Nacho stanowi zagrożenie… dla defensywy Realu Madryt
Nacho źle zakończył derby, gdyż nie zapobiegł bramce Llorente. Kapitan, jedyny zdrowy środkowy obrońca, nie zdołał wybić wzrokiem piłki spadającej na głowę zawodnika Atlético. Przedłużył w tym samym swoją serię błędów.
Nacho Fernández. (fot. Getty Images)
Real Madryt wystąpił w derbach z Carvajalem w roli awaryjnego środkowego obrońcy i Nacho jako kapitana obrony. Pierwszy był żołnierzem, drugi miał dowodzić. Od Daniego nie można było wymagać więcej niż dał, ani nie można mu zarzucić niczego przy bramce Marcosa Llorente. Ta piłka należała do Nacho, który powinien był ją zaatakować lub utrudnić strzał, a on śledził ją wzrokiem. Kolejna pomyłka kapitana, która czyni go ciężarem i utrudnia planowanie. Klub był przekonany, że nie ma potrzeby pozyskiwania stopera ani w sierpniu ze względu na kontuzję Militão, ani w styczniu z powodu kontuzji Alaby. Zapłacił za to w derbach przy absencjach Rüdigera, Tchouaméniego i kiepskiej formie Nacho.
Ból, jaki odczuwają w Realu Madryt, dotyczy tego, że kapitan pozostaje zagubiony. Różnica pomiędzy zaangażowanym środkowym obrońcą, który stawia wszystko na jedną kartę i tym bojaźliwym, była widoczna w akcjach Rüdigera przeciwko Getafe i Nacho przy bramce Llorente. Niemiec ryzykował nogą, aby zderzyć się i zatrzymać atak Greenwooda. Stoper musi być mocny i dominujący. Nacho gra na alibi. Bez Rüdigera pozostał na świeczniku, a wszystkie jego słabe punkty wyszły na jaw.
Grający na nie swojej pozycji Carvajal miał odwagę do zbierania bezpańskich piłek, a brak centymetrów nadrabiał szybkością ruchów. Nie można krytykować bocznego obrońcy za gola Llorente. Musimy skupić się na nieuwadze Nacho oraz jego braku pewności, agresywności i siły w meczu, w którym było jasne, że Atleti będzie chciało zagrozić grą w powietrzu.
Nacho z niezawodnego obrońcy stał się próżniakiem i choć boli to klub i trudno to publicznie przyznać Ancelottiemu, zły moment kapitana trwa. Z derbów wychodzi pokiereszowany. To był mecz, w którym trzeba było załatać dziurę po stracie Rüdigera, a 34-latek nie stanął na wysokości zadania. Gol Marcosa Llorente to kolejna plama na jego wizerunku, do których zaliczają się też czerwone kartki z Gironą i Alavés oraz bierność przy bramkach Arandiny i Las Palmas. Coś dzieje się z weteranem, którego nie cechuje błyskotliwość, ale który dzięki umiejętnościom i skupieniu jest w stanie czytać grę. A przynajmniej jeszcze nie tak dawno był w stanie.
Z czwórki defensorów przeciwko Atleti był najgorszy. Oczekiwano, że weźmie na siebie odpowiedzialność w kluczowym meczu i wyjdzie z kryzysu. Łunin miał znakomite parady, ratując zespół swoimi interwencjami. Na przykład po strzale piętą Griezmanna w drugiej połowie. Lucas Vázquez uwijał się na boku, wygrywając pojedynki, był skupiony i pokazywał intensywność. Mendy zamknął swoją stronę, a Carvajal walczył. Jednak Nacho nawet nie zaprzątnął sobie głowy obecnością Savicia przy nieuznanym golu.
Ancelotti będzie go chronił, nie ma innego wyjścia, jak tylko dalej liczyć i ufać, że kapitan wróci do formy i wyjdzie z niepokojącego kryzysu w kolejnych meczach. W sobotę dostanie kolejną na to szansę, z Gironą na Bernabéu, w kluczowym spotkaniu o liderowanie w lidze. Dziwne jest też to, że jako kapitan nie zabrał głosu po derbach.
Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.
Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!
Komentarze