Advertisement
Menu
/ as.com

Dzień, w którym Morientes zniszczył Real Madryt

Dzisiaj mija 20 lat od słynnego rewanżowano starcia Realu Madryt z AS Monaco w ćwierćfinale Ligi Mistrzów. Los Galácticos przegrali wtedy 1:3 i odpadli z rozgrywek, a jednym z katów Królewskich okazał się… Fernando Morientes. W tamtym sezonie napastnik przebywał na wypożyczeniu w monakijskim klubie.

Foto: Dzień, w którym Morientes zniszczył Real Madryt
Fernando Morientes w meczu z Realem Madryt w 2004 roku. (fot. Getty Images)

Fernando Morientes to bezsprzecznie jeden z najlepszych napastników, którzy zakładali koszulkę Realu Madryt. Hiszpan ma specjalne miejsce w sercach madridistas, ale w całej tej historii był jeden dzień, w którym to między innymi przez Morientesa Królewscy musieli pożegnać z Ligą Mistrzów. Było to dokładnie 20 lat temu, 6 kwietnia 2004 roku. Przeciwnikiem Realu w ćwierćfinale było AS Monaco i to właśnie Fernando, który spędził tamten sezon na wypożyczeniu w monakijskim zespole, okazał się jednym z pogromców Los Blancos

Atakujący wpisał na listę strzelców w obu spotkaniach. Trafił w pierwszym starciu na Santiago Bernabéu, a kolejną bramkę dołożył w rewanżu na Stade Louis II. „To nie była zemsta, ale dowód tego, że wciąż byłem wielkim piłkarzem”, wspomniał w rozmowie z dziennikarzem Asa. Dwumecz ten był ogromnym ciosem dla Los Galácticos stworzonych przez Florentino Péreza, a wynik tej rywalizacji okazał się jedną z największych sensacji na europejskiej arenie w tamtym czasie. Dla Morientesa z kolei było to potwierdzenie klasy i jakości, którą wciąż w sobie miał. Został królem strzelców tamtej edycji Champions League, a Monaco awansowało do finału, w którym lepsze okazało się Porto, wygrywając 3:0. 

Jak to się jednak stało, że Królewscy zdecydowali się na wypożyczenie takiego piłkarza? Głównym powodem było niezadowolenie Hiszpana z powodu braku minut, co było efektem transferu Ronaldo Nazário. W sezonie 2001/02, gdy Brazylijczyka nie było jeszcze na Santiago Bernabéu, Fernando zdobył 21 bramek w 51 meczach. Po przyjściu Ronaldo wyglądało to już o wiele gorzej. W kolejnej kampanii Morientes wystąpił w 28 meczach, w których zanotował zaledwie sześć trafień. Wszystko to sprawiło, że przed startem sezonu 2003/04 atakujący zdecydował się na zmianę otoczenia: „Nie lubiłem wypożyczeń. To tak, że odchodzisz, bo nie ma dla ciebie miejsca, a potem wracasz i czujesz się tylko awaryjnym rozwiązaniem. Ale w tamtym momencie było to jedyne rozwiązanie. Gdy masz 26 czy 27 lat i jesteś w najlepszym momencie swojej kariery, czujesz, że możesz zrobić w futbolu jeszcze bardzo wiele. Szukasz minut, nawet jeśli wiąże się to z przejściem do innego zespołu”. 

Rozwiązaniem dla Hiszpana okazało się AS Monaco, które szukało kogoś, kto mógłby zastąpić kontuzjowanego Shabaniego Nondę. „Wszystko wydarzyło się bardzo szybko. Zadzwonili do mnie i powiedzieli, że to drużyna, która będzie walczyć o mistrzostwo Francji i gra w Lidze Mistrzów. Dali mi jasno do zrozumienia, że będę ważnym piłkarzem”. Monakijski klub zachwycał wszystkich. Zajął pierwsze miejsce w grupie, a w 1/8 finału bez większych problemów wyeliminował Lokomotiw Moskwa. Były piłkarz wspomina losowanie ćwierćfinałów: „I stało się coś, co było nie do pomyślenia. Real Madryt! I co miałem zrobić? Czułem się zarówno graczem Realu, jak i Monaco. Spotkanie moich kolegów w przeciwnej drużynie było czymś dziwnym”. 

W pierwszym meczu na Santiago Bernabéu Królewscy wygrali 4:2, a Morientes zdobył drugą bramkę dla przyjezdnych. I gdy wszyscy myśleli, że to koniec tego obiecującego projektu, nadszedł rewanż, który zapisał się na kartach historii. Fernando ponownie trafił do siatki, a Monaco dokonało remontady i po wygranej 3:1 awansowało dalej. „Widok cierpiących kolegów nie sprawiał mi radości. To byli moi przyjaciele, Raúl, Salgado, Helguera, Figo… Wiele z nimi przeszedłem. Prawda jest taka, że czułem z nimi większą więź niż z kolegami z Monaco, z którymi miałem też barierę językową”, wspomina Hiszpan. 

Tamto spotkanie miało ogromny wpływ na Real Madryt, który został wyeliminowany przez zawodnika, któremu opłacał pensję. Od tamtego momentu kluby częściej zaczęły używać popularnej klauzuli strachu. „Nigdy nie uważałem, że tego typu zapisy są czymś odpowiednim. eśli drużyna wysyła cię na wypożyczenie, to dlatego, że nie może znaleźć dla ciebie miejsca. Ale na poziomie klubowym doskonale rozumiem, że starają się unikać kwestii pozasportowych, że zawodnik, który należy do ciebie, zostaje wyrzucony z Ligi Mistrzów”, dodaje Fernando Morientes, legenda i kat Realu Madryt. 

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!