Wszystkiego najlepszego, Arda!

O cudownym dziecku tureckiego futbolu w letnim okienku transferowym można było przeczytać praktycznie każdego dnia. W wyścigu po perełkę Fenerbahçe udział brały największe kluby Europy. W międzyczasie raczono nas też całym mnóstwem porównań. Skrzyżowanie Messiego z Özilem, Iniesty z Benzemą, Zbigniewa Bońka z Platinim i świnki morskiej z chomikiem. Güler jawił się na rynku jako jeden z najbardziej obiecujących graczy na swojej pozycji. Nic w tym zresztą dziwnego, ponieważ mimo wszystko nie każdy 18-latek wykręca w czołowej drużynie bądź co bądź solidnej ligi bilans 6 goli i 7 asyst w 35 meczach. 

Koniec końców najsprytniejszy i najbardziej zdeterminowany podczas licytacji okazał się Real Madryt. Arda trafił do klubu za 20 milionów euro, tym samym stając się kolejnym graczem sprowadzonym w myśli polityki sprowadzania najbardziej utalentowanych piłkarzy młodego pokolenia. Historia Gülera w Madrycie rozpoczęła się dość mocnym akcentem. Już podczas prezentacji zawodnik stwierdził, że ani myśli udawać się na wypożyczenie, a słuszność jego podejścia wydawały się potwierdzać publikowane przez Królewskich materiały przedstawiające błyski Turka podczas treningów. 

Kolejne tygodnie i miesiące pokazały jednak, że przed nim wciąż długa droga. Jeszcze podczas przedsezonowych przygotowań piłkarz nabawił się kontuzji, która wykluczyła go z gry na kilka tygodni. Gdy zaś doszedł do siebie i wydawało się, że jego debiut w białej koszulce nastąpi lada moment, kłopoty zdrowotne powracały jeszcze dwukrotnie. Trudno było w tej sytuacji nie współczuć Gülerowi, który musiał przyjąć kilka tak bolesnych ciosów już na początku przygody w stolicy Hiszpanii. Turek z pewnością mógł czuć się sfrustrowany i smutny, a prasa donosiła też w międzyczasie o jego problemach z językiem i adaptacją do życia w innej kulturze. 

W momencie, gdy sezon wchodzi w kluczową fazę, Arda ma na koncie zaledwie 92 minuty we wszystkich rozgrywkach. Dłużej niż przez kwadrans wystąpił jedynie w spotkaniu z Arandiną w Pucharze Króla. I choć pokazał się on w tym starciu z naprawdę dobrej strony, to jednak na dziś mimo wszystko głośniej niż o jego boiskowych wyczynach mówi się o jego szukających winnych rodakach. Oberwało się już Nico Pazowi, który podobno nie chciał podawać Ardzie piłki oraz Joselu, który nie oddał Gülerowi rzutu karnego, który ten wywalczył w potyczce z Gironą. 

Mimo kilku straconych miesięcy skreślanie Gülera byłoby jednak wyjątkowo niesprawiedliwe. Trzeba pamiętać, że mówimy o bardzo młodym graczu, który trafił do największego klubu świata i na starcie miał niebywałego pecha. Biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności, stawianie na nim krzyżyka byłoby zwyczajnie głupie. Nie zapominajmy, że Arda ma być zawodnikiem przede wszystkim na przyszłość, a ta jeszcze przed nim. Trudno mimo to nie zastanawiać się, czy wypożyczenie nie byłoby dla niego lepszą opcją. Opcją, którą coraz poważniej ma brać pod uwagę także on sam. 

Z okazji urodzin życzymy pomocnikowi dużo zdrowia i regularnej gry. Królewscy nie raz i nie dwa udowodnili, że mają nosa do młodych talentów. Nie widzimy na tę chwilę powodu, przez który już teraz mielibyśmy uważać, że tym razem klub się pomylił. 

Wszystkiego najlepszego, Arda!