Advertisement
Menu
/ sporza.be

Courtois: Z powodu kontuzji nie będzie mnie na mistrzostwach Europy

Thibo Courtois udzielił wywiadu belgijskiemu serwisowi Sporza, w którym poinformował, że nie zagra na przyszłorocznych mistrzostwach Europy oraz opowiedział swoją wersję historii konfliktu z selekcjonerem reprezentacji.

Foto: Courtois: Z powodu kontuzji nie będzie mnie na mistrzostwach Europy
Fot. Getty Images

Przede wszystkim, jak przebiega twoja rehabilitacja?
Bardzo dobrze. Wszystko idzie zgodnie z planem, nawet trochę lepiej niż oczekiwano. Na przykład normalnie mógłbym zacząć chodzić dopiero po czterech miesiącach, a robię to już od tygodnia. Od czasu operacji nie mam żadnych powikłań. Teraz ważne jest, aby uzbroić się w cierpliwość. Otrzymałem wiele wiadomości od innych graczy, którzy mieli tę samą kontuzję – takich jak Asensio, Falcao i Oyarzabal – i wszyscy mówią, że powrót na najwyższy poziom zajmuje 9–10 miesięcy. 

Jak wyglądał ten okres u ciebie do tej pory?
Nie sądzę, żeby Mishel mogła narzekać na brak zajęć w domu, bo trudno było ze mną wytrzymać (śmiech). Rehabilitacja oznacza także, że jesteś w klubie dłużej, niż gdybyś rozgrywał mecze. Dobra godzina treningu, trochę ćwiczeń i wracasz około 13:00. Teraz jestem w domu około 15:00 i wtedy wykonuję jeszcze dodatkowe ćwiczenia. Zajmuje mi to cały dzień. 

Kiedy masz nadzieję ponownie stanąć w bramce?
Klub dał mi bardzo jasno do zrozumienia, że ​​chce, abym wrócił do zdrowia na 100% i na pewno zależy mu, żebym wracał zbyt wcześnie. Nie chcę zawieść tego zaufania. Jeśli nie zagram już w tym sezonie żadnego meczu, to trudno. 

Za sześć miesięcy odbędą się mistrzostwa Europy, ważny dla reprezentacji turniej. 
Z powodu kontuzji i tak nie będzie mnie na mistrzostwach Europy. Najpierw muszę odzyskać stuprocentową dyspozycję. Jeśli będę miał szczęście, w maju będę mógł rozegrać mecz. Ale nie będę wtedy w 100% gotowy na duży turniej. Myślę, że lepiej od razu powiedzieć o tym jasno drużynie narodowej. Nie zamierzam grać na poziomie 80%, skoro mamy innych dobrych bramkarzy. Odkładam swój honor na bok i w czerwcu będę po prostu dodatkowym kibicem. Miejmy nadzieję, że wygramy tytuł mistrza Europy.

Cały kraj dyskutował już na temat twojego problemu w reprezentacji, ale dotąd nie otrzymaliśmy od ciebie wyjaśnień. Dlaczego opuściłeś zgrupowanie przed meczem z Estonią?
No cóż, najpierw chciałbym za to przeprosić. Wyjazd po meczu z Austrią był błędną decyzją. Chciałbym przeprosić drużynę, a zwłaszcza kibiców. Myślę, że te dwie grupy były najbardziej zszokowane. Zatem: w 100% przepraszam i żałuję. 

Nieczęsto do tej pory widzieliśmy, jak przyznajesz się do winy. 
(śmiech) Uprawiamy sport zespołowy, a nie indywidualny. Moja decyzja miała w tamtym momencie niewielki wpływ na mnie osobiście, ale dla zespołu była poważna. To wywołało niepokój przed meczem z Estonią – później mogłem przecież zrobić to samo, ale wtedy byłem już trochę zmęczony tym wszystkim.

