realistyczne plany. Mówił, że będę grać, gdy będę gotowy. Rozmawialiśmy o tym nawet z 2-3 dni temu, bo mamy stały kontakt i on podkreśla, że widzi, jak radzę sobie na treningach. Staram się być bardzo poważny i ciężko pracować. Powiedział mi, że dostanę więcej szans pod koniec ligi. Wierzę mu.
– Moja cieszynka po golach? Opiera się na mojej wierze w Boga. Miałem trudne kontuzje, ale wierzyłem, że dzięki pracy wszystko będzie dobrze. Każdego dnia ciężko pracuję, a resztę zostawiam Bogu. To jest znaczenie mojej cieszynki. Po bramce z Celtą wszyscy mi gratulowali, bo wiedzieli, że było mi ciężko. Wszyscy widzieli, że ciężko pracowałem, by być częścią tej drużyny.
– Radość całej drużyny po moim golu z Celtą? Nie spodziewałem się czegoś takiego. Byłem zszokowany. Nie zanotowałem nawet, co działo się w trakcie radości. Obejrzałem to dopiero potem na filmikach i zobaczyłem, jak wszyscy mnie tu kochają.
– Poprzeczka z Osasuną? Po uderzeniu byłem zszokowany, oczekiwałem bramki. Obserwowałem bramkarza z ławki, ale też gdy wchodziłem, trener bramkarzy powiedział mi, że on często wychodzi, więc jeśli to zauważę, mam strzelać. Więc dostałem piłkę, bramkarz był wysunięty, uderzyłem... Poprzeczka. Jest mi smutno nawet teraz, gdy o tym opowiadam [śmiech].
– Moi najlepsi koledzy w szatni? Mam dobre stosunki ze wszystkimi, bo w tej drużynie panuje atmosfera rodziny i koleżeństwa. Ale mógłbym wymienić Brahima, Valverde, Courtois, Alabę... Z nimi spędzam najwięcej czasu. Uczę ich rzeczy po turecku.
– Radość Rüdigera po moim golu? Rüdiger też jest w tej grupie. On też mnie wspiera. On bije wszystkich po golach, w głowę, w plecy... Jest trochę szalony [śmiech].
– Presja Realu Madryt? Nie sądzę, że na nas wpływa. Jesteśmy Realem Madryt i każdy kto tu przychodzi, jest tego świadomy. Każdy tutaj wie, że może poradzić sobie z tą presją. Ta presja nas motywuje i sprawia, że jesteśmy ambitniejsi.
– Codzienne treningi z tyloma gwiazdami? Ci zawodnicy chcą wygrywać i powiedziałbym, że mają taką samą ambicję na treningach, jak w meczach. Pokazują taką samą koncentrację i dyscyplinę na każdym treningu. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Tego się tutaj nauczyłem i to pomaga mi się poprawiać jeszcze bardziej. Mają niesamowite charaktery. Nigdy nie akceptują porażki. Są bardzo ambitni i zmotywowani. Każdego dnia wymagają więcej od siebie i od kolegów. Cieszę się, że zacząłem przyzwyczajać się do tego w takim wieku.
– Gra na Bernabéu? Niesamowite uczucie. To ogromny stadion. Przychodzi nas oglądać wiele osób i czujemy się, jakbyśmy byli częścią show. Czuję wtedy tę kulturę wygrywania i słyszę ten głos, że trzeba zwyciężyć. Wszyscy jesteśmy podekscytowani wyjściem na murawę i to ważne, by kontrolować emocje oraz stres. Mam nadzieję, że będę potrafił to robić i być jeszcze nawet spokojniejszy.
– Życie w Madrycie? Piękne miasto. Nie zwiedzałem jeszcze za wiele, ale jedzenie jest dobre, ludzie są dobrzy i jest tu przyjazna atmosfera. Fani bardzo mnie kochają i okazują duży szacunek. Jest tu też kultura siesty. Bardzo mi się to podoba. Piłkarze też często po południu śpią. To bardzo miłe i odprężające. Siesta to jedna z moich ulubionych rzeczy w Madrycie.
– Rozmowy z Alabą po turecku? Gdy graliśmy z reprezentacją w Austrii, wróciliśmy razem samolotem, bo on akurat tam przebywał. Świetny gość, dużo rozmawialiśmy. Zawsze stara mi się pomagać. Dorastał w Austrii na osiedlu z wieloma Turkami. Jest też fanem Galatasaray, z czego dużo żartujemy. Rüdiger też zna kilka brzydkich słów z Niemiec. W szatni wszyscy znali przekleństwa po turecku [śmiech].
– W szatni nazywają mnie „abi” [starszy brat]. Zaskoczyło mnie, gdy Modrić powiedział do mnie „abi”. To interesujące, bo oni nie wiedzą, co znaczy „abi”. Ja sam czasami mówię do nich „abi”, bo nie jestem przyzwyczajony do mówienia do nich po imieniu. Na przykład mówię do Modricia „Luka abi”. On zrozumiał, że tak mówi się do starszych, ale sam zaczął mnie tak nazywać. Przypuszczam, że stąd się to wzięło. [czy do Kroosa też tak mówię?] Tak, mówię do niego „Toni abi”. Nie potrafię przełamać się, by mówić do niego „Toni”. Tak mnie wychowano, bym okazywał szacunek starszym i czuję, że nie robię tego, gdy wołam ich po samym imieniu.
– Moja codzienna rutyna? Wstaję rano i mam w domu szefa kuchni. To bardzo mi pomaga w kwestii jedzenia i diety. Jem śniadanie, jadę na trening. Zaczynam od siłowni, otrzymuję zabiegi i trenujemy. Próbuję korzystać z możliwości ośrodka w jak największym stopniu, to znaczy z zimnej kąpięli, gorącej kąpieli czy sauny. Wracam do domu, jem lunch i lubię siestę. Wieczorem jeśli jest jakiś mecz, to go oglądam i jem z rodziną kolację. Czasami oglądamy razem coś innego, ale najczęściej są to mecze.
– Stosunki z Ancelottim? Są bardzo dobre. Dzwonił do mnie przed transferem trzy razy. Prosił, bym obiecał, że tu przyjdę. Wyznaczył nawet datę, kiedy chce mnie tu widzieć. Bardzo mnie lubi, a ja traktuję go z największym szacunkiem. Jesteśmy w stałym kontakcie. Rozmawiamy zawsze o tym, co mogę poprawić, by grać więcej. Wszyscy chcą grać więcej i u mnie nie jest inaczej. Cały czas o tym rozmawiamy, a on daje mi rady. Cierpliwie idziemy do przodu.
– Przesłanie do fanów po hiszpańsku? Hola madridistas, gracias por vuestro cariño. Co powiedziałem? Hej, madridistas, dziękuję za waszą sympatię i wsparcie.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze