Advertisement
Menu
/ elconfidencial.com

Nie ma tego złego…

Andrij Łunin i Real Madryt. Mecz pomiędzy tymi dwiema stronami rozpoczął się w najlepszym możliwym dla Ukraińca momencie. Ma jedną z najniższych pensji w drużynie, jego kontrakt wygasa już za rok i dopiero co związał się z Jorge Mendesem.

Foto: Nie ma tego złego…
Andrij Łunin. (fot. Getty Images)

Andrij Łunin z brzydkiego kaczątka w bramce Realu Madryt przeobraził się w człowieka, który przyspieszył działanie klubu w sprawie przedłużenia swojego kontraktu w obliczu jego świetnych występów i jego ostatniego ruchu. Ukrainiec związał się bowiem z Jorge Mendesem. To jasny sygnał, że chce mieć agenta z dobrymi kontaktami w najsilniejszych klubach na świecie, by w ten sposób ocenić swój prawdziwy warsztat.

Priorytetem dla Łunina jest Real Madryt. Ma to jednak swoją cenę i klub chce uniknąć przepychanki licytacyjnej o bramkarza, który stał się rewelacją i któremu pozostał tylko jeden sezon obowiązującej umowy. Ostatnim zawodnikiem Królewskich, którego zwerbował do swojej stajni Jorge Mendes, był Marco Asensio, który również dawał pierwszeństwo Realowi, a ostatecznie odszedł za darmo do Paris Saint-Germain.

Mecz Łunina z Realem Madryt rozpoczął się w najlepszym możliwym dla Ukraińca momencie. Ma jedną z najniższych pensji w kadrze pierwszej drużyny wynoszącą zaledwie 1,5 miliona euro netto rocznie i ta kwota będzie musiała znacznie wzrosnąć. 25-latek czuje się niedoceniany. Nie jest to jedyną przeszkodą. Andrij chce kontynuować karierę na Santiago Bernabéu, ale jednocześnie chce grać więcej i chce otrzymywać większe zaufanie. W jego przypadku popełniono kilka błędów.

Minął ponad rok, odkąd Andrij Łunin po raz pierwszy pomyślał o możliwości odejścia z Realu Madryt. Miało to miejsce dokładnie 19 stycznia 2023 roku przy okazji spotkania w 1/8 finału Pucharu Króla z Villarrealem na Estadio de la Cerámica. Golkiper uznał za niesprawiedliwość to, że Carlo Ancelotti w pucharowej potyczce postawił na Thibaut Courtois, a nie na niego, podczas gdy on bardzo liczył na występy w tych rozgrywkach i zagrał już przeciwko Cacereño. Ukrainiec zrozumiał, że trener nie wierzy w jego umiejętności.

Był to pierwszy błąd, jaki szkoleniowiec Los Blancos popełnił w relacji z Łuninem, sadzając go na ławce nawet w tych starciach, w których miał dać Courtois odpocząć. Zarządzanie sytuacją bramkarza przez Ancelottiego nie było najlepsze, a on sam z trudem zaakceptował tłumaczenie, że poprzez takie decyzje menedżer lepiej zabezpieczał linię obrony. Wskazywał na brak doświadczenia Ukraińca jako jeden z jego słabych punktów w rywalizacji o miejsce między słupkami oraz udowodnił, że mu nie ufa, kiedy Belg odniósł poważną kontuzję, a on wybrał wypożyczonego Kepę.

Poczucie braku zaufania
Droga Łunina do zostania pierwszym bramkarzem Realu Madryt była skomplikowana. Przed rokiem najpierw nadeszło rozczarowanie po wspomnianym meczu z Villarrealem, a później czuł się obwiniany za dotkliwą porażkę i stratę czterech goli z Gironą na Montilivi. To jedna z tych gier, po których Ancelotti zdecydował, że wobec kontuzji Courtois konieczne jest pozyskanie kogoś pokroju Kepy.

Włoch miał wiele wątpliwości co do Łunina, a jego największym błędem było publiczne stwierdzenie, że „jeśli Kepa będzie się czuł dobrze, to zagra” w momencie, gdy Ukrainiec udowadniał swoją wartość za każdym razem, kiedy tylko dostawał szansę. Ancelotti zasugerował nawet, że Courtois w końcowej fazie swojej rekonwalescencji może być dostępny na ćwierćfinałowy dwumecz Ligi Mistrzów z Manchesterem City. Kolejny cios dla Andrija.

25-letni portero ma jednak dwie niezwykłe zalety, jakimi są wytrwałość i pokora. Właśnie dlatego udało mu się przetrwać i być jeszcze bardziej konkurencyjnym po wygranej w rotacji, którą trener zaproponował obu golkiperom na początku roku. Kepa zagrał w półfinale Superpucharu Hiszpanii przeciwko Atlético, a w finale z Barceloną przyszła kolej na Łunina. Wymienność ich obu zakończyła się wraz z remontadą dokonaną przez drużynę w konfrontacji z Almeríą na Bernabéu. Wówczas Kepa wpuścił dwie bramki. Od tamtej pory Łunin wystąpił w wyjściowej jedenastce w 12 spotkaniach z rzędu i już niebawem czeka go najpoważniejszy test w pojedynku z Manchesterem City.

Jego występ w Lipsku, gdzie był decydujący i zanotował 9 parad, a także liczby notowane przez niego w La Lidze (11 straconych goli w 18 partiach i 9 czystych kont) to mocne argumenty pozwalające wierzyć w bezpieczeństwo, jakiego Królewscy potrzebują między słupkami, żeby mieć szansę na wyeliminowanie klubowego mistrza Europy.

Łunin pokazał, że jest twardym facetem, że nie był gorszy od Kepy, o czym sztab trenerski już poinformował klub, oraz że w wieku 25 lat jest teraźniejszością i przyszłością Realu Madryt. Głównym problemem, jeśli nie dojdzie do sprzedaży Ukraińca w nadchodzącym letnim okienku transferowym i nie zostanie osiągnięte porozumienie w kwestii przedłużenia jego kontraktu (co nie jest łatwe), będzie definitywny powrót Thibaut Courtois.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!