Co dokładnie wydarzyło się tamtej soboty przeciwko Austrii, że miałeś już tego dość? To, że nie ty byłeś kapitanem, a Lukaku?
Przez cały tydzień... (bierze głęboki wdech) Pozwólcie, że najpierw wyjaśnię, że to nie miało nic wspólnego z funkcją kapitana. Cała historia jest o wiele bardziej zniuansowana. Wielu komentowało moją decyzję, ale niewielu było zainteresowanych moją wersją historii. Ktokolwiek zadał mi pytanie bezpośrednio, otrzymał odpowiedź. Podobnie jak Romelu Lukaku. Jako jeden z niewielu wypowiadał się na ten temat poprawnie na wszystkich swoich konferencjach prasowych. Gdyby mój wyjazd dotyczył wyłącznie funkcji kapitana, zrezygnowałbym już w marcu (kiedy Tedesco wybrał De Bruyne na kapitana, przyp. red.). Kevin kapitanem? Nie ma problemu. Potem był Romelu i ja jako wicekapitanowie bez hierarchii. Ten mecz z Austrią był moim 102. meczem w barwach Czerwonych Diabłów, a wcześniej dostałem hołd za setny występ w barwach drużyny. To moment, w którym jako federacja i trener możesz zrobić miły gest bramkarzowi, który zrobił wiele dla twojego kraju. Zwłaszcza że ​​po mundialu próbowałem zasiąść za kierownicą nowego projektu. W czasie urlopu po mistrzostwach zadzwoniłem do Petera Bossaerta (ówczesnego dyrektora generalnego Belgijskiego Związku Piłki Nożnej, red.) i w lutym odbyła się rozmowa z selekcjonerem reprezentacji. Jeśli zostajesz niedoceniony w tak pięknym momencie, nie jest to przyjemne uczucie. Zwłaszcza że ​​między mną a Romelu nie było jasnej hierarchii.

Oczywiście, sprawa sięgała znacznie głębiej. W tamtym tygodniu byłem od poniedziałku obecny w Tubize jako jedyny z trzech kapitanów (De Bruyne doznał kontuzji, a Lukaku dołączył później po finale Ligi Mistrzów, red.). Selekcjoner jednak ani razu ze mną nie rozmawiał. Albo tak, na minutę przed sesją treningową zapytał, jak poszło w Realu – to wszystko. Wtedy już poczułam: dzieje się tu coś dziwnego. W Realu czuję, że otrzymuję szacunek od wszystkich w klubie. Nie doświadczyłem czegoś takiego w przypadku Czerwonych Diabłów. W tym tygodniu trochę badałem, dokąd to zmierza. W dniu meczowym, kilka godzin przed rozpoczęciem spotkania, Tedesco zadzwonił do mnie i Lukaku. Kiedy powiedział, że Romelu będzie kapitanem w meczu z Austrią, a ja we wtorek w meczu z Estonią, coś we mnie pękło. Nie było odwrotu. Fakt, że nie czułem już uznania ze strony federacji i selekcjonera, sprawił, że coś we mnie eksplodowało. Rozegrałem ten mecz przeciwko Austrii najlepiej, jak mogłem, ale po gwizdku poszedłem do trenera i powiedziałem, że jest problem. Na późniejszej konferencji prasowej powiedział coś o docenieniu mnie, ale tak... To było oczywiście tylko dlatego, że ja mu o tym powiedziałem.

Następnie odbyło się spotkanie w hotelu w Tubize, aby wyjaśnić pewne kwestie z Tedesco i dyrektorem technicznym Frankym Vercauterenem.
(kiwa głową) Ponownie opowiedziałem tam swoją historię. Obaj próbowali wmówić, że Romelu dostał opaskę po tym, co wydarzyło się w finale Ligi Mistrzów. Właściwie Tedesco wyjaśnił mi w siedmiu różnych wersjach, dlaczego Romelu był kapitanem. (cichy śmiech) Za każdym razem było inaczej: raz że zdecydował w czwartek, potem w piątek, a potem dzień po finale... Selekcjoner reprezentacji mógł po prostu dać mi takie wyjaśnienie na temat Romelu na początku tygodnia. Gdybym powiedział, że to dla mnie wyjątkowy mecz, miałby swobodę dokonania wyboru. Ale że Tedesco ani przez chwilę o tym nie pomyślał? Dla mnie oznacza to brak uczuć lub niewielkie uznanie. Aby uratować sytuację, rozmawiałem z Vercauterenem do wpół do czwartej tego wieczoru w Tubize. O drużynie narodowej, o tym, co dzieje się w moim klubie, o systemie, o wszystkim. Ale Tedesco wyszedł po 15–20 minutach – miał dość rozmawiania ze mną. Selekcjoner nie próbował znaleźć rozwiązania, po prostu powiedział, że wszystko powie prasie. Chciał na mnie naciskać, żebym nie odchodził i groził mi. To po prostu było niebywałe, w prywatnej rozmowie. Wtedy dochodzi do nadużycia zaufania pomiędzy zawodnikiem a trenerem. Po meczu powiedziałem też Tedesco, że jestem wyczerpany psychicznie. Było mi ciężko i nie bardzo wiedziałam jak i co. Kiedy trener mówi, że nie obchodzi go, jak się czujesz i po prostu musisz grać… Jeśli chodzi o takt, popełnił w stosunku do mnie błąd.

