Real Madryt po raz drugi
Real Madryt pokonał Baskonię, wychodząc na prowadzenie 2:0 w ćwierćfinale. Królewscy zaprezentowali się dzisiaj z bardzo dobrej strony, prezentując efektowną i skuteczną koszykówkę.
Guerschon Yabusele. (fot. Getty Images)
Real Madryt po raz drugi pokonał Baskonię i od Final Four dzieli go już tylko jeden krok. Dzisiejsze spotkanie różniło się od wtorkowego. Baskonia nieco wyżej zawiesiła poprzeczkę i utrzymywała się w grze przez 30 minut. Emocji było więcej, ale dalej to jest wyraźne zwycięstwo Królewskich, którzy zaprezentowali dobrą, skuteczną i efektowną koszykówkę. Teraz rywalizacja przeniesie się do Vitorii, gdzie oba zespoły zmierzą się 1 maja.
Mecz poprzedziła chwila na wyróżnienie Llulla. Kapitan Realu Madryt otrzymał od Florentino Péreza pamiątkową koszulkę z okazji pobicia rekordu liczby trafionych rzutów za trzy punkty w Eurolidze. Numer na koszulce szybko się zdezaktualizował, bo Hiszpan już w pierwszej kwarcie poprawił swoje osiągnięcie.
Pierwsze minuty tego spotkania pokazały, że to będzie inny mecz niż we wtorek. Baskonia zaczęła od dwóch celnych rzutów za trzy punkty, a Real Madryt potrzebował trochę czas, żeby się rozkręcić. U Basków było widać inne nastawienie i odważniejszą grę. W ofensywie więcej ryzykowali, co przypłacali, nadziewając się na bloki Tavaresa czy Poirier. Wynik był bardzo wyrównany, ale na przerwę z przewagą schodzili madrytczycy po celnym rzucie Llulla z dystansu (23:21).
W drugiej kwarcie po zmianach Królewscy zaczęli grać trochę inaczej, skupiając się na rzucaniu spod kosza. Jedynie Llull i Campazzo, niemal z tego samego miejsca, trafiali za trzy punkty. Baskonia natomiast miała przebłyski swojej najlepszej wersji, która potrafi trafić z dystansu w każdej sytuacji. Howard kilka razy uwolnił się spod madryckiej obrony i zdobywał punkty. Jeśli piłka do niego nie dochodziła, to akcje skutecznie wykańczał Marinković. W połowie rywalizacji przewagę mieli gospodarze, ale różnica nie była znacząca (46:40).
Po zmianie stron Baskonia dalej chciała grać swoje, stawiając na rzuty z dystansu, jednak kiedy nie było takiej możliwości, potrafiła wejść pod kosz. Real Madryt długo nie był w stanie zwiększyć prowadzenia mimo wielu bardzo efektownych akcji. Po powrocie Howarda goście liczyli na przyspieszenie pościgu, ale obrona Królewskich spisywała się znakomicie. Do tego dochodziły niesamowite zagrania Campazzo, Tavaresa czy Yabusele i madrytczycy przybliżali się do zwycięstwa (74:63).
W ostatniej kwarcie Baskonia już nie była w stanie utrzymywać tempa Realu Madryt, który rozgrywał swoje akcje z wielką swobodą. Kibice mogli oglądać kolejną porcję bardzo efektownych zagrań, a prowadzenie błyskawicznie rosło. Goście też już wiedzieli, że nie mają, o co walczyć, więc ostatnie minuty przypominały bardziej mecz towarzyski niż ćwierćfinały Euroligi.
101 – Real Madryt (23+23+28+27): Campazzo (24), Hezonja (7), Tavares (10), Yabusele (16), Musa (0), Causeur (-), Rudy (3), Abalde (-), Rodríguez (8), Deck (10), Poirier (10), Llull (13).
90 – Baskonia (21+19+23+27): Sedekerskis (9), Marinković (20), Miller-McIntyre (13), Rogkavopoulos (9), Costello (10), Howard (12), Raieste (3), Chiozza (8), Querejeta (-), Díez (3), Kotsar (3), Theodore (0).
Poza kadrą znaleźli się:
• Eli Ndiaye – decyzja trenera
• Carlos Alocén – decyzja trenera
Ćwierćfinały Euroligi:
• Real Madryt – Baskonia 2:0
• Panathinaikos – Maccabi Tel Awiw 1:1
• Monaco – Fenerbahçe 0:1
• Barcelona – Olympiakos 0:1
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze