Advertisement
Menu
/ as.com

Carvajal z innej galaktyki

Prawy obrońca, który rozgrywa jeden ze swoich najlepszych sezonów w barwach Realu Madryt, w niedzielnym meczu z Almeríą zdobył zwycięską bramkę, która zwieńczyła kolejną wielką remontadę na Santiago Bernabéu. Hiszpan strzela, asystuje i jest liderem drużyny zarówno na boisku, jak i poza nim.

Foto: Carvajal z innej galaktyki
Dani Carvajal cieszy się po golu z Almeríą. (fot. Getty Images)

Gdy tylko Dani Carvajal zauważył, że Brahim Díaz wrzuca do Jude’a Bellinghama, z niebywałą żarliwością wdarł się w pole karne Almeríi. Jego ofiarny strzał na wślizgu zakończył się trzecim trafieniem Realu Madryt, które przypieczętowało remontadę i które pozwala cieszyć się kolejnym tygodniem spokoju w oczekiwaniu na nadchodzące trudy kalendarza. Trudy rozpoczynające się łagodnie od wyjazdowych meczów z Las Palmas i Getafe poprzedzających domowe potyczki z Atlético i Gironą oraz pierwszy pojedynek 1/8 finału Ligi Mistrzów z RB Lipsk. Po niedzielnej huśtawce emocji można zatem śmiało stwierdzić, że następne trzy punkty zostały dopisane, przewaga nad głównymi rywalami została utrzymana (nad Barceloną i Atlético, bo Girona z jednym spotkaniem więcej znajduje się na czele ligowej tabeli), a do końca sezonu już jedna kolejka mniej.

Właśnie w takich okolicznościach przyrody Carvajal przeżywa drugą młodość i rozgrywa fenomenalną kampanię. Zdobył już trzy bramki (pierwsza po uderzeniu głową w konfrontacji z Sevillą na Sánchez-Pizjuán pozwoliła drużynie uniknąć porażki i uratować remis) i zanotował dwie asysty w La Lidze. Jego statystyki stają się jeszcze bardziej okazałe, kiedy dołożymy do nich indywidualne osiągnięcia z trzech pozostałych rozgrywek, w których rywalizują (bądź rywalizowali) Królewscy. Wówczas należy wspomnieć jeszcze o golu i asyście (do Ferlanda Mendy’ego) w półfinale Superpucharu Hiszpanii z Atleti. Cokolwiek byśmy tu nie napisali – mamy obecnie okazję oglądać iście galaktyczną wersję 32-latka. Jego kapitalna dyspozycja ma bezpośrednie przełożenie na sukcesy Los Blancos, którzy nieco ponad tydzień temu wywalczyli Superpuchar Hiszpanii. Bez niego nie byłoby to możliwe, bowiem to jego bramka na 3:3 zdobyta w 85. minucie doprowadziła do dogrywki w półfinałowym boju. Wykorzystał zamieszanie w szesnastce Los Colchoneros i mocnym uderzeniem umieścił piłkę pod poprzeczką.

Urodzony w podmadryckim Leganés canterano, jeden z ostatnich strażników istoty La Fábriki (do spółki z Nacho i Lucasem Vázquezem) i piewca przesłania, które stało się ponadczasowym mottem („Hasta el final, vamos Real”), zaliczył spektakularne zawody. Odzyskał najwięcej piłek spośród wszystkich zawodników Realu (11), co było owocem jego niezmordowanych rajdów na całej prawej stronie boiska. Jego słowa podsumowujące ten szalony mecz nie pozostawiały żadnych wątpliwości: „Wolałbym wygrać bardziej spokojnie. Ale to wiele mówi o tym herbie, stadionie, naszej historii. Wierzymy do samego końca. Mówiliśmy o tym w przerwie, że do ostatniej minuty może wydarzyć się wszystko. I tak też było. Bardzo dziękuję wszystkim kibicom, bo naprawdę ponieśli nas na skrzydłach w drugiej połowie i dedykujemy im to zwycięstwo”. Kapitan z krwi i kości.

Drugim ważnym i rzucającym się w oczy aspektem jest to, że Dani, poza opuszczeniem raptem kilku gier w tym sezonie (na 30 meczów był niedostępny z powodu kontuzji w dwóch z nich, podczas gdy w pozostałych pięciu Carlo Ancelotti albo zostawiał go na ławce, albo nie powoływał do kadry meczowej z powodu urazu mięśniowego, w przypadku którego zalecane było zastosowanie leczenia zachowawczego), nie przegapił żadnego ligowego spotkania, na które był powołany. Słowem – kiedy jest do dyspozycji, gra wszystko.

Prawda jest taka, że ogromną część swojej przemiany o 180 stopni (przeszedł od zmagania się z ciągłymi kontuzjami mięśniowymi do bycia regularnym graczem wyjściowej jedenastki i filarem drużyny) Hiszpan zawdzięcza w dużej mierze zmianie diety, o czym sam opowiadał w wywiadzie w programie „El Larguero” na antenie radia Cadena SER: „Kiedy kontuzje nawracają i spędzasz sezon trochę w cieniu, starasz się szukać wszelkiego rodzaju przyczyn, począwszy od diety, odpoczynku, sposobu pracy, dozowania sobie czasu na wchodzenie do zespołu w meczach… W zasadzie wszystkiego po trochu. Nie spożywam glutenu, pszenicy, mleka krowiego. Piję tylko mleko roślinne. Żadnego czerwonego mięsa. Niektóre rzeczy nie byłyby łatwe do zjedzenia dla niektórych osób, ale nasza dieta jako sportowców nie jest bardzo restrykcyjna. Ostatecznie mogę jeść warzywa, owoce, ryby i kurczaka”, wyjaśniał.

Innym czynnikiem, który definiuje wspaniały moment Carvy, jest zmiana systemu na 4-4-2, w którym on i Fede Valverde są odpowiedzialni za funkcjonowanie prawej flanki. To formacja, która pozwala bocznym defensorom podłączać się do ataku, ale w sposób niekonwencjonalny. Jeśli lewy obrońca może wejść w buty dodatkowego zawodnika w środku pola, żeby „oczyścić” strefę ofensywną dla Viníciusa, prawy obrońca jest odpowiedzialny za krycie swojej strony, zarówno w ofensywie, jak i w defensywie, choć jeden i drugi mają również pełną swobodę, by przejmować role niespodziewanych napastników. Carvajal wykorzystuje to koncertowo. Wykorzystują to też jego koledzy, którzy chętnie odwołują się do niego na murawie i dla których jest on punktem odniesienia oraz ucieleśnieniem mitycznego ducha madridismo.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!