Wspomniałeś już o konferencji prasowej przed meczem z Estonią. Trener reprezentacji powiedział wówczas, że chce być otwarty i szczery wobec prasy. Co wtedy pomyślałeś?
Bawi mnie. Niewiele osób i bardzo niewielu trenerów jest uczciwych wobec prasy. Tedesco twierdzi, że jest uczciwy, ale to nieprawda. To po prostu miło mieć poparcie prasy. Jeszcze raz: popełniłem błąd wyjeżdżając, ale jako selekcjoner powinieneś nadal starać się zatrzymać przy sobie ważnego zawodnika. Tedesco chciał mnie zaatakować, co zapowiedział dzień wcześniej. Śmiało, pomyślałem – coś takiego nie pomaga, a jedynie powoduje nadużycie zaufania. Co więcej, następnego dnia cała sprawa wyciekła do prasy i wiem, że wyszła od niego

Niektóre media twierdziły między innymi, że po meczu z Austrią powiedziałeś w szatni, że nie chcesz grać ze spadkowiczami, takimi jak chłopcy z Leicester.
Wcale nie. Jestem przekonany, że niektórzy gracze również przekazali sprawę mediom. To wzmocniło moje uczucia i to coś, o czym wiedziało niewielu. Nigdy nie mówiłem, że niektórzy gracze nie mają poziomu reprezentantów. Znam takich zawodników jak Castagne, Tielemans i Praet (wszyscy wówczas w Leicester, red.) od dawna – grali nawet na mistrzostwach świata w Rosji. Nie boję się tego powiedzieć: jeśli przegrasz w meczu z Austrią i obwinisz za to zawodników, którzy przegrali więcej meczów, niż wygrali… Wtedy trudno będzie trudno odwrócić tę sytuację. 

Ustalono, że nie będzie żadnych komentarzy w tej sprawie. Ty trzymałeś buzię na kłódkę. Ale potem pojawiły się wywiady z jednym piłkarzem drugim, aż w końcu cały wywiad z selekcjonerem. 
Jeśli wygrywasz przez cały sezon i nagle masz 0:2, nie jest problemem przegrać. Wiesz, że i tak w ogólnym rozrachunku będziesz wygrywać dalej. Chłopaki, którzy byli w negatywnej sytuacji, byli bardziej skłonni do poddania się. I wcale nie dyskredytuję Leicester ani niektórych zawodników. To się po prostu zdarza w piłce nożnej, prawda? Również dla bramkarzy. W moim pierwszym sezonie w Realu Madryt wpuściłem wiele bramek i trudniej było mi pewnie interweniować. Powiem tak: tylko dwie osoby wiedziały, co na ten temat powiedziałem. Więc ktoś chciał postawić mnie w złym świetle. 

W sierpniu belgijska federacja podjęła próbę pojednania. 
Franky Vercauteren i Manu Leroy (wówczas tymczasowy dyrektor generalny, red.) przyszli do mnie, aby ponownie wysłuchać mojej historii. Zaskoczyły mnie niektóre wnioski dyrektora generalnego, który uważał, że pewne sprawy – jak na przykład konferencja prasowa – zostały poprowadzone prawidłowo. Ponieważ prasa i tak o tym wiedziała, musiało to wyjść w ten sposób. Jako stowarzyszenie piłkarskie możesz trochę lepiej chronić swoich zawodników lub kogoś ważnego. Tak się nie stało. Miałem wiele kontaktów z Vercauterenem – tylko on chciał znaleźć rozwiązanie. Rankiem, kiedy doznałem kontuzji, ponownie poprosił o rozmowę. Kilka godzin później zrywam więzadło… Ale ok, nadal uzgodniono, że nie będziemy wypowiadać się publicznie. Tak jak obiecałem, trzymałem gębę na kłódkę. A potem widzisz jednego rozmawiającego, potem drugiego i nagle następuje pełny wywiad z trenerem reprezentacji. 

