Trudny początek roku - przed meczem z Deportivo
17. kolejka Primera División, niedziela, 7 stycznia 2007, godzina 19:00, Estadio Municipal El Riazor, La Coruńa
17. kolejka Primera División, niedziela, 7 stycznia 2007, godzina 19:00, Estadio Municipal El Riazor, La Coruńa
Jeśli zapytać przeciętnego kibica, jacy są najwięksi rywale Realu Madryt, odpowiedź brzmieć będzie zapewne „Barcelona i Atlético". Niektórzy dodadzą pewnie Athletic Bilbao. Oczywiście nie sposób się z tym nie zgodzić, ale jeśli sporządzić listę drużyn, w meczach z którymi Królewscy najbardziej się męczyli, wysokie miejsce zajmie na niej Real Club Deportivo de La Coruńa, niedzielny przeciwnik Realu Madryt.
U siebie jeszcze jakoś sobie z nimi radziliśmy, ale na El Riazor wyglądało to nieraz tragicznie. Dość powiedzieć, że przegraliśmy tam trzy ostatnie mecze (2:0, 2:0 i 3:1), a ostatnie jak na razie zwycięstwo odnieśliśmy w listopadzie 1991 roku, kiedy to po bramkach Hierro, Míchela i Butragueńo podopieczni Radomira Anticia wygrali z ówczesnym beniaminkiem Primera División trzy do zera. Od tamtego czasu jedynie od czasu do czasu udawało się urwać Depor punkcik – w ostatnich dziesięciu latach cztery razy i nigdy nie było łatwo.
A przecież galicyjski klub nie jest szczególnie utytułowany – przed wspomnianym awansem do Primera División na początku lat 90. miał na koncie jedynie sześć tytułów mistrza Galicji zdobytych jeszcze w pierwszej połowie XX wieku. Zmieniło się to dopiero w 1995, kiedy to w finale Pucharu Króla rozgrywanym w Madrycie Blanquiazules pokonali Valencię 2:1. Trofeum odzyskali w 2002 roku, co dla wszystkich madridstas jest wspomnieniem bardzo bolesnym – mecz finałowy rozgrywano bowiem znów w Madrycie w ramach obchodów stulecia założenia Realu Madryt. Czcigodny jubilat dotarł do finału, a jakże, ale tam przegrał właśnie z Deportivo.
W międzyczasie – w 2000 roku – Depor wygrało także La Liga. Mając w składzie takich graczy jak Roy Makaay, Jacques Songo`o, Manuel Pablo, Djalminha, Víctor, Mauro Silva czy Enrique Romero, Galicyjczycy wygrali 21 z 38 meczów i wyprzedzili kolejno Barcelonę, Valencię, Real Saragossa, Real Madryt i Alavés.
Nie jest to dorobek imponujący jak na liczący sobie sto jeden lat klub reprezentujący ćwierćmilionowe miasto pamiętające czasy Juliusza Cezara. Trzeba tu jednak wspomnieć, że mało jednak brakowało, by po raz pierwszy zostali mistrzami Hiszpanii parę lat wcześniej. W rozgrywkach 1993/94 tytuł zdobyła Duma Katalonii, FC Barcelona, jednakżeby tego nie dokonała, gdyby nie... Miroslav Dukić. Były już serbski piłkarz grał wówczas właśnie w Deportivo. W ostatnich sekundach kończącego tamten sezon meczu – z Valencią w La Coruńi – sędzia podyktował rzut karny dla Dépor. Do piłki podszedł Miroslav i akurat wybrał sobie najgorszy możliwy moment na zabawę w Panenkę – posłał piłkę prosto w bramkarza, do tego tak lekko, że ten ją zwyczajnie złapał (strzał ten obejrzeć możecie tutaj). Gdyby w tamtym momencie padł gol, tytuł mistrzowski trafiłby nie do Barcelony, ale do La Coruńi, ale jako że nie padł, oba kluby skończyły z dorobkiem 56 punktów, z tym że ekipa Cruyffa miała lepszy bilans meczów bezpośrednich. Wbrew pozorom kibice nie znienawidzili pechowego strzelca. Przeciwnie, starali się dodawać mu otuchy. Faktem jednak jest, że to z jego winy na pierwszy triumf swojej drużyny w La Liga musieli czekać jeszcze sześć lat.
Obecne Deportivo jest jednak drużyną słabą, w najlepszym razie przeciętną. O ile w zeszłym sezonie zakończyli rozgrywki ligowe na ósmym miejscu, o tyle teraz zajmują pozycję piętnastą, podczas gdy rok temu byli aż o dziesięć miejsc wyżej, a w ostatnich dziesięciu meczach zdobyli ledwie sześć punktów, zaś we wszystkich dotychczasowych na El Riazor – rozegrali ich osiem – czternaście punktów, podczas gdy Real Madryt w tyluż spotkaniach wyjazdowych aż osiemnaście. Z jedynym przeciwnikiem z czuba tabeli, z którym grali u siebie, a była to Barcelona, Depor zaledwie zremisowało 1:1 po golach Rodrígueza i Ronaldinho, podczas gdy z Valencią i Sevillą na wyjeździe poległo dwa razy po 0:4. U siebie zaś nie potrafili choćby zremisować z równie słabymi Baskami z Bilbao i Celtą Vigo. Na marginesie: w Copa de Rey awansowali do 1/8 finału, pokonując jednak Racing dopiero w rzutach karnych.