Czy pomyślałeś, że teraz twoja kolej na przedstawienie swojej wersji wydarzeń?
Rzeczywiście, szczególnie po ostatnich wywiadach. Chciałbym rozwiać te błędne stwierdzenia na temat opaski kapitana i zaznaczyć, że doświadczyłem braku uznania. To nie było przyjemne. Jestem tylko człowiekiem, który ma uczucia i emocje, prawda? Nie robotem. Co więcej, do mojego ślubu z Mishel pozostał tydzień. I tak, może zbyt szybko wszystko rozdmuchałem, ale moje przeczucia były – myślę – słuszne. Nie rozmawia się ze swoim bramkarzem choćby przez jedną minutę w ciągu całego tygodnia? Jest on ostatnim elementem drużyny, pionkiem w przygotowaniach? Wydaje mi się, że coś tu nie tak.

To brzmi też trochę jak historia dwóch samców alfa, którzy wciąż muszą się do siebie zbliżyć. 
(śmiech) Jeśli chcesz zajść daleko w piłce nożnej, musisz być samcem alfa. Nie mam problemu z przyznaniem się, że mam silną osobowość. Lubię dokonywać porównań z Realem Madryt. W zeszłym roku byłem dwunasty w kolejce do tytułu kapitana. Ale dzień przed finałem Ligi Mistrzów siedziałem obok Marcelo na konferencji prasowej. Byli tam jednak goście, którzy pięciokrotnie zdobyli Złotą Piłkę lub Ligę Mistrzów.  Ale od kogoś, kto pracuje w naszym kompleksie szkoleniowym, po prezesa: czujesz, jak ważny tutaj jesteś. Kiedy mówisz, ludzie słuchają. Bez problemu możesz krytykować prasę lub szatnię. Porównaj to z reprezentacją narodową, jest odwrotnie. Uwaga: poczułem ogromne uznanie i miłość kibiców. Jestem jednym z niewielu graczy, który w trakcie meczu kilka razy słyszy przyśpiewki o sobie. Wiem, że w czerwcu skrzywdziłem wiele osób. Przepraszam ich.

Tedesco wysłał ci wiadomość po zerwaniu więzadła krzyżowego. Najwyraźniej nie odpowiedziałeś na nią.
(wzrusza ramionami) W dniu takiej kontuzji nie ma cię przy telefonie. Widzisz kilka wiadomości na krzyż i odpowiadasz, ale nadal mam 300 nieprzeczytanych. Przegapiłem nawet tę od Ikera Casillasa. A jeśli porównasz wiadomość od Tedesco na przykład z wiadomością Roberto Martineza… Jedna jest tu, a druga tam. W chwili, gdy ją zobaczyłem, nie miałem siły już odpowiedzieć. Potem nie było już żadnych prób wysłania mi czegokolwiek. Tego lata widać było, jak bardzo selekcjoner reprezentacji lubi powtarzać, że ma kontakt z Romelu każdego dnia… Naprawdę nie potrzebuję trenera, który przysyła mi coś co dwa dni, ale to tylko pokazuje różnicę, jaką poczułem.  Kiedy wydarzyło się tak wiele i doszło do nadużycia zaufania, dochodzi się do punktu, z którego trudno wyjść. Nie wiem, jakie może być rozwiązanie, bo w związku dwojga osób trzeba najpierw sobie zaufać.

Ale nie żegnasz się jeszcze z reprezentacją, prawda?
Nie, ponieważ naprawdę lubię grać dla Czerwonych Diabłów. Zarzucano mi, że chcę grać w każdym meczu i nie dawać szansy innym. Kiedy czasami opuszczałem mecz pod wodzą Martineza, podobno nie chciałem już grać. (śmiech) Ale bardzo kocham grać w reprezentacji narodowej. Mundial i Euro to najlepsze, co może spotkać piłkarza – może poza finałem Ligi Mistrzów. Drzwi na pewno nie są dla mnie zamknięte. Wiem jednak, że w tym sezonie muszę skupić się na Realu Madryt. A mistrzostwa Europy są zbyt wcześnie, bym mógł wrócić w pełni gotowy. 

Tedesco otworzył drzwi wcześniej, ty też ich nie zamkniesz. Z pewnością rozwiązanie może być możliwe w dłuższej perspektywie?
Zobaczymy. W końcu w piłce nożnej nic nie trwa wiecznie. Dla mnie nie jest problemem, byśmy uporządkowali sprawy jak dwoje dorosłych ludzi. Ale gdzie jest złoty środek po takim naruszeniu zaufania? No cóż, zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Najpierw ponownie odzyskam formę meczową, a następnie przygotuję się z Realem, by ponownie znaleźć się na absolutnym szczycie w sezonie 2024/25. Zobaczymy, jak będzie z Czerwonymi Diabłami w przyszłym roku.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!