Z piłkarzy mistrzowskiej ekipy niektórzy pokończyli już kariery, inni zmienili kluby, ostał się jedynie Manuel Pablo, którego zresztą prawie na pewno zobaczymy w wyjściowym składzie. Wraz z nim blok obronny stworzą: jeden z najsłynniejszych obrońców La Liga, Portugalczyk Jorge Andrade, Joan Capdevila – drugi boczny obrońca obok Manuela Pablo – oraz jeszcze do niedawna kapitan Realu Madryt Castilla Alvaro Arbeloa, który chyba nie żałuje transferu, bo we wszystkich dotychczasowych meczach zagrał w podstawowym składzie. W pomocy zagrają najprawdopodobniej Aldo Duscher i Julien De Guzmán jako duet pivotów, Fabián Estoyanoff, Riki (także były madridista) i Cristian jako trójka pomocników ofensywnych, zaś w ataku zobaczymy osamotnionego Arizmendiego. Nie jest to zestawienie optymalne, zabraknie bowiem obrońcy Fabrizio Colocciniego i pomocnika Sergio Gonzáleza. Niemal na pewno w pierwszej jedenastce nie pojawi się także Juan Carlos Valerón, który wyleczył już co prawda kontuzję, ale wciąż nie jest w zadowalającej formie i zagra najwyżej kilkanaście minut w drugiej połowie.
Ciekawie za to będzie w drużynie Realu Madryt. Z racji urazu Roberto Carlosa oraz niepowołania Raúla Bravo na pozycji lewego obrońcy zadebiutuje Brazylijczyk Marcelo. Miejsce po przeciwnej stronie boiska przypadnie zapewne Míchel Salgado, a bezpośrednio przed Casillasem zobaczymy Sergio Ramosa i Cannavaro, ale jeśli Capello zaufa powracającemu po kontuzji Helguerze, na prawą obronę trafi Ramos kosztem Salgado.
Kolejnym debiutantem zostanie być może Fernando Gago. Włoski szkoleniowiec Królewskich powołał co prawda na mecz dyżurny duet Emerson-Diarra, a także Gutiego, ale media spekulują, że miejsce jednego z nich zajmie właśnie obiecujący Argentyńczyk. Guti zaś zostanie znów przesunięty za napastnika, którym prawie na pewno będzie nie van Nistelrooy a Ronaldo. Niewiadomą jest obsada boków pomocy (bo niekoniecznie skrzydeł). Miejsce po lewej zarezerwowane jest dla Raúla, ale po prawej zagrać mogą Beckham, Reyes i Robinho. Na kogo postawi Capello? „Marca" twierdzi, że będzie to Anglik. Higuaín na debiut poczeka więc na ławce rezerwowych, ale bardzo możliwe, że i on pojawi się w składzie choć na kilka minut.
Trzeba podkreślić, że kadra meczowa nie jest jeszcze ustalona – do Galicji pojechało dwudziestu jeden graczy, co oznacza, że trzech usiądzie na trybunach.
Czy Królewscy mają szansę po raz pierwszy od piętnastu lat wygrać w La Coruńi? Jako się rzekło, Deportivo jest słabe jak prawie nigdy. Drużynie brakuje właściwie wszystkiego, od skuteczności w obronie (23 stracone gole) i ataku (11 strzelonych) po pomysł na grę. Gdyby więc na El Riazor zagrać miał ten Real Madryt z sezonu 1991/92, który już pod batutą Leo Beenhakkera rozgromił Espanyol 7:0 (cztery gole Hierro!), a z Barceloną przegrał walkę o mistrzostwo zaledwie punktem, ulegając Tenerife w ostatnim meczu, moglibyśmy jechać tam po trzy punkty jak po swoje. Ale tak różowo oczywiście nie jest.
W pierwszej połowie sezonu Królewscy prezentowali się różnie – momentami bardzo dobrze, zazwyczaj przeciętnie, a kilka razy po prostu tragicznie. Capello dał tej drużynie wiele dobrego, ale niestety nie okazał się cudotwórcą. Jest to jednak trener wybitny i raczej mało prawdopodobne, by ktokolwiek inny osiągnął w tej sytuacji lepszy wynik. Pozostaje mieć nadzieję, że Don Fabio wie, co robi, a tydzień intensywnych treningów w przerwie zimowej nie poszedł na marne. Wciąż przecież walczymy o mistrzostwo Hiszpanii. Żeby je zdobyć, nie wystarczy nie tracić punktów z ligowymi słabeuszami (a by tego uniknąć nie trzeba wiele – wystarczy grać na miarę umiejętności), ale też urywać je rywalom niewygodnym i klasowym.
Ekipa Joaquína Caparrósa klasowa już od jakiegoś czasu klasowa nie jest, ale to zawsze Deportivo, które wie, jak napsuć krwi Realowi Madryt. Oby nie tym razem.
Potwierdzone składy
Deportivo: Aouate; Manuel Pablo, Andrade, Arbeloa, Capdevila; Duscher, De Guzmán; Estoyanoff, Riki, Cristian; Arizmendi
Real Madrid: Casillas - Salgado, Helguera, Cannavaro, Sergio Ramos - Raúl, Emerson, Gago, Reyes - Guti, van Nistelrooy
Sędzia
Rafael Ramírez Domínguez jako główny, Antonio Andaluz Marańón Cantón i José Manuel Matías Caballero jako asystenci, Antonio Luis Cerezo Parfenof jako czwarty.
Pan Ramírez Domínguez urodził się 17 września 1965 w Kordowie, sędziuje w Primera División od 2000 roku jako arbiter z Nawarry. Debiutował meczem... Deportivo w Santander, który goście wygrali 3:0. W bieżącym sezonie sędziował sześć meczów, trzy zakończyły się remisami, a pozostałe trzy wygranymi gości. W rzutach karnych 2:1, w żółtych kartkach 15:21 (średnio 6,0 na mecz).
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze